SPECJALNE - Ranking

Najlepsze polskie single XX wieku

11 listopada 2015

Roxa: Miłość Zła

60Roxa
Miłość Zła
[PZN ZWiN, 1987]

Roxa, zapomniany zespół, o którym wiadomo niewiele, może służyć za modelowy przykład polskiej grupy popowej z lat 80. Począwszy od nazwy nawiązującej do The Police, być może najważniejszej inspiracji dla polskiego rocka tego okresu (chociaż w muzyce Roksy nie słychać jej tak bardzo jak u Lady Pank i Perfectu), po brzmienie łączące niezwykle melodyjny słowiański pop klawiszowy w stylu Papa Dance z nowofalowo potraktowanym instrumentarium rockowym. "Miłość Zła" z ich jedynej kasety to ich numer najbardziej zasługujący na miano zagubionego klasyka (chociaż singiel "A Ona Tańczy” nie pozostaje daleko w tyle). Jest tu groteskowy fatalizm debiutu papsów ("zabija mnie twoja miłość / przygotuj jesionkę dębową") i hook, który również by pasował do tej płyty, ale jest też czyściutka, minimalistyczna i kłująca gitara i prawie fusionowa zagrywka basu przypominająca "Bez Ograniczeń". Wyobraźcie sobie numer Duran Duran ze złotego okresu nagrany na słabą taśmę i zakopany pod ziemią na trzydzieści lat. Muzycy Roksy musieli sobie wyobrażać swoje piosenki w szkliście klarownej produkcji z zachodu, ale brzmienie na granicy rozpadu dodaje tylko "Miłości Złej" uroku. –Łukasz Konatowicz

posłuchaj »


Czerwone Gitary: Nie Zadzieraj Nosa

059Czerwone Gitary
Nie Zadzieraj Nosa
[Pronit, 1966]

Rote Gitarren to nasze dobro narodowe (zawierające nawet "Rotę" w nazwie – trochę jak tradycyjne polskie potrawy w rodzaju śledzia po japońsku, barszczu ukraińskiego czy ruskich pierogów itd., itp., nie mówię tutaj nawet o "wolimy kotleta od Mahometa" ["tradycyjny, rodzinny, po kościele" – 10.0 dla mnie ten mem]). Dobro "narodowe" w tym prawdziwym sensie, że ta kapelka miała w latach 60. niewiarygodną wręcz serię singlowych delicji i każdy tam znajdzie swojego faworyta, bo jest z czego wybierać – od novelty kuriozalnie zaczepnej "Matury" i tęsknej "Historii Jednej Znajomości" przez kinksowskie "Nikt Na Świecie Nie Wie" i zakamuflowany szantaż samobójczy w "Takie Ładne Oczy", aż po podtekstowy bigbit "Dozwolone Od Lat 18-stu" czy prawie liturgiczny lament "Anny Marii".

Osobiście niemal zawsze stawiałem na psychodeliczne, nieco lennonowskie (mimo ogólnie bardziej daviesowskich skłonności autora) "Kwiaty We Włosach", ale ostatnio mnie olśniło i dopiero skumałem muzyczno-tekstową potegę niepozornie skocznego "Nie Zadzieraj Nosa". Bo obadajcie uważnie co tu się dzieje - piosenka "formatem" banalna, jakby do podrygiwania, a jednak kiedy śledzę jej przebieg kompozycyjny, to trochę przypomina mi się anegdota jak Yorke i J. Greenwood ścigali się "kto wciśnie więcej akordów" w "Just" (taka zabawa dla songwriterskich pojebów – normalsom nie polecam). Otóż mamy tu na oko z milion akordów i jak gdyby nigdy nic typy "hrajo se" peerelowski, reżimowy bigbit dla młodzieży, o co chodzi w ogóle, kto gdzie stał, a gdzie ZOMO?!

