Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Poniższy utwór przykuł moją uwagę już podczas odsłuchu kobiecej składanki pod kuratelą Girls to the Front i labelu Trzy szóstki. Jednak z wrzuceniem jego na Carpigiani czekałem do premiery klipu, nabierając w tym czasie przekonania, że indie-popowe, hauntologiczne "Zapach i ty" to najlepsza polska piosenka tego roku. To wskrzeszające ducha lat osiemdziesiątych, obdarzone wysmakowanym refrenem w stylu Enchanted Hunters nagranie świetnie odnalazłoby się w katalogu zespołu TOPS, jak i wielu innych artystów lubujących się w nostalgii i muzycznym konkrecie. Polecam!
No nie jest to najświeższy towar, ale słucham sobie styczniowych, zajebistych nutek, no bo jestem samolub i nie podam Ci nowości na tacy, przynajmniej nie w tym wpisie. Hymniczny, nsfworkowy synth-electro-funk pod auspicjami seksualnego wyzwolenia w cieniu Statuy Wolności. Ostrzegam, wysoki współczynnik powtarzalności, jeden raz to stanowczo za mało.
Oślepiające deep techno z tryumfalnymi digi-smykami autorstwa irlandzkiego producenta zachwyca dyskretną elegancja. Prawdziwy wersal na wyludnionym afterze w promieniach nadchodzącego ukradkiem świtu.
Skryty za chillwave'ową mgiełką house pod kilkudniową, ekstatyczną imprezę wieńczącą istnienie świata. George chce, żebyście zatracili się w tańcu tak, jak gdyby jutra miało nie być.
George jak szalony czerpie z muzycznego dorobku lat dziewięćdziesiątych. Gość nie ma za grosz wstydu, ale na szczęście talentu do łączenia różnorakich nitek w okazały ścieg pod dostatkiem. W przypadku “Dumb” mamy do czynienia z bardzo udaną wypadkową szugejzowej mgiełki spod znaku MBV, indierockowej, leniwej melorecytacji z okolic Pavementu (0:53), a nawet odrobiny madchesteru. To wcale nie jest takie głupie połączenie, a nawet wręcz przeciwnie.
Komentarz czytelnika (Wojciech Chełmecki): Pochodząca z Manili Jess Connelly ma pracę, pager i kolejny dowód na to, że eteryzm i erotyzm idą w parze z rytmem i bluesem. Obsesyjny, nadawany z głębi oceanu hook "On My Way Up" świetnie odnajduje się w (po)trapowej rzeczywistości, a westowskie interludium tylko podkreśla zawarty w nim, rozdygotany komunikat. Romans z duchem w królestwie mglistego r&b, a wszystko to szyte na miarę 2018 roku – czy potrzebujecie dziś czegoś więcej?
Trochę trudno uwierzyć, że ten gość ma dopiero 19 lat. Jak słucham jego kompozycji, to mam wrażenie, że obcuję z jakimś profesorem nadzwyczajnym od progresji akordowych, a przy okazji świetnie się bawię. Trzecia piosenka w dorobku Juliena to wysublimowane Tame Impala z Nikiem Kershawem w składzie. Jestem w tym szlachetnym utworze zakochany bez pamięci.
Louis trochę posmutniał, ale zupełnie mu to nie przeszkadza w komponowaniu kolejnych szlachetnych, bardzo ładnych piosenek, które dostarczają samych przyjemności wszystkim uzależnionym od niebanalnych progresji poptymistom. W drugim singlu promującym płytę w Brainfeederze (gość w końcu doczekał się należytego doceniania) gruntownie wykształcony muzycznie Kalifornijczyk stoi na kojącym rozdrożu między beachboysowskimi harmoniami a thundercatowskim jazz-soul-popem. Ten to ma szczęście, bo obojętnie w którą stronę pójdzie, to i tak będzie dobrze.
Jest coś urzekającego w tej wyprodukowanej przez jednego z naczelnych bitmejkerów Drake'a balladzie. Wieczorne, niespieszne r'n'b oświetlone dogasającym, afterowym blaskiem edmu (sampel z Portera Robinsona). Głosować na Carey albo gtfo.