RECENZJE
Dälek
Abandoned Language
2007, Ipecac
Rozkręcając imprezę dziesięciominutowym trackiem Oktopus i jego kumpel Dälek pokazują światu, że w dupie mają konwenanse i zamierzają zaprezentować kolejne udane dzieło a jednocześnie najbardziej hipnotyzujący hip-hopowy album roku. W metodzie nie zmieniło się wiele – nadal zorientowani są na mrok – "poprosimy mrok, poprosimy jeszcze więcej mroku" – transe, wielościeżkowy hałas i lekką ściemę publiki. Bo te uwagi, że Dälek tworzą jakąś cholerną awangardę z orkiestracjami stanowią tylko część prawdy. Nie ma co się nastawiać na rewolucję, to jest jedynie gruby koleś z MPC i trochę nietypowych, intrygujących sampli, żadnych fascynujących melodii, chociaż i tak koleś potrafi wprowadzić w stan drżenia momentami. Raczej prostym patentem, ale zawsze. Przykładem ostatnie dwie minuty wspomnianego epickie-he-he-go otwieracza tytułowego, gdzie po ośmiu minutach intensywnego napieprzania w dysonans pomiędzy rozwojem cywilizacyjnym i kulturowym wchodzi pełnym rejestrem dogłębnie smutny motyw syntetyczny.
Oktopus realizuje przez tę godzinę wizję dzikiego snu o zagładzie. Charakterystyczne są dla tej płyty motywy które stopniowo wyłaniają się z hałasu, sample brzmią w sposób wysoce przesterowany, wiele dźwięków i motywów zasłyszanych na początku albumu odbija się gdzieś w dalszej jego części. Brzmi to jak zamierzony koncept, ale nadal pobrzmiewa znany z Absence brak konkretu, bo taki "Lynch" to pięć minut jakichś przetworzonych męczących smyków. Całość w ogóle – przez swoją długość i ciężar gatunkowy – nadaje się do kontaktów w interwale kilkudniowym ale jako zarzut potraktują to raczej nieliczni. Wielka szkoda, że duet ponownie nie posunął się zanadto do przodu i zostawia nas z lekkim niedosytem.