RECENZJE
World Is A Beautiful Place & I Am No Longer Afraid To Die
Between Bodies (EP)
2014, Broken World
The World Is a Beautiful Place & I Am No Longer Afraid to Die za sprawą Whenever, If Ever pokazali w 2013 roku, że zmasowany atak nowofalowego emo nie musi być nudny, że nie potrzebujemy do szczęścia kolejnych klonów chicagowskich legend Cap’n Jazz. Analphabetapolothology zostało nagrane raz i starczy, więc topshelfowe You Blew It! oraz francuski Sport to twory zupełnie zbędne, którym grzecznie należy zwrócić uwagę, że nie przewiduje się dla nich miejsca w tym nurcie. Gatunkowym pobratymcom zabrakło świeżego spojrzenia na przeżutą już materię, post–rockowego zacięcia i reprezentatywnej dla najntisów pierwotnej i niedojrzałej lirycznej emocjonalności. Tej ostatniej, wpakowując ją w innowacyjne kompozycyjne ramy, zgrabnie łączące zgoła różne muzyczne kierunki, TWIABP dali upust w absolutnym opus magnum kapeli – zamykającym debiutancki krążek siedmiominutowym "Getting Sodas". Wszystko dopracowane tak, że – nie ma co się oszukiwać – jawili się oni najjaśniejszą postacią hulającego w najlepsze emo revivalu. Rozbudzony apetyt i ogromne pokłady nadziei zderzyły się jednak ze smutną rzeczywistością. Muzyczna progeria – zespół chciał za wszelką cenę dojrzeć, co niekoniecznie wyszło mu na dobre.
Porzucając w warstwie lirycznej swoich piosenek nastoletnią naiwność i starając się za sprawą kolaboracji z poetą, Chrisem Zizzamią, wspiąć na wyżyny egzystencjalnych przemyśleń i sięgnąć istoty metafizycznych doświadczeń, TWIABP pozwolili w całości pochłonąć się konceptowi, który ich najzwyczajniej przerósł. Between Bodies to nic innego jak nierozkwitła, stłumiona w zarodku i ograniczona gitarowa estetyka ze spokojniejszych partii Whenever, If Ever prowadząca narrację ze studentem-tryhardem drugiego roku filozofii na średnio renomowanym uniwersytecie w Connecticut. Chris chyba nie do końca uzmysławia sobie, że żaden z niego Buddy Wakefield, a reszta zespołu nie wie, iż zrobienie przyzwoitej, nietrącącej kiczem emo-poetry to niebywała sztuka. Na dobrą sprawę po dziś dzień nikomu nie udało się tego dokonać w pełnym tego słowa znaczeniu. A na pewno nie zdziała się tego, próbując połączyć wiersz z długimi perkusyjnymi interludiami i w przeważającej części akustycznym brzmieniem zamiast postawienia na surowsze, mniej indie-midwestowe, granie wspomagane krzyczanym wokalem (vide Old Gray i ich autobiografia). Wszystkim ośmiu indeksom brakuje energiczności zarówno w słowie mówionym, jak i pracy gitar. Zizzamia jest zbyt statyczny. Jego każda kolejna próba zmierzenia się z nową porcją liryki jest tak samo niewyrazista, beznamiętna i bazuje na początkowej chęci przekrzyczenia linii melodycznej. Z kolei do Davida F. Bello – lidera grupy – mam żal o zdecydowanie za małą ilość twinklującego emo i ograniczenie swoich wokalnych partii do minimum. Gdyby na albumie przeważały momenty bliskie "Thanks", a nie "Space Exploration To Solve Earthly Crises", mielibyśmy przed sobą eksperyment godny rozpatrywania jako coś interesującego, zajmującego, a nie sprawiającego wrażenie nieprzemyślanego, tworzonego zupełnie po omacku.
Przykrym jest, że ośmiu chłopaków nie potrafiło zrobić jednej porządnej EP–ki. W przypadku Between Bodies nawet te dwadzieścia siedem minut niemożliwie się dłuży i zlewa w jedno długie ziewnięcie. Prócz numeru czwartego (całkowicie pozbawionego spoken wordowego elementu) trudno wyszczególnić jakikolwiek jasny punkt płyty. Następnym razem TWIABP winni się kompozycyjnie określić: czy tworzą ograniczone w formie podkłady pod młodego, wysilającego się poetę, czy też biorą sprawę w swoje ręce, a Chris stanowi jedynie egzotyczny dodatek, swoiste urozmaicenie. Na razie brakuje w tym wszystkim harmonii oraz odpowiedniego wyważenia proporcji, czego efektem jest nagranie jakościowo kiepskie, zdecydowanie poniżej potencjalnych możliwości bandu.