RECENZJE

Mouse On Mars
Idiology

2001, Sonig 7.8

"And this year's Indie Academy Award for special effects goes to... Mouse On Mars".

"Ladies and Gentleman – Andi Toma and Jan Werner".

"Thanks Mark. First of all we would like to thank (...)".

Wywiad dla serwisu Porcys.com po zakończeniu ceremonii:

- Może najpierw opowiecie jak do tego doszło, że wspólnie założyliście zespół?
- Proste, spotkaliśmy się na koncercie death-metalowym.
- To ciekawe. Jakoś nie słychać w waszej twórczości wpływów tego gatunku muzyki. Co tam robiliście?
- Masz rację, nie słychać. Ale lubimy czarny kolor, często się tak ubieramy na przykład.
- No właśnie, w waszej muzyce słychać chyba bardziej inspiracje Autechre i Aphex Twin niż, dajmy na to, Mordor.
- Hej, człowieku. Debiutowaliśmy w tym samym roku co Autechre!
- To nie był zarzut oczywiście. Ale przyznajcie, nic nowatorskiego nie robicie.
- Przyznajemy. W końcu nie aspirujemy do tytułów naczelnych nowatorów, to tylko niektórzy dziennikarze próbują nas na takich wykreować.
- Dobra. Nie jesteście trochę zawiedzeni tą nagrodą?
- Co masz na myśli?
- No wiecie... Efekty specjalne. Średni powód do dumy. No ale zostawmy to. Przejdźmy do omawiania płyty. Opowiedzcie jak powstał pierwszy kawałek na płycie?
- "Actionist Respoke". Hmmmm... Z tego co pamiętam bawiłem się komputerem, wyszedł mi ten śmieszny motyw, przekwasiłem go na kilka różnych sposobów. Później do zabawy dołączył się Andi i tak to się zaczęło. Najpierw ja coś wymyślałem, później on. Na końcu dołożyliśmy ten pierdzący wokalik a la Prodigy i gotowe. W dwadzieścia minut wyszedł nam taki śmieszny kawałek.
- Przyznam się, że dużo bardziej podobają mi się te spokojne fragmenty albumu.
- To świetnie. Nam też. Po tylu latach istnienia na rynku jesteśmy już troszkę zmęczeni ostrzejszą elektroniką.
- Trochę przesadziłeś. Nie stronicie od elektronicznie ortodoksyjnych kawałków. Weźmy takie "First: Break". W ogóle album jest krótki, a jego środkowa część i tak nuży.
- Tak? Naprawdę? A przecież specjalnie zrobiliśmy nie najdłuższy album. Z tego co pamiętam trwa niecałe pięćdziesiąt minut. Obiecujemy, że się nad tym zastanowimy.
- Nie przejmujcie się tak. Do "Doit" jest naprawdę świetnie.
- Chcesz powiedzieć, że nie rozśmieszyło cię "Doit"? Może rzeczywiście mieliśmy wtedy za dobry humor.
- No motyw zabawny, przyznaję. I fajnie rozwinięty. W takim razie to chyba kwestia mojego nastroju.
- No i nie powiesz, że nie podoba ci się riff w "Introduce"? Naszym zdaniem jest znakomity.
- Jakoś ginie w nawałnicy innych pisków i szumów. Ale na pocieszenie powiem, że kiedyś eksperymentalnie posłuchałem sobie albumu od środka i wspomniane utwory wypadły całkiem nieźle.
- To pocieszenie.
- Ale dość krytyki. W końcu album jest świetny. Podobają mi się szczególnie pomysły na stopniowe rozwijanie wielu utworów. Tak jak chociażby "Presence" – ze zwykłej piosenki przeradza się w podniosły, poetycki pejzaż. Z kolei w "Subsequence" ten radosny jednostajny motyw przeradza się w pewnym momencie w chaos dźwiękowy, by po chwili znowu powrócić do początku. Cudownie przeobraża się także "The Ilking".
- No tak. I jeszcze zwróć uwagę ile różnych instrumentów staraliśmy się wykorzystać, żeby urozmaicić brzmienie. Na Idiology usłyszysz między innymi waltornię, trąbkę, klarnet, wiolonczelę, skrzypce i pianino.
- Akurat w tym wypadku nie jesteście osamotnieni. Wszyscy tak teraz robią.
- Może i tak.
- Nie obrazicie się chyba, jeśli porównam "Fantastic Analysis" do Play Moby'ego?
- Być może, chodzi ci pewnie o tą akustyczną gitarę?
- Tak, między innymi. No i charakterystyczny, kojący klimat. Bardzo ładne. Tym zakończeniem uratowaliście się trochę. W każdym razie gratuluję udanego albumu, życzę sukcesów i dalszego rozwoju.


PS: Tego wywiadu nigdy, rzecz jasna, nie było. A'ight.

Michał Zagroba    
11 grudnia 2001
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)