RECENZJE

Nite Jewel
You F O (EP)
2009, self-released
KFB: Pan się mię pyta, z czym mię się kojarzy ta nowa EP-ka Nite Jewel? Zatem. Otóż. Zima jest, temperatura na minusie bije kolejne rekordy, zjawisko średnio przyjemne. Niemniej jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że widząc to wszystko robi mi się ciepło w środku. Pamiętam jakby to było wczoraj, jak się miało te osiem, dziesięć lat i się chodziło w takie mrozy na ślizgawki. Na pewno mieliście taką za szkołą – długi kawałek oblodzonej części jakiejś niewielkiej górki. Sztuka polegała na tym, żeby w miarę normalnych butach (trapery odpadały, nie chodzi się z drewnem do lasu) wykonać pełen ślizg bez wywrotki. I nie było to proste zadanie – ileż razy zdarzyło mi się upaść na zad, to sam nawet nie pamiętam. Ale czemu ja o tym? Bo ogarnia mnie nostalgia – dzisiaj ślizgawki dalej są w tych samych miejscach, ale ślizgać się na nich nie ma komu. Chodzą te dzieciaki, grają w te gry, wydurniają się na naszychklasach. Reasumując – ta nowa generacja ssie w większości po całości. Dlatego powracanie w chwilach zwątpienia do wspomnień z lat minionych to jedno z moich ulubionych zajęć. Piona, Ramona.
RG: Good Evening wymiatało ze swoimi wokalami rozmytymi na delikatnych podkładach, a "Want You Back" to już w ogóle był czadzior, jak to mówią czadzior-ludzie. A You F O? Ma fajny tytuł. Nie wiem co się stało, ale to co było mocnymi punktami na debiucie tutaj psuje cały odbiór EP-ki. Dwa pierwsze piosenki brzmią jak popsuty samochodzik pędzący po autostradzie, który wydaje dostojnie "pryt pryt pryt", a potem przy "Another Horizon" zaczynam ziewać. Jak ziewam to wyglądam jak chiński pawian, więc nie lubię tej sytuacji, a You F O mnie z niej nie wyprowadza, ciągnąc stan przez następne piosenki. Nie chcę wyglądać jak pawian, nie chcę słuchać "pryt pryt pryt", wracam do Good Evening.
AG: Oj tam oj tam, nie ziewaj Ryszardzie, bo cię Lil Wayne niemile zaskoczy. EP-ka jest szóstkowa po trzykroć, bo i mnie się podoba, i mojej młodszej siostrze się podoba, ba, nawet mojej starej się podoba. Siostra na co dzień słucha chart popu, a mama śpiewa w chórze gospel, więc proszę mi tu nie narzekać na brak przystępności. You F O jest dziwna, urokliwa, snuje się, nie napierdala, bardziej towarzyszy niż angażuje (jakieś wąty?), każe przypuszczać, że mieszanie Lyncha z loungem to zdecydowanie droga do podążania. W ogóle zauważyliście, jak wszystkie dziewczyny ostatnio siedzą w krautrocku?
FK: Może nie powinniśmy, ze względu na sposób dystrybucji, traktować tych kilku utworów szczególnie poważnie, ale... w to, co już znaliśmy wkradają się nowe dźwięki i nastroje. Psychodela lekka wręcz ("Another Horizon"), która nie pozwala w spokoju zasnąć, na co Good Evening pozwalało i do czego zachęcało. Jestem urzeczony podskórnym niepokojem, który – wreszcie – przywołuje obie strony singla Invisible Conga People czy lepsze rzeczy Chromatics. Najlepsze, co pod tym szyldem się działo do tej pory.