Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Norweska inwazja uhouse'owionego dance-popu z pogranicza jawy i snu trwa w najlepsze (pierwsze z brzegu Smerz i Sassy 009). W tym przypadku mamy do czynienia z instastory z rozgrzanego do czerwoności gejowskiego klubu w sąsiedztwie majestatycznych, skutych lodem fiordów. Eteryczne piruety na parkiecie.