RECENZJE

Kate Bush
Aerial
2005, Columbia
Uzbroić w cierpliwość należy się. Kate raczy rzadko eksplodować czy w sposób ogólnie wyrazisty porazić nabywcę Aerial, przeto wynik nie jest z miejsca oczywisty w przypadku dwupłytowego albumu. Ja jestem przeciwnikiem dwupłytowych albumów. Tu pierwszy, A Sea Of Honey, jest nieco bardziej utrzymany formalnie + aranżacyjnie od drugiego (który już zdaje się nieprzystępnym konceptem być, z nieco równiejszymi kompozycjami kosztem subtelnego spadku jakości w stosunku). Ambitne przedsięwzięciewzięci. Choć ciężko utrzymać wysoki poziom koncentracji przez dwa krążki ballad i patetycznych progresji, przeciwnych Hounds Of Love i tamtej przestrzeni dwadzieścia lat wcześniej, gdyby ktoś się jeszcze łudził. Dużo tworzy się osobistych zagadnień, zrealizowanych opcji mieszania rodziny w popkulturę, ale "brudne pianino i ciekawe teksty tworzą interesującą całość", ponieważ atmosferycznie po staremu, a i teatralność bardziej kuchenna.
"Geeki lubią liczby", ale sama sympatia nie wystarczy, bo oto odnajdujemy się w momencie, kiedy sama Kate Bush
W ramach rozwijania klimatu do dyspozycji są także utwory na pianino i głos: "Mrs. Bartolozzi" na przykład, z niegłupimi regresjami akordowymi (w czasie), zastępowanymi okazyjnie monumencikiem i około-sopranową erupcją. A nie, to jednak spójny twór, w parze z równie oszczędnym instrumentalnie "A Coral Room". I koniec pierwszej części (6.4), rozpoczyna się A Sky Of Honey. Koniec żartów, zaczynają się ptaszki. Ćwierkania dużo, bardzo dużo, wkrada się zmatrylokalizowane bejstwo co kilka tracków, zawartość się broni jakoś, smołą w niewiernych, utwory może słbsze acz rwniejsz: 6.0. Ocena końcowa jest arytmetycznym uśrednieniem ocen krążków na geometrycznych statystykach. Żeby nie było. Kate się trzyma.