RECENZJE

Islands
Return To The Sea
2006, Equator
Zaczynam mieć dość przyjemnej muzyki. Głównie indie-popiku. Stał się on bowiem w Stanach tak modny, że pewnie co druga kapelka, powstająca właśnie na obu wybrzeżach, będzie ćwiczyć po garażach swoje odmiany Shins, Unicorns, Summer Hymns, Of Montreal, Clap Your Hands Say Yeah, takie takie. Biorąc pod uwagę, że reszta młodych zespołów nagrywa na pierwszych demach covery Metalliki, z góry nie pozostając zatem w kręgu naszego zainteresowania, od kolejnych odmian tych samych milusich zwrotek i wesołych refrenów nie sposób się opędzić. Islands (stworzone przez dwóch byłych członków Unicorns) próbują oszukać, rozbudowując niektóre piosenki czy też podszywając się – średnio udolnie – pod wojażujących beztrosko po stylistykach Beta Band (jakieś rockowe hip-hopy na przykład). Matactwo jest jednak wyraźne – album nic po sobie w głowie nie pozostawia. Jedyne, co nietuzinkowe w sprawie "Return To The Sea kontra My" to pytanie – kto stoi za hype'em wokół Islands? Nie wierzę w szczerość zachwytów pismaków, którzy znając tuziny innych bandów, równie oryginalnie odgrzewających indie-popową parówkę, wybrali sobie akurat ten. A, że Unicorns? Pewnie tak.