RECENZJE

Motion Graphics
Motion Graphics

2016, Domino 7.4

Kolejne dekady mijają, a nadal na porządku dziennym utrzymują się przykre dla uszu rozważania wielkich teoretyków internetowych i technologiczno-postępowych proroków. Głównie przy okazji głośnych premier kinowych uaktywniają się te dwie strony sporu i nie wiadomo, po co i dla kogo próbują forsować swoje teorie. Ostatnio można to było zaobserwować po Her Spike'a Jonze'a – już listu na papierze nie potrafimy napisać vs. głos Scarlett spoko, ale ogólnie to przesadzony, dystopijny bełkot. Dlatego właśnie należy docenić tegoroczny self-titled Motion Graphics. Chłopak w którymś z wywiadów sam przyznawał, że to temat za duży na albumowe rozważania, a jego właściwie ani nie przeraża, ani nie uszczęśliwia. A jednak udało się Williamsowi na tym półgodzinnym albumie przełożyć digi-świat na swój własny, unikalny język, który, chcąc nie chcąc, maluje całą sytuację w barwach ciepłych jak z okładki omawianego LP.

Euforyczne przesunięcia "Lense" magicznie zagęszczają się w okolicach drugiej minuty, bez zbędnych ceregieli wprowadzając słuchacza w świat Motion Graphics, po czym równie szybko sytuację łagodzi "Airdrop" – odpowiednik muzyki relaksacyjnej w chorym wydaniu Williamsa. "Anyware" to footwork na marimbę i klarnet, z przewijającym się dźwiękiem dzwonka telefonicznego, a w klasycyzującym "Minecraft Mosaic" na wersy Williamsa odpowiadają na zmianę crescendowe nawałnice i milion różnych sonicznych kombinacji, które nigdy dwa razy się nie powtarzają. Wszystko wieńczy "SoftBank Arcade", w którym na tle chóralno-ambientowych plam samonapędzające się perkusjonalia ścigają się na solówki. I tak muzyk przeprowadza nas przez swoją interpretację digitalnego kosmosu, czasami wizualizując jeszcze niektóre fragmenty.

Główny trik polega na tym, że nowojorczyk nie użył podczas sesji nagraniowych do MG żadnego "żywego" instrumentu, a wystarczy jeden odsłuch choćby gęstej od faktur, układanki "Forecast", żeby przekonać się, że to nie takie oczywiste. "I made this sampler instrument with Ableton Live that scrolls through 100 different instruments at random. When you hold the notes down it freezes the instruments in pitch and time. It never plays the same combination of instruments twice, and sort of mimics that rhythm we get from aggregated news." Ten cytat dość dobrze oddaje proces jakiemu poddał poszczególne utwory Amerykanin, a efekt tych eksperymentów to jeden z najciekawszych tegorocznych krążków z szeroko rozumianego kręgu muzyki laptopowej.

Jedyne, co trochę psuje ogólne wrażenie, to wokale. Z jednej strony jakoś kłócą mi się z koncepcją całego projektu "po drugiej stronie ekranu", z drugiej wypadają zwyczajnie słabo od strony czysto muzycznej. Williams brzmi tu jakby koleś z Hot Chip próbował śpiewać chillwave'y, jego wygładzony timbre mogłyby z powodzeniem zastąpić jakieś zdehumanizowane sample czy po prostu cisza zostawiająca więcej przestrzeni instrumentalno-software'owym niuansom tych utworów. Nie zmienia to jednak faktu, że Motion Graphics to znakomita płyta. Recenzenci próbowali zamykać ją w szufladach waporwave'u i muzyki przyszłości. Sam Williams twierdzi, że futuryzmem się nie interesował, a nagrał jedynie ambient z codziennych przeszkadzajek. Albumu tego, pomimo wymagającej formuły i nagromadzenia okołoglitchowych rozwiązań, słucha się jednak jak najwyższej próby popu z zostającymi w pamięci melodiami i porozrzucanymi hookami i to w równie dużym stopniu świadczy o jego klasie.

Stanisław Kuczok    
12 października 2016
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)