Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Fonograficzny debiut? Jeden rabin powie tak, a inny rabin powie nie. Niemniej zawsze gdy słyszę, jak Lady Pank wybieraja się na wakacje z duchami, to z miejsca zamykam sezon na krytykę Sorji. Muzycznym kłusownikom radzę wytężyć słuch.
Komentarz czytelnika (Wiktor Małolepszy): Kolaboracja największych twórców polskiej sceny internetowo-ironiczno-hiphopowej. Na wyprodukowanym przez wiecznie młodego i perspektywicznego jak Paweł Brożek Szamza hewracorowym bicie dzieją się i rzeczy zabawne - pamflet na polską hipermasculinityczną kulturę rapu w zwrotce Sowy - jak również zwyczajnie śmieszne - Młodszy Brat wcielający się Belmondziaka z dyskontu. Jakkolwiek jednak spojrzy się na ten trak liczy się jedno - refren to majstersztyk w swojej prostocie i chwytliwości. Trawestując komentarz czujnego internauty - jeśli Sowa będzie rozwijał się w takim tempie to za 20 lat zje całą polską scenę.
Tytuł zdecydowanie nie kłamie, rzeczywiście bardzo galaretkowaty, klejący się do wszystkiego ten wyściełający całość bicik, pewien doktor nauk byłby wielce rad. PC Music stara się i stara, ale jakoś swoich starszych w wierze azjatyckich braci przeskoczyć nie może. Aha, zczekałtujcie jeszcze outro, bo czyste dobro.

Sidekick gwiazd sceny alt-r'n'b zawstydza swoich pracodawców oldskulowym funkiem w stylu Bernarda Wrighta. Kobieto, dzwoń do niego, bo nabawię się dyskopatii bioder.
Malkmus wypuszcza swój indierockowy latawiec w niezbadane psych-funk-krautowe przestworza. Mamy tu jeszcze folkowy wstęp, środkową część w duchu wczesnego Stereolab i transowy finisz, czyli dla każdego coś miłego. Eksplorujcie do woli.
22-letni Szwed z wielu interesujących elementów (cyfrowe disco Metro Area, matematyczne techno Kompaktu, nostalgiczno-gorzkie podejście do tematu miłości typowe dla Greenspana) konstruuje techno-house’owy pocisk. Piąteczek z na wpół złamanym sercem.
Ta niesamowicie charyzmatyczna przewózka osadzona na ciętym, monumentalnym, grime’owym bicie wprawia w ruch wszystkie okoliczne sejsmografy. Znam słodkich chuliganów, dla których jest to singiel roku, w sumie niedaleko mi do nich.
Komentarz czytelniczki (Agata Tomaszewska): Co ja poradzę, że mnie roczulają takie post-lennonowskie, wypełnione kwaskowatym blaskiem, lejące się jak zegary z San Salvador flagmatyczne tune'y? Czy makdemarko śni o truskawkowym gościu? Czy może to tylko śpiew samotnych truskawek?
Ala: Jest to ostatnia rzecz wypuszczona przez Brittney Parks. Po zagłębieniu się w poszukiwania wydaje mi się, że ten teledysk jest bardziej mainstreamowy od pozostałych. Wpisuje się w kategorię powracającego dziewczyńskiego r'n'b i soulu. Wcześniejsze klipy zawierają więcej afrykańskiego folkloru, co robi ogromne wrażenie. Niemniej "Nont For Sale" w super sposób oddaje estetykę i piękno naszych afroamerykańskich rówieśników. Parks w nagraniach live daje niesamowity dowód swojego talentu kompozytorskiego i producenckiego (polecam sprawdzić). Sudan Archives z wyczuciem łączy afrykańskie brzmienia z hip hopem, elektroniką i r'n'b. Dawno nie trafiłam na nic tak oryginalnego.