RECENZJE

Clientele
Bonfires On The Heath

2009, Merge 6.8

BD: Powracają ci "niedzielni muzycy", przypieczętowując swoją pozycję jednego z najrówniejszych składów dekady 00s. I coraz mocniej przypominają mi Cocteau Twins: marzycielski vibe, spójny stylistycznie (do granic monotonii, bo, nie oszukujmy się, ich kawałki są do siebie na maksa podobne), choć jak zawsze wyjątkowo charakterystyczny materiał plus wszechobecne skojarzenia z plastyką, z obrazem, z miejscem, z widokiem.

ŁK: Och, Clientele, jak można nie ulec ich urokowi, to chyba najbardziej czarujący zespół mijającej dekady. Także jeden z lepszych – nagrali pięć albumów, z których każdy jest przynajmniej bardzo dobry a ze dwa są cudowne. Wycinają te swoje piosenki zawsze z tego samego materiału (intymny gitarowy pop, Galaxie 500, Felt), ale wprowadzają wystarczająco dużo urozmaiceń i odcieni, że nie da się znudzić.

Bonfires On The Heath to Clientele w wersji najbardziej nasyconej, obfitość natury widoczna na okładce płyty jest obecna też w piosenkach. Aranżacje kapią od bogactwa, hiszpańskich gitar, instrumentów dętych. Czarujący kwartet otwierający płytę ("I Wonder Who We Are", "Bonfires On The Heath", "Harvest Time", "Never Anyone But You") wprawi was w zadumę w wygodnym fotelu z kubkiem herbaty, której nie zrobiliście. Obok kominka, którego nie macie. To prawie wystarcza, żeby nie zauważyć, że płyta później już trochę nie może się odnaleźć (choć robi to uroczo) przed wkroczeniem niepokojącego "Graven Wood" pod koniec.

Daleko od ich najlepszych osiągnięć, wciąż bardzo słuchalne.

ŁŁ: Haha, rozleniwienie Lennona się wkrada z tym "yeah" w "Harvest Time". Jakiś rowerowy mixtape na wiosnę 2010 się wkrada w openerze. Będzie "pa parara pa pa pararara" od Natolina po Tarchomin. Kiedy ten jebany Most Północny? Clientele znów nie zostawili konkurencji w tyle, "stoi jak stał, jak przeciwpowodziowy wał", co niekoniecznie trafia w nasze tutej, na Porcys, upodobania do ciągłego rozwoju. Ale kto teraz pisze lepsze kolędy w tej grze, i kogo, jak nie ich, tak bardzo uwielbia jedna taka moja koleżanka, którą musielibyście poznać, żeby zrozumieć ważność tego. Ale to już inna historia, tymczasem podano karpia.

JM: Zawsze byłem zbyt niecierpliwy by wracać do płyt Clientele, wymagają one odpowiedniej pory dnia i roku, jak i specyficznego nastroju, gdzieś na granicy bieżącej autorefleksji jak i rewizji najcieplejszych wspomnień z dzieciństwa powiedzmy. Ale warto czekać i kolejne próby zmierzenia się z tymi piosenkami podejmować. MacLean nic a nic nie zmienił swojej koncepcji grania "matematyki dla wrażliwych", i choć czasem pobrzmiewa pozytywnym Belle And Sebastian, a czasem delikatną stroną My Morning Jacket, to "he's a movement himself". Zdarzają się na Bonfires On The Heath killery ("Never Anyone But You"), jak i niepowodzenia (nieprzystająco burzliwy "Sketch"), ale albumami Clientele i tak należy się zaciągać w całości – i oto kolejny do wyboru.

Jędrzej Michalak     Łukasz Konatowicz     Łukasz Łachecki     Borys Dejnarowicz    
25 listopada 2009
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)