Żeby było mało, to tekst Gaszyńskiego, niby zwyczajna, tania, szablonowa rymowanka, uderza w ton metafory pomnika trwalszego niż ze spiżu: "jutro odjeżdżamy" (czyli to co nas wszystkich czeka) "lecz nasze piosenki... łatwo zapamiętać" (czyli to, co po sobie możemy zostawić). Bez puenty tym razem. –Borys Dejnarowicz

posłuchaj »


Ewa Kuklińska: Nie to nie dla mnie

058Ewa Kuklińska
Nie, To Nie Dla Mnie
[Polskie Nagrania Muza, 1991]

Najbardziej Jurksztowiczowy kawałek nie skomponowany przez Krzesimira i najbardziej Cyganowy tekst nie napisany przez Cygana, "Nie, To Nie Dla Mnie" to parę lat spóźnione, ale bezbłędne sięgnięcie po wspaniałe wzorce PRL-owskiego bubblegum-popu. Iskrząca, swawolna, dyskotekowo-funkowa perełka w dorobku Marka Bychawskiego to zarazem jedna z najwspanialszych piosenek ERY Dyskoteki Pana Jacka. Od stóp do głów i od głów do stóp, ciało słuchacza przechodzą na zmianę ciary rozkoszy i wstydu, choć bardziej te pierwsze, od wstępnego pierdyknięcia refrenu poprzez frywolne zawijasy melodyczne w zwrotkach, wieńczone hedonistyczną przedrefrenową kulminacją. Pięknie kroku dotrzymuje Wojciech Jagielski, dostarczając, wzorem Mistrza, mnóstwo świeżego materiału na granicy zajebistości i przaśnej żenuy: "Poglądy, łóżko też dzielić wciąż / Z jednym panem, bo pan się WABI mąż" (wycapslockowanie moje) lub "Obiadki piąta pięć, prania huk / Kwilą dziatki, sąsiadki wyje wnuk /A książę z bajki zbyt głośno je / W nocy chrapie, bądź łapie tam, gdzie chce". I kiedy Kuklińska w ostatniej zwrotce wyśpiewuje pełną piersią "O innym życiu śnię", jak by to ujął sam Jacek Cygan, ja jej wierzę. Tak dobre to jest. –Michał Zagroba

posłuchaj »


Republika: Sexy Doll

057Republika
Sexy Doll
[Tonpress, 1983]

Ciechowski, wiesz... nie potrafię w tej chwili przytoczyć innego polskiego muzyka, który cieszyłby się tak nieskazitelnie czystą opinią na równi wśród licealistów, studentów, krytyków muzycznych, fanów The Dumplings, właścicieli korporacji czy bejów spod monopolowego. Kiedyś zastanawiałem się, skąd bierze się ten wręcz bezkrytyczny odbiór jego osoby i może to dość wyświechtane, wyeksploatowane na wszystkie możliwe sposoby stwierdzenie, ale klucz tkwi chyba w tej ogromnej uniwersalności wszystkiego, czego się nie dotknął w okresie swojego prime time. Czy to jako kompozytor, czy jako producent, czy jako tekściarz, czy jako wokalista, czy jako po prostu symbol pewnego pokolenia – z każdej z tych ról potrafił się wywiązać bez zarzutów. Ale od początku. 1983 – Republika konsekwentnie przedzierała się już wtedy przez listy przebojów ze swoim debiutanckim repertuarem, lecz trudno nie przyznać, że był to przełomowy rok dla Ciechowskiego i samego zespołu. W styczniu w końcu pełnoprawne wydanie pierwszego, podwójnego singla, następnie w kwietniu kolejny singiel (współtworzony właśnie przez "Sexy Doll") i płyta długogrająca, wszystko to naturalnie świetnie przyjmowane przez krytykę i entuzjastów nowofalowego grania. Odpowiedzią na pytanie, dlaczego po dziś dzień większość fanów urodzonych kilka dekad wstecz potrafi wyrecytować z pamięci wszystkie linijki obecne na płytach swojego ulubionego zespołu, jest właśnie wspomniana uniwersalność – wersy Ciechowskiego, choć były wyśpiewywane lata temu, obrazowały alegorycznie upakowane zjawiska bliskie każdemu człowiekowi. I świetnie odnajdują się one również w dzisiejszych realiach, o czym świadczy przykład "Sexy Doll". Intensywnie sunąca sekcja rytmiczna, nadające ekspresję stuknięcia fortepianu, wylewająca się z wokalu paranoja doskonale korespondują z rozkminą o współczesnej seksualności na podstawie stosunku z sex-shopową laską. –Rafał Marek

posłuchaj »


Natalia Kukulska: W biegu

056Natalia Kukulska
W Biegu
[PolyGram, 1997]

