RECENZJE
Isan
Meet Next Life
2004, Morr
Choć Isan ma na koncie już około siedmiu krążków, wydaje się, że dopiero na wysokości piątego w kolejności Lucky Cat w niezależnej prasie zrobiło się o dwójce z Reading trochę głośniej. Bez przesady, w okolicy 2001 roku pojawiło się kilka pozycji znacznie lepiej realizujących parę luźnych koncepcji rzuconych przez Robina Saville'a i Antony'ego Ryana. Nostalgiczne ambientowe plamki przenoszą myślami do cudownych malowideł Life Is Full Of Possibilities, natomiast delikatne, ciepłe wzorki każą zatęsknić za debiutem Múm. Kolesie zawiązali kilka sympatycznych kokardek melodyjnych, przywitali się z Fridgem, Four Tet, ale na dobrą sprawę niewiele z tego wynikło. W pamięci zostaje raczej otoczka: synth-popowa szata i świszcząco-bleapowe urozmaicenia aranżacyjne, miast konkretnych motywów. Trudno za to odmówić Isanowi odwagi w poszukiwaniu interesujących brzmieniowych rozwiązań, badania różnych soundów bez zagłębiania się w czcze plumkanie; zawsze tli się w tym wszystkim jakiś miły tune. To, co powiedziane zostało o Isanie sprzed paru lat, aktualne jest i teraz. Saville i Ryan nie dodali nic do swojego wizerunku i, nie wiedzieć po co, wypuścili jeszcze jednego szaraczka. W przeciwieństwie do swojego pełnoprawnego poprzednika, Meet Next Life zwraca się ku idei męczenia w kółko i modyfikowania jednego błahego tematu, a z przestrzennych pejzaży czyni ledwie rozmydlone obrazki. Nudzi niepomiernie.