RECENZJE

Robyn
Honey

2018, Konichiwa 6.3

Głośnemu powrotowi Robyn, który nie do końca spełnił nasze redakcyjne oczekiwania, najłatwiej zarzucić brak zdecydowanych, wyróżniających się hitów na miarę singli z poprzednich dekad. Jednak im dłużej obcuję z Honey, tym bardziej przekonuję się, że po pierwsze – to nie do końca prawda, a po drugie – wydaje się, że tym razem celem szwedzkiej wokalistki w mniejszym stopniu była chartsowa ofensywa, ale stawiała ona raczej na rozumiany po swojemu sukces artystyczny. Na obu tych polach album ten radzi sobie moim skromnym zdaniem całkiem nieźle. W odpowiednim docenieniu go może przez chwilę przeszkadzać funkcjonujący gdzieś z tyłu głowy dorobek i potencjał Szwedki, ale pogodzenie się z faktem, że czasy klasycznego już w pewnych kręgach debiutu Carlsson nie wrócą i kilka spokojnych, wieczornych sesji z tym materiałem powinno załatwić sprawę.

Do teensowego r'n'b z Robyn Is Here faktycznie nie ma tu powrotu, Robyn odświeża za to kilka patentów z nie aż tak odległej przeszłości, a i otwiera kilka zupełnie nowych furtek. Single pełniły jeszcze funkcję pewnego rodzaju zasłony dymnej, dającej do zrozumienia, że u Szwedki właściwie wszystko po staremu. Z tej dwójki opener przemawia do mnie mocniej – Robyn wypłakuje żale po kolejnym związku na tle parkietowej maszyny poskładanej z wielką precyzją – jakieś "Hang With Me" się wkrada z tymi synthowymi arpeggiami i nośnym refrenem. "Honey" to raczej casus nudniejszych fragmentów efektu współpracy Carlsson z jej ziomkami z Röyksopp sprzed czterech lat. Pseudopościelówa, która z czasem przyspiesza i gęstnieje, ale niewiele z tego wynika.

Szczęśliwie na dwóch kolejnych indeksach Robyn zabiera nas w rejony wcześniej w jej repertuarze nieobecne. "Between The Lines" bezpośrednio odwołuje się do 90sowego house'u – za niezaprzeczalne dowody mogą służyć sample z "Gyspy Woman" czy Lil Louisa, ale klawiszowe akordy wjeżdżające po raz pierwszy na wysokości 1:16 wyjaśniają sprawę w najpełniejszym stopniu. "Beach2k20" za to jawi się jako lounge'owy, szkieletowy dżemik jakiegoś Herberta po melisie. Jedyne, co można zarzucić temu błogiemu diamencikowi, to irytująca na dłuższą metę zachowawczość – track ten po dość konkretnym "Between The Lines", teoretycznie cały czas się rozwijając, ostatecznie nie obiera satysfakcjonującego kursu.

Poza wyżej wspomnianymi fragmentami mamy tu jeszcze prosty "Because It's In The Music" z ekstatycznie odśpiewanym refrenem, chyba najbardziej nadający się na singiel numer trzy, kolejny w zestawie "Baby Forgive Me" – takie numery mogliby trzaskać dla Robyn Chemical Brothers, gdyby podejmowali lepsze decyzje (i kogokolwiek jeszcze obchodzili), zamykający całość "Ever Again" podejmujący nieśmiały, klimatyczny dialog z tegoroczną EP-ką MorMora, czy w końcu wycofaną, drugoplanową dramaturgię świetnego "Human Being" – dzieje się na całej przestrzeni Honey naprawdę sporo dobrego. Żałować można jedynie, że Szwedka i wspomagający ją producenci nie wycisnęli z niektórych pomysłów jeszcze więcej, a niekiedy mocniej nie zaryzykowali. Jako się rzekło, indeksy siódmy i ósmy to rzeczy tutaj najciekawsze, niestety poza nimi brzmi to wszystko jak dobra, ale jednak stara Robyn, jak czasem zbyt bezpieczne odświeżanie sprawdzonych patentów. Przy odważniejszych decyzjach nie byłoby z tego pewnie drugiego Sweetener, ale Szwedka wróciłaby w większej chwale.

Stanisław Kuczok    
15 listopada 2018
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)