U źródeł mojego poptymizmu tkwi (tkwiło?) przekonanie, że chociaż przemysł muzyczny kieruje się zyskiem, to wcale nie oznacza to, że musi tworzyć i sprzedawać wyłącznie chłam. I wygląda na to, że było tak przynajmniej do momentu, w którym była w nim kasa. Rafał Malicki, człowiek, który pewnie o wiele lepiej niż ktokolwiek z nas orientuje się, jak robi się dzisiaj w Polsce pop, mówi, że faktycznie chodzi o hajs – no i o ludzi. Kiedyś wrzuciłem sobie "W Biegu" na fejsa, opatrując go klasycznym komentarzem w stylu "kiedyś było lepiej", na który Rafał odpisał: "Kiedyś na płyty pop były budżety, a dziś budżeciki – artysta sam nie wyłoży z własnej kieszeni 60 tys. (a wytwórnia już nie da, bo się nigdy nie zwróci), a tak to kiedyś wyglądało. Wspomniany przez Ciebie numer 'W Biegu' i cała płytę robił Kukulskiej Olszak, nagrywając w najlepszych studiach z najlepszymi sidemenami itd. To były płyty robione tak samo jak w USA".

Dzisiaj nawet w USA robi się tanio, szybko i chujowo (sprawdźcie sobie "Rolling In The Deep" w studyjnej wersji Arethy Franklin, co za zbrodnia), więc czego się spodziewać, ale nie chciałbym, żeby ten komentarz po raz kolejny poszedł w kierunku "kiedyś-to-była-muzyka", bo już ich zbyt dużo w życiu napisałem. Chodzi mi tylko o to, że "W Biegu" naprawdę brzmi jak zrobione za solidny hajs. Posłuchajcie, jak to jest zaaranżowane. Przewodniego motywu nie powstydziłoby się Jamiroquai, gitary i basu Bernard Edwards z Nile'em Rodgersem, a saksofonu... no, saksofon jest tu chyba najsłabszy, ale tak jak w "How Will I Know" robi swoje. A przy tym wszystkim to jest pop dla wszystkich ludzi, z refrenem, który śpiewała cała Polska. Wtedy nie słuchałem raczej Kukulskiej, a na dodatek do tej pory wolę "Decymy" (wspaniały, w mojej opinii wyjątkowy nie tylko jak na Polskę numer, ale jakoś z założenia przegrany w takim rankingu), co nie zmienia faktu, że "W Biegu" to tvp-pop at its finest. Kiedyś wrzucałem go do jednego worka z Szansą Na Sukces i Familiadą jako ubogiego krewniaka zachodniego dance-popu, dziś takie uproszczenia wydają mi się absolutnie nieuprawnione. –Kamil Babacz

posłuchaj »



Andrzej Zaucha I Dżamble: Opuść moje sny

055Andrzej Zaucha I Dżamble
Opuść Moje Sny
[Polskie Nagrania Muza, 1970]

Uchylę rąbka tajemnicy: Wołanie O Słońce Nad Światem otarło się o naszą zeszłoroczną listę albumową, odpadając właściwie na samiutkim finiszu. Cóż, delikatnie to ujmując – nie zgadzam się z tą kolektywną decyzją redakcji. Piszę ten tekst z pozycji zdeklarowanego fana tego wysmakowanego, eklektycznego krążka, ale nawet z tej perspektywy nie mam serca go bronić w obliczu tak bezpośrednio nośnego i zwyczajnie, po ludzku pięknego kawałka jak "Opuść Moje Sny". Ten wyczyszczony z firmowego dżamblowego patosu bonus do późniejszej reedycji jedynej płyty krakowskiego zespołu jakby mimochodem zjada ją w całości popową lekkością i rozkoszną przejrzystością motywów. Potężne, soulujące wokalizy Zaucha zastępuje interpretacją subtelną jak leciutka, letnia chmurka, sekcja również zrzuca kilka kilogramów, a natchnione, jazzowe klawisze z brazylijską gracją na dobre wprowadzają do krainy mlekiem, miodem i ślicznymi refrenami płynącej – przy czym temacik z intra mógłbym zapętlić sobie w nieskończoność i wyobrażać jako zagubiony, pre-house’owy klasyk. –Wojciech Chełmecki

posłuchaj »


Świetliki: Pogo

054Świetliki
Pogo
[Music Corner, 1995]

