SPECJALNE - Ranking

20 najlepszych singli 2008

18 stycznia 2009



Dobra tam, nie oszukujmy się. Szczerze, to 2008 nie urodził tylu tracków do namiętnego repeatowania, na ile liczyliśmy. Wręcz odwrotnie, zaobserwowaliśmy wyraźny zastój w dziedzinie popu – stagnacja dotknęła zarówno świat parkietowej komerchy oraz r&b (gdzie zniknęły nagle perełki okupujące szczyty list przebojów i ekrany telewizorów!?), jak i hip-hopu (o co chodzi, gatunek zamiera?). I co tu począć, co robić. A jednak ktoś powiedział – nie ma złego roku dla muzyki, czasem trzeba tylko uważniej poszukać. I na szczęście powiedział to, zanim ułożyliśmy nasz ranking. Było głosowanie i już wiemy wszystko – te piosenki powinny się spodobać nawet licealistkom.


20Muchy
Państwa Miasta
[Polskie Radio]

Robocze top 5:
1) "Wam to dobrze. Wy młodzi jesteście, a ja gdzie pójdę, jak tylko przesłuchiwać umiem?". "Idź dziadek do Polskich Nagrań. Na łowcę talentów".
2) "Stopczyk, co Wy tam palicie?". "Ja? 'Radomskie', ale jak pan major woli, to Franz ma 'Camele'...". "Co ty mi tu pierdolisz za uszami Stopczyk?! Na wysypisku co palicie po nocach?".
3) "Czy jest pan gotów bronić porządku prawnego odnowionej, demokratycznej RP?". "Bezapelacyjnie, do samego końca... Mojego lub jej".
4) "Nazywam się major Bień i mam stopień majora".
5) "Komisję mi skurwysyny przysłali. Budowlaną. Dom mi będą rozbierać, czy aby na pewno z materiałów odpadowych. Faktur chcą! A kto kurwa tyle lat faktury trzyma?!".

Klasyk. A tu: "Nie oszukam cię. Nie mogę spóźnić się, kochanie. Nie oszukam cię. Zegarek mierzi mnie, taksówka o tym wie. Nie oszukam cię". Ilekroć wracam do swoich tekstów na Porcys, to albo są nie na temat, albo so gay. Także tradycji musi stać się zadość. Właśnie skończył się najgorszy rok w historii muzycznej popkultury. (Jak zapomnieć?) I zostały Muchy. Czyli dobrze, ale zależy też dla kogo. Bo pewnie chcielibyście przeczytać w tym kontekście coś odkrywczego, ale o nich napisano już wszystko. Szczególnie tutaj. "Państwa Miasta" to poziom highlightów z Terroromansu i znów koledżowa miłość w tekście o skali zajebistości, jak Ona w Clerks 2.

Próbowałem wygenerować anegdotę, ale nie pamiętam za bardzo. Była taka piosenka z linijką "...a w Ameryce wiatr" (chyba). I przy niej na "zielonej szkole" (tak, tak) obściskiwałem w podstawówce jedną koleżankę z klasy, na potańcówce plenerowej. I z tym mi się właśnie kojarzy singiel Much. Że tu i tu jest relacja damsko-męska, z meteorologią w tle. A z perspektywy ostatnich wydarzeń, gdyby wszystkie państwa miasta faktycznie zamieniły się miejscami, to być może udałoby się uniknąć kryzysu gazowego? –Marek Fall

posłuchaj »



19Friendly Fires
Paris (Aeroplane mix)
[XL]

Ej macie dobre doświadczenia z Francuzami? Ja jakoś nie bardzo, wręcz odwrotnie, i chyba jestem odrobinkę uprzedzony wobec tego samo-się-uwielbiającego narodu ludzi chodzących na łatwiznę. Dlatego nie rusza mnie obietnica "One day / We're gonna live in Paris / I promise". Co innego DFAowska sekcja rytmiczna oryginalnej wersji "Paris" – intensywnie dotykają się tu Tussle z Rapture i widok jest to przedni. Wersja Aeroplane gdzie indziej nosa wściubia – i zamiast krótkiego shota otrzymujemy zapisany w dźwiękach kilkupiętrowy wzór matematyczny, mniej więcej taki jaki noszą na koszulkach niektórzy adepci matematycznych liceów. Muszą oni jakieś piękno dostrzegać w tych zawijasach, i w sumie zaczynam to rozumieć – bo też obserwowanie jak powoli ale i zdecydowanie wypełniają się poszczególne etapy dowodzonej przez Aeroplane operacji, przynoszą dużo satysfakcji. Jeśli chodzi o płytotekę autorów, to mniemam, iż nie obcy jest im zarówno Alan Braxe (oczywiście), jak i Knife. Damski wokalik jak na mnie trochę zbyt pachnie lateksem, ale nie jest to w stanie zepsuć ogólnej frajdy, nawet jeśli z samym Paryżem komuś nie po drodze. –Jędrzej Michalak

posłuchaj »



