RECENZJE

Broadcast
Pendulum (EP)

2003, Warp 5.8

Rozpoczęcie EP-ki poprzedzającej drugi full length Broadcast zapowiada oddanie się eksploracji rejonów electro. Nie byłaby to chyba najweselsza perspektywa, jeśli bowiem wieść o coraz popularniejszym ostatnio nurcie w końcu przedostanie się do brytyjskich tabloidów muzycznych, zgotują nam one kolejne piekiełko w rodzaju "they're smart, they're sexy, it's the new electro-revival". Ostatnio niebezpieczeństwo pauperyzacji zjawiska wzrosło znacznie za sprawą nowej płytki Goldfrapp, zespołu cieszącego się sporym wzięciem wśrod mainstreamowej publiczności i wysyłającego wyraźny sygnał w kierunku osób na co dzień czytających "NME" i magazyn "Trendy", że oto możemy mieć do czynienia z nową modą, a wyuzdana Alison należy do potencjalnych kandydatek na następną ubraniową idolkę zakompleksionych brzydactw.

Biorąc pod uwagę The Noise Made By People, gdzie elektroniczna produkcja została całkowicie zakamuflowana podrasowanym jazzowym feelingiem, brzmieniem żywych instrumentów, oraz sennymi, ol-skulowymi francuskimi melodiami, wywołującymi skojarzenia z filmowym Stereolab, zaznaczając, co prawda nie unikatowy, ale na pewno indywidualny charakter twórczości, znak chęci podążania wytartą ścieżką w dość licznej gromadzie powoduje szczere zdziwienie. Na szczęście trop electro okazuje się małą zmyłką, bo dotyczy jednego, góra dwóch fragmentów Pendulum, przy czym są to piosenki nie zniżające się poziomem do bardzo przyswajalnego i przejrzystego, głównego komercyjnego nurtu, doskonale sportretowanego przez wspomniane Black Cherry.

Zauważalne jest natomiast pragnienie przeobrażenia majaczącej dynamiki debiutu w nieco żywsze rytmy. Nie jest to zmiana pod którą bym się podpisał, owa "sedatywność" The Noise Made By People należała do fajniejszych cech albumu. Tak interesującego, a przy tym bezpretensjonalnego klimatu nie tworzy się tanim kosztem; Broadcastowi się udało i to rzeczywiście było coś. Szacunek dla nich za chęć zmian, ale wraz z EP-ką niezwykłość została zagubiona, odradza się tylko w chwilach najbardziej enigmatycznych, osnutych dymem, jak "Small Song IV" i "Minus Two". Zupełnie nie porywają przynudzające instrumentalne wprawki, zwłaszcza "Violent Playground", zręcznie poskładana, ale odbębniona z rzemieślniczym polotem pracowników biurowych odprężających się graniem w przerwie na lunch.

W efekcie sześcioutworowa przystawka do Haha Sound oferuje kilka świetnych i kilkanaście bardzo solidnych minut, wskazując na aspiracje przyszłych stylistycznych transformacji i jednocześnie, jak się okazuje już po zaznajomieniu się z drugim longplejem Broadcast, niezbyt wiernie zmiany odwzorowując. Mimo wszystko warto zapoznać się z tą EP-ką, bo wypada ona lepiej niż album długogrający.

Michał Zagroba    
29 czerwca 2003
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)