RECENZJE

Kult
Salon Recreativo

2001, SP 3.5

Kult się skończył. I cześć. Tak mogłaby się zakończyć ta recenzja. No, ale pomyślałem o tym na początku, więc na początku się znalazło. Niestety. Teraz jestem równie ciekawy, co zaniepokojony, jak się ona zakończy.

Ja wiem, że Kult to zgrana paczka kolesi, która od lat tworzy piosenki. Wiem też, że wielu ludzi na Kulcie się wychowywało (w tym między innymi ja), więc nie jest to jakaś tam pierwsza lepsza szmelcpaka. Kult to kawał historii polskiego rocka. Dobrego rocka. Dobrego do czasu... Mam przeczucie, że ten kawał skończył się już jakiś czas temu.

Salon Recreativo to zestaw zwyczajnych kultowych piosenek, dla tych, którym zwyczajne, kultowe piosenki i kazikowe paszczowe "aehehe" i "kabum" (choć tu nie pada) się nie znudziły. A może dla tych, którzy szukają dziury w całym albo dla zblazowanych po imprezce recenzentów? Nie wiem! Właśnie, właściwie to dla kogo jest ta płyta?

Kaziu, dla kogo? Kazik ma do wyboru dwie odpowiedzi:

  1. "Nie wiem, nie dbam o odbiorców. Po prostu poczuliśmy z brygadą, że nadszedł czas, w którym powinniśmy się ponownie spotkać żeby sobie pograć i wydać kolejną dojrzałą płytę". Moja reakcja: spotykajcie się bez nagrywania albo nie spotykajcie się.

  2. "Jak to dla kogo?! Stary, zobacz ile ludzi przychodzi wciąż na nasze koncerty. Nasza muzyka żyje i jest potrzebna. Tak mi się wydaje..." Moja reakcja: upewniam się w notatniku, że rozmawiam z Kazikiem Staszewskim, a nie na przykład ze spierdziałym Mickiem Jaggerem.

Nad innymi wersjami się nie zastanawiałem.

Przy okazji, zdając sobie jakby sprawę z popularności i historycznych zasług kapeli, chciałbym zastrzec, że nie chcę nikogo urazić tymi przemyśleniami. Nie wykluczam bowiem możliwości spodobania się albumu. A bo to przecież Kult, liceum, słuchałem tego w młodości, zawsze pozostanę wierny tej kapeli i tak dalej. Rozumiałbym te argumenty, gdyby nie fakt, że na Salonie znajduje się kupa dennych przyśpiewek i nie sposób tego nie zauważać.

W trakcie słuchania płyty nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że większość refrenów, które słyszę, są wymuszone, a przez to trochę denerwujące. "Ludzie kultury i ludzie sztuki rararararara" (ten z "Najbardziej Chcianego Bandyty W Polsce") jest najgorszy. Pomijając ten fakt, niektóre numery są po prostu słabe. "Twój Mój Czas", przeciętna piosnka, nie dorasta do krewniaków z krajowego podwórka traktujących o telewizji: wiekowej Kryzysowej "Telewizji" i Kalibrowych, a właściwie Jokowych "Liter". "Pełniej" byłby nawet niezły, gdyby znowu nie refren. "Uwiąd Starczy" – zero kumacji z mojej strony. No i masa utworów przeciętnych, czyli takich, o których zapomina się w mig i nie ma ochoty do nich wracać. Niestety. Sytuacji nie ratują wyróżniające się na przeciętnym tle płyty, ale same w sobie też nie będące jakimiś wyjątkowymi, "Dla Twojej Miłości", "Łączmy Się W Pary" czy "Henryk Wujek".

To, na co można było liczyć na wydawnictwach z udziałem Kazika, to teksty. Tutaj niestety, jakby dostosowując się do poziomu krążka, również nie są mocnym punktem.

Dotychczas nie wspominałem jeszcze o tym, że Salon Recreativo jest albumem podwójnym. I zastanawiam się, czy jest o czym wspominać. Toż to skupisko beznadziejnych wersji starszych kawałków grupy i przyczyn dołączenia tego CDeka do wydawnictwa wytłumaczyć już nie sposób. Jedyne co mi przychodzi na myśl, to skok na kasę i ostatnie podrygi dojnej krowy jaką stał się Kult. Wycisnąć co tylko się da, bo później może być za późno. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jedno jest pewne – ta płyta trąci słabizną.

Ale nie to jest zastanawiające. Zastanawiające jest to, że mi się dzisiaj rozjaśnił monitor.

Krzysztof Zakrocki    
11 kwietnia 2002
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)