18Lisa Shaw
Music In You
[Salted Music]

''Masz tu wolną rękę, ale ta ręka ma też być trzymana na pulsie :) Nie chcę aby ominęły nas jakiekolwiek mega-głośne single ze świata'' – Panie prezesie, melduję wykonanie zadania, heh. Co prawda nie był to żarówiasty, święcący sukcesy na listach przebojów numer (w 2008 znały go z dwie osoby), ale liczę, że dzięki Porcys ta smutna sytuacja ulegnie zmianie i w tym roku już wszyscy bez wyjątku będziemy tańczyć do ''Music In You''. W skrytości ducha wierzę, że nowy joint Shaw powtórzy casus ''Sundae Love'', który to utwór swój rozgłos zdobył dopiero po naszym podsumowaniu.

Dobra koniec tego lizania się po fiutach, pora rzucić karty na stół. Z ''Music In You'' jest generalnie taki problem, że nie objawia on w pełni swojej wielkości przy pierwszym odsłuchu. To taki trochę przyczajony banger, gdyż pozornie jawi się jednym z wielu mało zjawiskowych deep-house'owych numerów, ale to tylko fasada, bowiem przy odrobinie skupienia otwierają się przed nami wrota Sezamu. Podążając za rezonującym, głębokim basem, na każdym kroku natrafiamy na budzące podziw motywy, wprawiające w osłupienie producenckie patenty. Zwróćmy uwagę choćby na boskie pogłosy w tle, które pozwalają temu numerowi oddychać, na dwukrotne urwanie się basu, na oszczędne partie syntezatorów, no i na prawdopodobnie najbardziej zapadający w pamięć groove zeszłego roku. Nie mam już siły tego opisywać, czuję się jak gąbka, która wchłonęła zbyt wiele wilgoci. Niech mnie ktoś wyciśnie. –Wojciech Sawicki

posłuchaj »



17Reel People
Ordinary Man
[Papa]

Ta kapela pierwszy raz zwróciła moją uwagę parę lat temu rewelacyjnym singlem "The Rain", który brzmiał jak zagubiony brylant z epoki Stevie Wondera przefiltrowany przez opcję acid-jazzową i z domieszką parkietowego blichtru. Zdarzało się ludziom tańczyć do tego kawałka, oj zdarzało. Album jednak nie powalał. I podobnie jest z kolejnym longplayem Reelsów – prawdę powiedziawszy, "na dzień dzisiejszy", w Zawierciu, jest on okropnie nudny (nie że słaby, tylko nudny w swoich geometrycznych układach septymolek – coś co mnie samego zadziwia, jak to może być nudne, ale widocznie może). Brak jakiegoś błysku, olśnienia, iskry. Poza jednym indeksem właśnie. "Ordinary Man". Wyrafinowanie skoków modulacyjnych tej kompozycji mogę z pełną odpowiedzialnością nazwać chlubną kontynuacją spuścizny Steely Dan. A porównanie ze Steely Dan..."Well, you've heard these songs". –Borys Dejnarowicz

posłuchaj »



16Little Boots
Stuck On Repeat
[679]

Źle wyszło, że ten wałek był dostępny już od początku roku, to jego potęga troszeczkę zdążyła się zakurzyć. A takie "Meddle" już dreszczy nie wywołało. Odświeżyłem sobie na okoliczność rankingu i trzepło jeszcze bardziej niż przy pierwszym spotkaniu. To, w jak niespieszny sposób Victoria z Goddardem odsłaniają karty dyskotekowego podkładu sprawia niemal erotyczną przyjemność (ze szczególnym uwzględnieniem klików w drugiej minucie). Pisałem w lutym, że chciałbym, żeby wszyscy słuchali tego na szkolnych dyskotekach. I jak się okazało, podobne myślenie życzeniowe prezentują poważni ludzie z BBC, tytułując ją nadzieją 2009. A tak naprawdę to pojaramy się tym jeszcze kilka dni, zapomnimy o kawałku w czwartek. Potem w marcu Victoria wyda płytę, którą my w listopadzie podsumujemy shortem na 5.8, że nie ma bangerów na miarę wczesnych singli, ale sympatyczna z niej laska. I tyle. Zamiast antycypować przyszłość wraz z redaktorami BBC, porozkoszujmy się więc tym, co w zasięgu ucha. –Filip Kekusz

posłuchaj »



