Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Uroczy, bezpretensjonalny indie-pop zmagający się z tematem paraliżującego poczynania zauroczenia. Granie pod rękę z mniej wysublimowanym Exit Someone.
Kipiący stłumioną złością, eksperymentalny post-grime kolidujący z wczesną twórczością Rascala momentalnie podnosi poziom adrenaliny. Nowy angielski rap ponownie ciska gromy.
Odhumanizowany, nawarstwiony weird-pop z osobliwie powykręcanymi wokalami to woda na młyn dla Iluminatów. Mój wewnętrzny jaszczur czeka z wypiekami na twarzy na pełne rozwinięcie skrzydeł nordyckiego duetu, bo dziewczyny mają duży potencjał na rozsadzenie współczesnego popu od środka.
Napiszę o utworze "Have Fun", ale przecież już o nim pisałem. Ok, to może o "No Harm", a nie, to jednak z 2017. No nic, biorę "Bail On Me", też pierwszorzędne.
Wojtek, to twój rok, wy powiedzcie kto, wszedł tutaj na tron, no powiedzcie kto? A potem się obudziłem z nakręconym polskim Travisem Scottem na słuchawkach. Motywujący shit.
Dziewiętnastoletnia Lindsey Jordan pozytywnie mnie zaskoczyła na swoim studyjnym debiucie. Myślałem, że będą to jakieś mało zajmujące, najntisowe gitarki, a tu nie do końca, bo ta nastolatka z Maryland pokazuje spory potencjał songwriterski. "Heat Wave" to wakacyjne, coming-upowe dylematy i wątpliwości zgrabnie opakowane w bezpretensjonalny, wyrazisty indie rock z power-popowymi mazajami. W zalewie niezalowej przeciętności Snail Mail prezentuje się naprawdę przyzwoicie, sprawdźcie też bartosiewiczowskie "Golden Dream".
Pytają mnie na indie-rockowym kwadracie, czy słyszałem już oficjalny debiut Soccer Mommy? A i owszem, ale niestety poza obdarzonym zapamiętywalnym riffem "Your Dog" nie pozostał w mojej bani nawet ślad.
Wydany wczoraj z przyczajki nowy, wonderowski w klimacie album Solange to coś w rodzaju muzycznego pamiętnika, to pozornie chaotyczny, postrzępiony zbiór piosenek. Moim faworytem w tym nieco nieuporządkowanym gąszczu utworów jest tożsamościowe. wyprodukowane prawdopodobnie przez Tylera (nie widziałem jeszcze creditsów, ale zdziwiłbym się, gdyby nie maczał on palców w tej kompozycji) "My Skin My Logo", w którym rap bardzo naturalnie łączy się z solange'owskim r'n'b.
Wakacyjne, energetyczne nu-disco z Polski na najwyższym światowym poziomie. Chciałbym się przy tym budzić przez najbliższe kilka miesięcy.
Debiut Sophie to queerowe, kiczowate połączenie popowej ironiczności PC Music z brutalizmem Amnesia Scanner. Mam na tej płycie kilku faworytów, ale mój typ do listy mógł być tylko jeden, spójrzcie na grafikę w tle fanpeja. "Immaterial" to najbardziej przebojowy, przyswajalny moment na tym albumie, a zarazem interesująca polemika z hitem Madonny. Afirmatywna muzyka, przy której wszystko wydaje się możliwe.