RECENZJE

Mathemagic
Mathemagic (EP)

2010, Paper Bag 6.2

FK: Porcys pędzi teraz tak szybko i jest tak cholernie na bieżąco, że już co najmniej połowa z nas podchodzi do niego na poważnie. Jesteśmy wręcz zbyt na bieżąco, co rodzi problem następujący: w opisie Mathemagic (EP) nie znajdzie się wiele nowego względem zeszłomiesięcznego komentarza do "Breakstroke". Bo niby czemu miałoby? Kanadyjczycy składają swoje (ta...) brzmienie z pomysłów, które przetaczają się przez ten portal od kilku miesięcy, a człon matematyczny w nazwie wskazuje na precyzję, niewielką możliwość pomyłki ale i niewielką możliwość oddechu od narzuconych sobie ograniczeń. Dziewiętnaście minut bezpiecznego, relaksującego surfowania po suchym przestworze oceanu, ale jutro pomylą mi się z Ducktails czy innym glo-fi-czymśtam.

AG: A ja braci zapamiętam jako tych epigonów nurtu, których jeszcze zdążyłam polubić. Na tle krajobrazu EP-ka wyróżnia się, co prawda nieznacznie, ale mile dla oka/(innej ulubionej modalności). Może to kwestia sentymentu do Matematyki 2001, a może w głębi duszy chciałabym, żeby ktoś dla mnie nagrywał jak DJ Magik dla swojej sympatii – dość, że jestem im gotowa pompować oceny o byle miejsce po przecinku. Jakby jutra nie było. Z pięciu utworów wciąż najlepiej wypada "Breastroke", któremu miesiąc temu zawyżyłam punktację, i nie zawahałabym się zawyżyć ponownie. Tak już między nami: sympatyczna nuta, a przez dziewiętnaście minut idzie usiedzieć.

JM: EP-ka ta pokazuje wszelkim wątpiącym, że siła Spirit They're Gone Spirit, They're Vanished nie opierała się tylko na brzmieniu i zdobywaniu dziewiczych terenów. Opener "Always Will Be" brzmi jak żebro wyjęte z ciała tej płyty, z tą różnicą, że wcale nie jest genialny. Poza tym trudno się o cokolwiek przyczepić, pranie czyste, pachnące i niezmechacone. Acz coś czuję, że nurt szybko wymrze, skoro ogromna większość jego przedstawicieli ma problemy ze skupieniem na sobie entuzjazmu na dłużej niż trzy minuty.

KFB: Sprawa jest całkiem prosta, żeby nie powiedzieć, że prostacka – bracia Euteneier mają swoje spojrzenie na chillwave i ono samo w sobie nie wyróżnia się niczym specjalnym, bo ciężko dostrzec w ich podejściu cokolwiek odkrywczego w porównaniu z tym, co robi taki Greene na ten przykład. Główne założenia przekładają się na to, że dominuje tu chill, sam w sobie oczywiście bardzo przyjemny, ale jednak nie wychodzący zupełnie poza ramy tego, co tak dobrze zdążyliśmy już poznać za sprawą innych przedstawicieli tego niewątpliwie uroczego nurtu. W skrócie – bracia stawiają bardziej na klimaciarstwo niż melodie, ale kompozycje niewiele na tym tracą (jeśli coś w ogóle). Same tytuły mówią tu w zasadzie wszystko – "High", "Easy", "Beach Days", no chyba wiadomo czego się spodziewać. Oczywistym highlightem jest w tym zestawie leniwie płynące "Breakstroke", ale oparte na równie prostych patentach "Easy" prawie mu dorównuje. Idzie przy tym usiedzieć, przeleżeć, wystać i nawet wychodzić.

Aleksandra Graczyk     Jędrzej Michalak     Kacper Bartosiak     Filip Kekusz    
30 kwietnia 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)