Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Upalony, sypialniany funk-pop szkoły zdrowego na umyśle Ariela Pinka. Alan Palomo też nie ma nic przeciwko temu szwedzkiemu, post-chillwave'owemu lekarstwu na skołatane nerwy.
Muchy (Szymon): Lepsze niż całe Low In High School razem wzięte, co cieszy o tyle, że jak nieść ogień w nowe pokolenie, to taki co się tli chociaż. Do tego śpiewa mniej więcej jak na wysokości Bona Drag, czyli ponad dwie dekady temu. No I śpiewa sobie identyczne chórki przed refrenem, jakie zaproponowałem ostatnio na próbie. Wtedy się śmiali. Teraz płaczą.
Mr Twin Sister w swoim nowym funkująco-post-discowym singlu demonstrują, ile promieni słońca mieści się pod koniec lipca w całym mieście, a zwłaszcza w nadmorskim kurorcie. Gdyby ktoś się zastanawiał, jak najlepiej słuchać tego letniaka, to polecam na rozgrzanym tarasie z lampką prosecco w dłoni.
Trochę się naczekaliśmy na nową płytę w kolekcji najważniejszego projektu chicagowskiego maga elektroniki Larry'ego Hearda, ale chyba było warto, bo to wytworne, deep house'owe dzieło. Ciekawe, że Celebral Hemispheres podzielone jest na dwie części, jedną kawiarniano-lounge'ującą, drugą mroczno-klubową. I właśnie z tego pierwszego zbioru najbliższe mojemu sercu jest "Full Moon", w którym Sade gra house’ową suitę w świetle księżyca. Jeśli to jest muzyka do windy, to mógłbym z niej nie wychodzić z tydzień.
Poboczny projekt Michaela Davida z Classixx znalazł swoją bezpieczną przystań na przecięciu marzycielskiego indie-popu z podprogowym, mechanicznym disco. Sąsiad z góry maltretuje manieczkami? Dzwoń pod 911.
No w takim składzie personalnym to ja Muchy szanuję. Udostępniona wczoraj "Miłość" przypomina bardziej stonowane utwory z drugiej płyty poznaniaków. Najnowszy singiel promujący trasę Xerroromans z dużą wprawą ogrywa ulubione musze patenty, czyli trochę smithsowszczyzny, post-hardcore'u i polskiej szkoły piosenki. Wciąż jest to spoko.
Muchy po latach wracają do oryginalnego składu i znowu wszystko inne robi się nieistotne. Dajcie im się na powrót sterroryzować.
Kanadyjka z Montrealu śni swój mały, romantyczny sen o miłosnym niespełnieniu na psychodelicznej chmurce tameimpalowskiego indie-funku-popu o saintetienne'owskim zabarwieniu. Kojący, ładnie skomponowany utwór z intrygującą beatelsowsko-orientalną wstawką.
Natalia Nykiel: Ten numer wzbudza we mnie dużo pozytywnych emocji związanych z domem, z przyjaciółmi, z którymi znam się od dzieciństwa. Zresztą MØ w tym tekście sama też mocno do tego nawiązuje. Chciałoby się wrócić czasem do pierwszej miłości, beztroski dzieciństwa :)