RECENZJE

!!!
Myth Takes

2007, Warp 5.4

Ta płyta męczy, z tym że proszę o zachowanie dystansu do określenia "męczy". Wybrałem je z puli kilku jeszcze kandydatów, raczej w akcie bezradności. Nie mojej, tylko słownika. Otóż słuchając jej popadam w stan, z którego naturą postaram się was oswoić.

Tak jak pierwszy akapit tej recki zgrabnie buduje napięcie, przynajmniej mam taką nadzieję, tak cokolwiek nie napisałbym o stylu !!! circa 2007 wyglądałoby następująco: "Nowe !!! to karambol drapieżnego nowojorskiego groove'u, post-punkowej surowości i laptopowego sznytu na trasie dom – dyskoteka." Brzmiałoby to na tyle atrakcyjnie, że grzechem byłoby się nie skusić i posłuchać. Tak się jakoś składa, że ostatnimi czasy bezpieczniej jest o muzyce czytać niż doznawać jej w zgoła tradycyjny sposób. Jest to zapewne jednym z objawów wszędobylskiego postmodernizmu, dziwnego terminu, którym można wyjaśnić wszystko, a jeszcze więcej zagmatwać. Dlatego nie dajmy się wkręcić w szprychy szlachetnych dywagacji i powiedzmy sobie wprost, cały ten "elektryzujący" rozgardiasz miejscami się chłopakom rozjeżdża na płaszczyźnie priorytetów, nie rzadko odkrywając pokłady materiałowej mierności.

Z wyjątkiem tytułowego "Myth Takes" i singlowego "Heart Of Hearts", których taneczna proweniencja jest niepodważalna, inne kawałki gubią dość skutecznie interpretacyjny pościg. Jest z nimi trochę jak z instrukcją do sokowirówki, której dystrybutor nie przetłumaczył z chińskiego – z jednej strony, dzięki sugestywnym rysunkom poglądowym i względnie prostym schematom wiadomo, że nie masz do czynienia z filozoficznym traktatem zgłębiającym tajemnice dalekowschodniego mistycyzmu, z drugiej misterna plątanina krzaczków ku twojej rozpaczy uniemożliwia ich sensowne rozszyfrowanie, pozostawiając cię sam na sam ze wdzięczącą się z okładki panią dzierżącą w ręku szklankę świeżo wyciśniętego soku. Mówiąc krótko, ani z tego imprezowy niezbędnik, ani źródło doszczętnie zasysających uwagę kompozycji. Z zarzutów bardziej przyziemnych Offer swoją manierą wokalną może neutralizować efekty amfetaminy.

Nie to, że mam jakieś szczególne opory w słuchaniu tej płyty, koniec końców trudno odmówić chłopakom pomysłowości. Sęk w tym, że znaczne jej pokłady lokują w krokach, mających przybliżyć ich do tak pożądanego edenu cross-genderyzmu, mashupyzmu i ogólnego brzmieniowego terroryzmu, zamiast zapewnić trzymające nas w szachu hooki. W zacną tkankę swych utworów pompują preparaty mające sztucznie zwiększyć jej objętość, a tym samym oszukać wskazanie mojej krytycznej wagi. Zdaje się, że ja już zdążyłem się uodpornić na tego typu bezwstydne ingerencje i w tym właśnie upatrywałbym istoty tajemniczych mdłości o których wspominałem na początku. Brak treści na skutek nadmiaru "treści". A jeśli wy nie zdążyliście się jeszcze tego nabawić, ostrzegam że złowieszczy "postmodernizm" dosięgnie i was. Kiedyś trzeba będzie zrobić miejsce na dysku dla nowych "wspaniałych", "świeżych" i "genialnych" albumów i nie uratuje was wtedy nawet gwałtownie zwiększające się rozmiary nośników pamięci, bo jak uczy praktyka, człowiek zawsze znajdzie sposób by je czymś zapchać.

Paweł Nowotarski    
23 maja 2007
BIEŻĄCE
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)
Wywiad z Jasonem Pierce'em