Ostatnio źle sypiam. Złe spędza mi sen z powiek. Przez te dwadzieścia-kilka lat, jakie minęły od wydania debiutu Świetlików, wiele rzeczy się tak znowu nie pozmieniało. Badylarz nadal robi za biznesmena, badyl za symbol męskości, a rzeczywistość co i rusz zakrzywia się, przybierając kształty groteskowej hybrydy i charybdy. Cinkciarzy się nasz chleb powszedni. To poeta miał na myśli: gdy to atakował, gdy to pokazywał przykład własnego trojanowania, a w końcu wezwał płomienie, siłą żarliwych życzeń ludzi wrażliwych. W tej materii constans. "Pogo" pokazuje, jak groźna może być w odpowiednich rękach nawet jedna odpalona w tłumie raca i jak dobrze jest czasem zamknąć oczy, by czekając na ogień, dać się ponieść perwersyjnym marzeniom o samospaleniu. –Wawrzyn Kowalski

posłuchaj »


Krees: Wszystko umiesz

053Krees
Wszystko Umiesz
[brak informacji]

Możliwe, że gdyby nie eks-rednacz portalu Screenagers.pl, to nigdy nie poznalibyśmy zarówno utworu "Daleki świat" grupy Wrak, jak i piosenki "Wszystko Umiesz" formacji Krees. Kuba rozpisał zresztą bardzo dobrą notkę na temat tego numeru i właściwie trudno napisać mi coś od siebie, gdyż zgadzam się z praktycznie wszystkimi argumentami, którymi potwierdził zajebistość tego tracka. W zakamarkach archiwów zachowały się cztery numery Krees. Dodam tylko, że są to cztery świetne numery. Jednakże klawiszowe hooki, porywająca gra basisty, spiętrzające się harmonie wokalne i fantastyczna lekkość tego kawałka pozwalają mi powiedzieć wam pewną rzecz wprost: ”Wszystko Umiesz” to crème de la crème w twórczości Pomorzan. Mondeo pop, adult contemporary, sophisti-pop – nazywajcie to jak chcecie, bo "Wszystko Umiesz" to jeden z najbardziej karygodnie przeoczonych popowych diamentów w historii naszej fonografii i dobrze, że tego typu rankingi mogą to dobitnie wyeksponować. –Jacek Marczuk

posłuchaj »


Budka Suflera: Bez Satysfakcji

052Budka Suflera
Bez Satysfakcji
[1982]

"Czy jesteście gotowi na BUUUDKĘ SUFLERA"? Jeśli chodzi o "Bez Satysfakcji", to okazuje się, że jesteście, ale sprawa jest nieco bardziej złożona. Otóż podczas nagrywania longplaya Za Ostatni Grosz Jan Borysewicz, który był gitarzystą Budki od 1978 roku, skomponował trzy utwory: "Nigdy Nie Wierz Kobiecie", "Nie Ma Końca Tej Podróży" i właśnie "Bez Satysfakcji". Zespół jednak postawił na utwory skomponowane przez Romualda Lipko, co przyczyniło się do odejścia z zespołu Borysewicza, który zabrał ze sobą Andrzeja Mogielnickiego (btw, autora tekstu do "Bez...") i wspólnie założyli Lady Pank. Ale tak właściwie za symboliczny początek działania tej drugiej kapeli można dość śmiało uznać omawianą w tej chwili piosenkę − symptomatyczne, że JAN BO umieścił ją później na składance The Best Of Lady Pank z 1990 roku i, co więcej, "wymienił" wokal Romualda Czystawa na swój własny. Oczywiście reszta pozostała bez zmian, bo co tu zmieniać − wszystkie elementy układanki są nie tylko chwytliwymi hookami, ale też każda z nich posiada własny koloryt. Początkowy riff z delikatnego szybko przechodzi w zeppelinowskie młócenie wiosłem, w zwrotce odzywa się Dżem (storytelling Czystawa) przepleciony z blues-rockiem namecheckowanych Stonesów, natomiast refren płynie od fantastycznie odkształconego akordu ("Przez życie przejść wyłącznie na scenie") na modłę The Smiths i dostarcza power-popowych przyjemności. Później Borysewicz tak tasuje kompozycyjnymi ogniwami, że nie sposób się nudzić (na przykład obadajcie moment w 1:22). Więc może wszystkiego mieć nie można i życie nie jest bajką, ale jeśli tworzy się taki kawałek, to satysfakcja jest gwarantowana. –Tomasz Skowyra

posłuchaj »


Top One: Światła Wielkich Miast

051Top One
Światła Wielkich Miast
[Caston, 1990]

 

 

 

Top One

–Wojciech Sawicki

posłuchaj »


#100-91    #90-81    #80-71    #70-61    #60-51    #50-41    #40-31    #30-21    #20-11    #10-01

Redakcja Porcys    
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)