RECENZJE

Resina
Traces

2018, 130701 7.3

Dzisiaj opowiem Wam o kimś wyjątkowym. Gdzieś na obrzeżach polskiej muzyki, kryjąc się pośród bardziej znanych oraz utytułowanych kolegów po fachu, egzystuje artystka, która nieśmiało, w swoim tempie zmienia rzeczywistość. Skromny dorobek być może nie porywa tłumów, ale wrażliwe na kreatywne osobliwości dusze niemal od razu zauważą gigantyczny potencjał. Jej spowita tajemnicą, poetycka twórczość wnika w najgłębsze rejony podświadomości ze skutecznością okultystycznego zaklęcia. Chyba tylko ona potrafi tak efektywnie wykreować mistyczny nastrój, zapewniający metafizyczne uniesienia w każdej sytuacji. Nieważne więc, czy słuchasz tego albumu podczas samotnego spaceru, rozświetlanego mitycznym blaskiem Księżyca, czy zatapiasz się w magię dźwięków w trakcie kupowania bułek na kolację, gdyż siła oddziaływania Traces polega właśnie na lynchowskim poszukiwaniu niezwykłości, schowanej za fasadą codziennej rutyny. Specyficzne brzmienie można porównać do kolekcji dobrze nam znanych fotografii, na których po raz pierwszy zauważamy dotąd niewidoczne zmiany. Niemożliwy do wyjaśnienia natłok nowych detali przeraża, intryguje, a nade wszystko hipnotyzuje.

Karta przetargowa Resiny to ciekawie zagospodarowany potencjał instrumentu. Wiolonczelistka wykorzystuje teoretycznie przewidywalne narzędzie w nietuzinkowy sposób. Mimo inspiracji konserwatywną tradycją muzycznej edukacji, Karolina Rec nie powtarza historii z przeszłości, a raczej pragnie napisać kontynuację. Autorka płyty bierze na warsztat renomowaną formułę i zniekształca ją niczym plastelinę. Z intensywnego procesu modelowania naszych oczekiwań powstaje dzieło o właściwościach mutujących banalne geny etykiety o nazwie "muzyka poważna". Zapomnijcie o nutach z akademickiego podręcznika i pretensjonalnej żądzy elitarności. Propozycja wydawnictwa Fat Cat rozsadza schematyczne konstrukcje myślowe od środka, a z rozdrobnionych odłamków powstaje impresjonizm nie z tego świata.

Ważna jest również struktura kompozycji. Zakładam, że ponieważ jesteście wytrawnymi koneserami wszelkich dźwiękowych eksperymentów, nie raz konsumowaliście sztukę, której autorzy tak bardzo oddawali się urokom wolnej formy, że po drodze gubili gdzieś pierwotną myśl, zawracając wam głowę dziesiątkami niedokończonych wątków. Na szczęście Traces nie wpada w pułapkę kuszącej swobody strumienia świadomości i unika ślepych zaułków. Oniryczna mgiełka pokrywająca utwory zupełnie nie przeszkadza w kunsztownym budowaniu dynamicznych melodii, posiadających nie tylko awangardowy pazur, ale też wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Wszystkie, także najbardziej abstrakcyjne rozwiązania otrzymują satysfakcjonującą puentę, nadającą całej tej ezoterycznej metaforyce mięsistych kształtów.

Skoro już mówimy o czystych przyjemnościach, to nie można nie wspomnieć o znakomitym wokalu absolwentki gdańskiej akademii muzycznej. Pojawiające się tu i ówdzie śpiewane wstawki uwypuklają osobliwą naturę mikrokosmosu, skonstruowanego przez Resinę. Ciężki do przeoczenia, niezwykły głos funkcjonuje jako kolejny instrument, przekazujący maksimum treści przy użyciu wyjątkowo oszczędnych środków – fonii odartej z ograniczeń narzucanych przez oparte o ludzki alfabet zwrotki i refreny. Rzeczywistość opisywana w taki sposób narzuca skojarzenia z rytualnymi chorałami, przybliżającymi nieznane człowiekowi światy przy pomocy bliżej niezidentyfikowanego, obcego języka.

Ten album definiuje piękno jako mroczny, aczkolwiek fascynujący sekret, którego odkrycie może zmienić nasze życie na zawsze. Faktycznie, wizja Karoliny Rec potrafi być przytłaczająca, lecz mnogość skrajnych odczuć, doprowadza do cennego katharsis. Obserwowanie jak surrealistyczny ni to sen, ni to koszmar łapczywie pożera komfort utopii dnia powszedniego, pozwala na eksploracje przekraczające wyobraźnię nawet najbardziej obytych psychonautów.

Łukasz Krajnik    
30 lipca 2018
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)