Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Mój ulubiony obecnie polski duecik znowu oddaje nas we władanie swojego słodko-gorzkiego, autorskiego synth-popu, który nastręcza wielu problemów z prawidłowym umiejscowieniem go na mapie współczesnego krajobrazu muzycznego. Wszystko jest tu fajne, ale najciekawszy w tym podłączonym do wirtualnego świata numerze wydaje się niepokojący acid-micro-house’owy pierwiastek z darkwebowych otchłani. Posłuchajcie mnie i dajcie dużo serduszkowych emoji.