Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
W czasach, gdy słuchanie Michaela Jacksona wydaje się cokolwiek problematyczne, a przynajmniej robienie tego z nieskrępowaną przyjemnością, na ratunek przychodzi Nick ze swoim ejtistowym, post-discowym diamencikiem. Z mojej perspektywy jest to utwór wprost fantastyczny, w którym wyraża się sens istnienia Carpigiani. Prawdziwa, synth-funk-popowa miłość na densflorze.