PLAYLIST
Violens
"When To Let Go"
Świeży kawałek Violens dowodzi, że zamiłowanie zespołu do kojących harmonii i nieustępliwej melodyki każdego instrumentu nie wynika w ich przypadku z kurczowego trzymania się konceptu obranego poletka, ale raczej wykraczającej poza "gatunkowość" inklinacji z wyboru. Aksamitny, hookujący wokal i bas o nadpobudliwości psychoruchowej to faktycznie stare triki w repertuarze zarówno sixtiesów, jak i komercyjnego popu lat osiemdziesiątych (czyli rejonów, z którymi jak dotąd przyszło nam kojarzyć Violens); tym razem jednak wzbogaca trio swoje podejście w nowe inspiracje, które mimo teoretycznego nieprzystawania współgrają przepięknie w tym zwiewnym, onirycznym miksie.
Pierwsze sekundy odważnie przypominają o "Crazy" Pylon i tu określa się też najpoważniejszy wyróżnik "When To Let Go" w odniesieniu do wcześniejszego materiału: Violens postanawiają wyjść naprzeciw "alternatywnej" stronie ejtisu, a nawet tej następnej dekady co to wszyscy tylko nią ostatnio zawracają sobie głowę. W ciągu dwudziestu-paru wersów o nieistotnym-dla-cytowania emo charakterze pławi się zespół w twangu typu "There She Goes" Las, jak również przechodzi nieśmiało i chyłkiem obok raczkującej odmiany shoegaze'u. Anglofilia osiąga tu rekordowy (nawet jak na nich) poziom, a wszystkie elementy znanego z Amoral Nigel-meets-McGuinn trademarku zapewniają, że ten krok w przód wykonany jest z gracją i pełnym rozumu zaangażowaniem. Poczekam na drugi album, nawet jeśli znowu zajmie im to kilka lat.
• posłuchaj »