15Uffie
Robot Oeuf
[Ed Banger]

Uffie jako ikona hedonistycznego pokolenia, Uffie i skutki post-feminizmu, Uffie jako artystka definiująca quasi-rap jako ważną formę wyrazu, bla bla bla. Uffie i zajebisty singiel za singlem, Uffie wywołująca pierwotne instynkty, Uffie i imprezowy kawałek roku."You don't have to buy me drinks, I'm UFFIE and I shine". Leci na repeacie i ciężko jest wyłączyć, a teoretycznie nie powinno być. Nie należę do jej die-hard-fanów (choć to zaczęło się zmieniać), nie lubię jakoś specjalnie electro, nie kocham się w nagraniach Ed Banger crew, choć nadal wolę ich, niż większą część huku, który zagościł w klubach niedługo później. Ale Uffie. Po rewelacyjnym "First Love", dla mnie w czołówce 2007, wydaje, co było nawet ciężkie do pomyślenia, jeszcze lepsze "Robot Oeuf". Dostajemy electro-łupanę, ale jak pełną klasy, jakichś drobnych modyfikacji, podcięć, jak chwytliwą, banalną i niesamowitą. Utwór-definicję. Rozwój – względnie spokojny, hipnotyzujący, zaciągany początek utworu, psycho-chichot w 1:17-1:20, stopniowe nabieranie tempa, prawie wykolejenie się około 1:50, koło 2:10 świat zaczyna wirować i powoli na rwanym bicie staje na nogi. LET'S GET DRUNK AND FREAKY FLY. Uffie tym swoim quasi-rapem przez pół utworu mówi właściwie o tym, że jest przyćpaną dziwką, a ja nie potępiam, jak postąpiłbym z Peaches na przykład. Raczej reakcja jest taka: "Wow! To całkiem fajnie!". Przez drugą połowę nawija o mocarności Ed Banger crew. Do tej pory takie zachowanie przystoiło tylko Murzynkom z dużym tyłem, a reakcją i tak było ziewanie. "If you hate it's 'cause you're not hot as the Ed Banger crew". Coś się skończy, kiedy wyda płytę. –Kamil Babacz

posłuchaj »



14Wynter Gordon
Surveillance
[Atlantic]

Moje 6.0 już w marcu śmierdziało nieuczciwością. Nie wystawia się takich ocen utworowi, który już wtedy nie mógł mi wyjść z głowy. Wypierdalamy tę planszę, nie ma kurwa tej planszy. Mamy ten prosty beat i nic się nie zapowiada, panna podbija do mikrofonu i daje zwrotki jakby na kompletnym spontanie, a gdy przechodzi do mostka, ma mnie w garści. Jednak to z jaką siłą rozwala refren jest zupełnie nieoczekiwane, jak fantastycznie brzmi to rwanie frazy, jak autentycznie wychodzi szaleńczo zaciągnięte "I can't take it!". Jak to się zgrywa zresztą z warstwą tekstową, bo kiedy wielu narzeka, że pop jest o niczym, tutaj ewidentnie o czymś to jest – o toksycznej relacji, w której dziewczyna jest inwiligowana, co doprowadza ją na skraj wytrzymałości i w końcu zbiera się na zakończenie wycieńczającej sytuacji, ogłaszając mu "this paranoia about to make me make you vacate". Ostatnie single Timbalanda ("give it to me, give it to me, give it to me"), Spears ("gimme gimme more"), czy Rihanny ("umbrella-ella-ella") są do odstawienia na bok, wszystko co najlepsze w popie ostatnich paru lat zostaje zgarnięte i wrzucone tutaj, łącznie ze świetnym łączeniem dance-popu z r&b.

Nie wiadomo kiedy mijają te 3 minuty i 14 sekund, zostawiając trochę z poczuciem niedowierzania. Wynter Gordon pojawia się nie wiadomo skąd, wcale nie ma za sobą jakichś wielkich producentów, a pisze (!) sobie utwór brzmiący jak pełen hooków klasyk. Kluczem do wszystkiego nie są wcale jakieś niesamowite środki, chociaż syntezatory i bas w mostkach są niesamowite. Najważniejsza, jak to w wybitnych popowych singlach powinno być, jest tu melodia, która ani przez moment nie błądzi, która jest rozdawana i repetowana w takich proporcjach, że odczuwam zaspokojenie, ale wciąż proszę o więcej. Nie da się powiedzieć nic lepszego o popowym kawałku, ponad to, że słucha się go godzinę i nie odczuwa zmęczenia, a to w końcu najczęściej zapętlany przeze mnie utwór ubiegłego roku, w którym nie odkrywam z kolejnym przesłuchaniem jakichś kolejnych warstw i producenckich sztuczek, ale zatracam się w melodii. Nie wiem tylko czemu to jeszcze nie jest światowy przebój. –Kamil Babacz

posłuchaj »



