RECENZJE

Class Actress
Journal Of Ardency

2010, Terrible 6.9

RG: Aktualnie nie znam się nawet na zegarku czy na sprawnym czytaniu, ale nawet w takim stanie słuchanie Journal Of Ardency w żadnym stopniu nie męczy. Brzmieniowo to jakieś electro-popowe standardy lat ostatnich, ale kurcze, niezwykle spoko standardy. Posłuchajcie wymiatającego "Someone Real", a ja pozastanawiam się czy na pewno nie zapomniałem napisać tu jakiegoś słowa i czy na pewno electro-popowe.

MZ: Doceniając chłodną fachowość tego elektropopu, jednocześnie trudno się w coś tak beznamiętnego zaangażować. Zgrabne plecionki, suche bity, syntezatorowe brzmienia i klientka śpiewająca z tylko odrobinę większym zabarwieniem emocjonalnym, niż jakiś postawiony za mikrofonem żeński cyborg (a głos ma zwiewny i delikatny) to momentami o dziwo brzmi jak wycofane, wyrachowane, stłumione You Forgot It In People ("Let Me Take You Out"). O dziwo, bo zasadniczo Class Actress nawiązuje do lodowatego electro lat 80-tych i współcześnie klimatów Junior Boys. Dobre, ale gdzie tu jest człowiek? Czy to jeszcze jest sport?

ŁK: To co, jestem tu jedynym prawdziwym entuzjastą tej EP-ki? Zacznę więc od kondensacji przesłania: idźcie i ją zdobądźcie. Dłuższa wersja idzie tak: wziąłem ten projekt za coś innego pisząc playlist o "Adolescent Heart" – Class Actress okazuje się mieć bardzo niewiele wspólnego z falą post-allenowskiego popu (nie mylić z post-allenowską neurozą) czy surogatami Kate Bush. Koledzy powyżej też są w błędzie nazywając jej / ich muzykę standardowym elektropopem. Na Journal Of Ardency więcej jest disco, a na piosenkopisartwie Elizabeth Harper wyraźnie odciśnięte jest piętno twee popu. To ostatnie oczywiście słychać w zwiewnym singlu czy w prawie elektro Field Mice "Let Me Take You Out", ale nawet świetny taneczny "Careful What You Say" zdradza ten wpływ umieszczając delikatny refren "careful what you say... oh dear, it's too late now, you've broken my heart" w Computerwelcie. Rezultat jest bliski Sally Shapiro z dodanym seksapilem i mam nadzieję, że są to narodziny gwiazdy.

KB: Nie, Koniu nie jesteś jedynym entuzjastą. Co prawda ja początkowo odczułem nutkę zawodu, bo miałem nadzieję na większą porcję słodkości, reprezentowaną właśnie przez "Adolescent Heart", które ma ciepłą posadkę na mojej liście ubiegłorocznych singli, ale z drugiej strony jakość reszty materiału nie pozwalała ot tak przejść do narzekania. Faktem jest, że daliśmy się nabrać, mimo że odebraliśmy tamten singiel inaczej. Na początku chcę wyrazić swoje przekonanie, że wokalistka jest nie-cyborgiem, posiadającym jakieś emocje i angażującym w ich odczuwanie. Każdy z tych pięciu utworów pokazuje, w którą stronę Class Actress może wyewoluować, choć perfekcyjnym rozwiązaniem byłoby utrzymanie eklektyzmu. Koniu ma całkowitą rację mówiąc, że więcej tu disco, niż electro-popu. Skojarzenia potrafią latać od Chromatics i Glass Candy, przez współpracę Dâm-Funk z Nite Jewel, elektryzację najntisowego indie-popu ("Let Me Take You Out" całkiem śmiało wpisuje się w powracający nurt naiwności, choć dzięki kreatywności melodycznej i produkcyjnej rezerwuje sobie najwyższą pozycję podium - nie zmienia to faktu, że inspiracje mają podobne, co choćby The Pains Of Being Pure At Heart), post-bushyzację, nokautując każdą inną konkurencję w tej kategorii i będąc najbardziej lubianym przeze mnie singlem inspirowanym Kate od czasu "For Kate I Wait", no i oczywiście Shapiro, Agebjorny, Aeroplane'y, Baxtery. Czy przypadkiem, choć z różnym nasileniem i długością trwania, od paru lat nie tym wszystkim właśnie się jaramy, a synteza nie tylko powinna zachwycać, ale i obudzić po raz kolejny oczekiwanie na pełen album, nawet jeśli tradycja coraz częściej wskazuje, że pewnie będzie zawodem?

Kamil Babacz     Łukasz Konatowicz     Michał Zagroba     Ryszard Gawroński    
18 lutego 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)