Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Rycerzyki (Maciek Pitala): Specyficzny puls i lekko akwatyczny klimat tej delikatnej i zwiewnej piosenki sugerują, że być może mamy tu do czynienia raczej z jakimś zaginionym (i szczęśliwie odnalezionym) nagraniem Stereolab, niż z utworem długowłosych rekonstruktorów psychodelicznego rocka. Z oczywistych względów nie mam pojęcia o czym chłopcy śpiewają, ale wyobrażam sobie, że to z pewnością musi być coś o jakimś shintoistycznym bogu, który postanowił czmychnąć na chwilę ze swojej świątyni i wybrał się do łaźni, a podczas kąpieli nucił sobie wesoło linię basu z tego kawałka. Wcale mnie to nie dziwi.