RECENZJE

Pains Of Being Pure At Heart
Pains Of Being Pure At Heart
2009, Slumberland
"W czwartej klasie, na jakiś miesiąc przed studniówką [rzecz działa
się w czasach starego systemu edukacyjnego; o dziwo czteroletnie licea
to teraz większy gwóźdź w trumnie małym dzieciom niż aromatyzowane
napoje piwopodobne czy równanie Drake'a – przyp. TS], a więc dosłownie
w ostatnim semestrze, pojawił się w szkole nowy uczeń. Nie wiadomo
było skąd przyszedł ani dokąd zmierza. Mówili na niego: Marzyciel
Jacek. Był to skromny chłopiec o nieznacznej posturze, krótko acz
skrzętnie przystrzyżonych włosach i zezie rozbieżnym. Jego błękitne
źrenice o tęczowym deseniu nie pomogły mu w zdobyciu nowych
przyjaciół, oj nie pomogły. Nie dość, że wyglądały jakby ktoś
manipulował proporcjami pigmentów w jego tęczówce, to jeszcze posiadał
tę przerażającą zdolność do obserwacji tylko i wyłącznie skrajnych
planów w poziomie. Nosił trampki w pastelowych kolorach – tak
pastelowych, na jaką tylko pastelowość pozwala splot płócienny i
właśnie to wpływało na jego rozpoznawalność. A potrzebował jakiejś,
ponieważ był raczej nieśmiały, często uciekał przed rozmową. Niektórzy
mogliby o nim powiedzieć: przytrzymany. I w jakimś stopniu
uchwyciliby całą społeczną recepcję jego zdolności umysłowych tym
jednym określeniem, bowiem Jacek nie tylko nie rozumiał matematyki,
ale też nudziła go chemia, nie chodził na historię, zasypiał na
niemieckim. W skrócie: nie uczył się zbyt dobrze. Jedynie na zajęciach
z polskiego radził sobie jakoś, ponieważ Pani Joanna była skrycie
zachwycona wierszami, jakie przynosił jej zamiast rozprawek.
Podejrzewało się w gronie klasowym, że chodzi o erotyki, i właśnie owe
podejrzenia doprowadziły Marzyciela Jacka do upadku."
"Tato, to jakieś głupoty, lepiej na dobranoc zreckuj mi pełnogrający
debiut takiego zespołu, Pains Of Being Pure At Heart". "Ech. Doooobra.
Po polsku to będzie Bóle Bycia Bez Domieszek W Sercu, he. Wszyscy
lubią pogrobowców, ale kuuuurwa. Słuchaj. Całe nurty opierały się na
zbieraniu buraków i trzciny i robieniu z tego serduszkowego popu.
Przesłuchano, popito alkoholu, pocałowano się pod parasolem do. Nawet
twoja mamka przez to przechodziła, dlatego teraz tak w tańcu
frykcyjnie [do dziś nie wynaleziono skryptu niepodkreślającego takich
bzdur - przyp. am.] się rusza. Później, w czasach, kiedy Gopher okazał
się zbyt trudny dla masowego odbiorcy, konwencjonalizowano na potęgę i
wszystko. Bóle są jednym z tych bandów, które bardziej niż za jakąś
konkretną kolokację, powzięły się raczej za wyciąganie z całych nurtów
zarówno podejścia do montowania tego co sobie tam na brudno napisali
na kartach w piosenki, jak i nagrywania później już. Że o całowaniu i
frykcji nie wspomnę. Taka piosenka z tej płyty, "Everything With You"
("Wszystko Z Tobą"), równie dobrze może być odnoszona do Morrisseya w
jego najmniej mętnym. A nie jest, bo mówi się o hałaśliwym popie i
patrzeniu w buty. Nie mówię, że niesłusznie, tylko miej na uwadze
rozpiętość. Jest też inaczej, mniej: "This Love Is Fucking Right" ("Ta
Miłość Jest Kurwa Słuszna") to już mgiełkowa impresja na temat mnie i
jednej z twoich niedoszłych matek, na modłę amerykańskich zespołów
skupionych wokół akademickiego audytorium nie kryjącego podatności na
naleciałości brytyjskie w operowaniu ścianą gitar [tu Twój Stary
żachnął się, odkaszlnąwszy brzemiennie].
"Do jakiego stopnia to pastisz, a do jakiego robienie się w konia – życie jest nie dość długie. Słowo. Świetna płytka, gdzie by interpolacji nie uchwycić. Dorośniesz do pchlich targów kiedyś i ty, a teraz masz tu cukierka."