RECENZJE

Atlas Sound
Logos

2009, Kranky 6.7

PG: Kurcze no, prawda jest taka, że wszystko co choćby na chwilę wskrzesza magię Spirit They're Gone, Spirit They've Vanished zasługuje na szacunek, na porcysowym osiedlu. A jako że moim pierwszym, luźnym skojarzeniem przy kontakcie z Logos był właśnie spirytystyczny debiut Animal Collective (melodie "The Light That Failed", "An Orchid", oraz "Walkabout"), to zarówno samemu Coxowi, jak i współpracującym z nim znakomitościom (Laetitia Sadier, oraz "our man Panda" – Noah Lennox), należy się, jak to mawia moja droga przyjaciółka Kasia – "piąteczka". Z tym, że mowa tu o samym początku płyty, bo później dominują już eksperymentalne kolaże, oraz mruczące kołysanki, które co prawda słabe nie są, ale nieopatrznie przeobrażają album w muzykę do tła. I dlatego jakby co, na pobudzenie mamy "Logos", czyli rasowo shoegazujący, indie-na-poziomie numer.

JB: Z mojego mieszkania rozciąga się widok na przedszkolny plac zabaw. Czasem, siedząc w kuchni i popijając kawę, obserwuję z rozrzewnieniem te wszystkie zabawy okolicznych dzieciaków, by stwierdzić w końcu, że jest to ten szczęśliwy czas, gdy jeszcze nie potrzebujesz używek. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby, jeden z bardziej pokręconych milusińskich, sięgnął po worki i strzykawki, po czym dał upust swoim odjechanym, dziecięcym fantazjom. Zachęcony psychodelicznym, infantylnym, niedopracowanym i, wreszcie, pasjonującym debiutem Coxa liczyłem, że odpowiedź uzyskamy w kolejnym odcinku. Niestety tym razem, Bradford postanowił wcielić się w kogoś innego.

Głównie w Avey Tare'a. Może jest w tym zbyt dużo złośliwości, ale nie tego się spodziewałem, nie na to liczyłem. Przede wszystkim "piosenkowość" materiału zabiła, tak ujmujący nieład debiutu. Oczywiście Logos to wciąż nie zbiór kopii, ale nie znajdziemy tu, na przykład, miejsca na zimne, ambientowe zaklęcia czy ledwie naszkicowane, podtopione w delay'ach nucanki. Z rzeczy nowych, mamy za to prawie post-rockowego kolosa z Sadier na wokalu ("Quick Canal"), groteskowo "animalowe" "Walkabout" i po prostu piosenki ("Shelia"). Z rzeczy starych, trochę pościelowej nudy (no właśnie – "nudy"), szczyptę przyjemnie trzeszczącej elektroniki i odrobinę rozwodnionych gitarowych teł. Było nie było, słucha się nieźle, choć zazwyczaj nieuważnie.

JM: Bradford Cox może spokojnie służyć za symbol drugiej połowy kończącej się właśnie za miesiąc dekady. Przez ostatnie trzy lata płyty które nagrywał sam lub w zespole były na ustach wszystkich, i nieznajomość ich uchodzi powszechnie za większe ignoranctwo niż nieposiadanie płyty/folderu pod tytułem Soft Bulletin. Skoro już złożyłem kwiaty u stóp Coxa i uścisnąłem mu rękę, to nie mogę jednak nie zauważyć, że jego hegemonia (no, prawie – Panda Bear też się rozpycha) to rzecz smutna i nienajlepiej świadcząca o ostatnich latach. Wszak do połowy z czterech najgłośniejszych albumów tego chudzielca nie wraca się już teraz, kilka lat lub nawet ledwie kilka miesięcy po ich premierze. Białe plamy na muzycznej mapie globu zdają się mieć wielkość wyspy Wolin i natrafienie na którąś z nich zapewnia najczęściej poszukiwaczowi wielki sukces niezależnie od rzeczywistej przydatności danego skrawka świeżego soundu. Mam tylko nadzieję, że podobnie myślano w grudniu ‘89.

Na Logos widać starania, by zamknąć usta takim marudom jak ja. Cox, podobnie jak to zrobił z Deerhunterem, przeniósł punkt ciężkości na "piosenki", odchodząc nieco od lubowania się głównie w strukturze i wykrzywionej kształtoformie dźwięku. Nie żeby robiło się tu nagle jak u cioci na imieniach, jeszcze zależy jaką kto ma ciocię i kto przychodzi, ale słyszane ścieżki nie skłaniają już, by spodziewać się po życiorysie Coxa takiej czy innej traumy. Featuringi to też krok ku nawróceniu się i zresztą pokazuje on świetne wyczucie Coxa: Laetitii Sadier podsunął transowy kawałek "Stereolab 10 lat po tym jak się w końcu rozwiązali" a Pandzie po prostu dał wolną rękę (tak to przynajmniej brzmi). Oprócz tych dwóch numerów wracam wciąż do nie wiem czy nie najbardziej (ekhem) wzruszającego moje komory sercowe numeru roku, mianowicie "Shelii". Jako że mamy tu do czynienia z odpowiedzią na "Agoraphobię" kolegi z Deerhuntera, to myślenie przy tym o byłej dziewczynie przed snem grozi co najmniej napisaniem wiersza.

Jeśli planujecie jednak wydać cztery krążki w przeciągu najbliższych trzech lat to musicie pamiętać, że jeśli nie będą one kolejno albumem folkowym, christian hip hopowym, gay popowym i drone metalowym na przykład, to istnieje ryzyko niekorzystnych interferencji. Niewybitne numery będą na siebie zachodzić i zacierać wrażenia wywołane tym kawałkami, przy których natchnienie nie było tylko złudzeniem wywołanym potrzebą i nudą. "The Light That Failed" czy "An Orchid" są przykładami takich właśnie zacieraczy. To trochę tak jakby w zeszłym roku dostać telewizor plazmowy na gwiazdkę, a w tym już tylko normalny, a w najlepszym razie też plazmowy ale nie nowszy. Po chuj, do łazienki? I to w zasadzie mój jedyny zarzut wobec Coxa, który pewnie jeszcze chowa gdzieśtam potencjał by nagrać w końcu coś genialnego, a nie tak tylko być gwiazdą słabej połowy średniej dekady.

AG: Fakt faktem, Logos przez większość albumu brzmi jak tribute album dla zespołu MGMT z okresu między Sung Tongs a Spirit, cośtam cośtam, co znajduje mnie w dużym stopniu zadowoloną typiarą. Ale też wszystko ma swoje minusy, a miecz przeznaczenia jest obosieczny i przyciężkawy.

Bradford Quest rozpoczyna swój quest w znajomej wytrawnemu słuchaczowi lokacji "zmierzcha, szuwary". I tak już mu zostaje. Akcja przeniesie się jeszcze nie raz, a to na plac zabaw dla manczkinów ("Walkabout"), a to do post-barda w post-gospodzie ("Sheila"). Nie zabraknie i druidów (w "Quick Canal", klasa hybrydowa). Jakie kto sobie poznajduje po drodze artefakty, skórzane buty, bądź bukłaki z alko, to już kwestia indywidualnej spostrzegawczości. Największa szkoda, że wszystkie plansze niemiłosiernie długo się ładują i co mniej cierpliwi mogą w międzyczasie przysnąć. Całość zajawialna, ale wolałam Cywilizację.

Aleksandra Graczyk     Jan Błaszczak     Paweł Greczyn     Jędrzej Michalak    
2 grudnia 2009
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)