13Furia Futrzaków
Cukier W Kostkach
[white label]

Nie za bardzo wiem, co odkrywczego mogę dorzucić w temacie mojej ulubionej polskiej piosenki z 2008 roku. Jednego jestem pewien – czekałem długie lata na taki kawałek. Jasne, bardziej można było spodziewać się czegoś takiego po Ramonie Rey czy Reni Jusis, a tu, kompletnie znikąd dla mnie, wzięła się Furia Futrzaków i pozamiatała. Po zapoznaniu się z ich pozostałym (skromnym jeszcze) dorobkiem widać, że to nie jest to bynajmniej jednorazowy wystrzał i jeżeli ktoś ma w Polsce zaszczepić pop na naprawdę wysokim poziomie, to zrobią to właśnie oni.

Niewątpliwymi atrybutami tego utworu są jak dla mnie przede wszystkim dwa składniki – bezbłędny, uwodzicielski wokal Kingi Miśkiewicz i wibrujący podkład, jakiego nie powstydziliby się Junior Boys. Całość owocuje przebojową i seksowną mieszanką, która jest przy tym najlepszym polskim popowym kawałkiem od czasów... Hm, od naprawdę bardzo dawna. Tu po prostu nie ma zbędnych dźwięków, a Furia Futrzaków jak na debiutantów poraża dojrzałością i, że tak to ujmę, wysoką samoświadomością muzyczną. "Cukier W Kostkach" ewidentnie podnosi oczekiwania wobec wszystkiego, co nagrają w najbliższej przyszłości, ale ja szczerze wierzę, że podołają temu zadaniu. No bo jak nie oni, to kto? –Kacper Bartosiak

posłuchaj »



12Sway feat. Lemar
Saturday Night Hustle
[Dcypha]

Niby to tylko remake, ale niczego więcej nie wymagam od radiowego singla. Umiarkowanie wariuję na punkcie tej mozaiki, złożonej z upopowionej, jak na grime'owca, chwytliwej nawijki, rasowych neo-soulowych wokaliz, wyśpiewanych tak "charakternie" przez Sewuese, że swobodnie mogłaby ona za swój brawurowy wkład tutaj odbierać gratulacje od kogoś pokroju Diane Charlemagne, smaczków r'n'b, głównie w postaci partii Lemara "Sunday Monday Tuesday Wednesday Thurdsay Saturdaaay", uwypuklonego i wzmocnionego w stosunku do pierwowzoru ("Saturday Love" Cherelle – trzeba się zapoznać również) oraz elegancko przyozdabiających refren żeńskich chórków. Migotający w tle motyw brzmi trochę jak kolejna, nieco skarlała, wariacja na temat Stardusta – i chociaż napędza kawałek, pozostaje na drugim planie, nie rzuca się na ucho. Żywy, lecz nie nachalny bit uzupełnia kilka stonowanych, delikatnie muskających akordów klawiszowych. Nie zapominajmy też o wychuchanej robocie producenckiej autorstwa Shuxa. "Saturday Night Hustle" jest dla tej listy tym, czym "So What" Field Moba było dla listy 2006. –Michał Zagroba

zobacz klip»



11Q-Tip
Gettin' Up
[Universal Motown]

To jak ten gość sobie nawija. Z podkładem czy bez. Czyściutko, płynnie. Jakby od razu wiadomo, o co chodzi. Bez konserwantów i sztucznych barwników. Płynie sobie naturalnie jak Biała Lądecka. Tutaj akurat, na takim cieplutkim, prostym, klawiszowym samplu. Błogo, że aż wstyd. Bas pogłębia dno, jakieś soulowe chórki, handclapy w okolicy, wszystko podane na spokojnie.

- Wstawaj, wstawaj stary. Mam ćwiczenia o dziewiątej.
- Dobra, jasne, już się ogarniam.
- Luz, może jakaś muzyka. O, zobaczę, co tam się u Was dzieje. Jakiś Halicki, pisze o jakimś hip-hopie.
- To wrzuć na Youtubie.
- Kurde, nie mam czasu jednak, bo... No dobra, zdążymy, ale jak będzie słabe, to się tam przejadę do niego. Daleko?
- Kurwa, stary, pod Białorusią.
- Niedobrze... Ale nie, czekaj, nie trzeba jechać.
- No, fajne, fajne. Dobra, jestem gotowy, w sumie.
- Kawki?
- Człowieku! –Jan Błaszczak

posłuchaj »


#20-11    #10-1   

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)