PLAYLIST
Tymon & Transistors
"Mówisz Mi"
Ryszard Tymon powiedział w jakimś wywiadzie, że chce grać piosenki i że
stawia na prostotę wypowiedzi, szczerość. A potem zmienił zdanie i wydał
wraz z dream-teamem polskiej sceny awangardowej ścieżkę dźwiękową do filmu
Wesele Smarzowskiego, w którym zresztą sam grał lidera orkiestry
weselnej ("gwiazdor jebany"). Co prawda co się odwlecze, to nie uciecze,
więc czekamy. A płyta wypełniona jest fajnymi piosenkami oraz wypełniaczami.
Fajne piosenki to te, gdzie najbardziej widoczny jest hołd dla najlepszego
zespołu świata (oraz skojarzenie z piosenkami Ścianki, nieważnie że dalekie)
i duch bigbitu, a wypełniacze to te, gdzie jakiś pomysł nie wypalił. Gdyby
album był o nieco ponad połowę krótszy, gdyby niektórych (2/3?) tracków tam
nie było, byłaby to jedna z lepszych płyt roku w Polsce. (Ale nie widzę
żadnych kultowych fragmentów, nic na kształt "Jesiennej Deprechy". Skończmy
wyciągać analogie.).
Do tych lepszych należy pewien utwór z kluczowym momentem: "Adam Małysz /
Adam Małysz jest w porządku" (pomijając wybuch śmiechu, to będzie, na
przykład, hołd dla "Taxmana") oraz "Mówisz Mi", mój faworyt (o tym za
chwilę). Generalnie jest tutaj dużo Polovirusowego humoru, pastisz
punkowych takich i bluesowych kapel, szantów, żartobliwy ale ciepły hołd dla
Niemena, klawisze Lachowicza, duch disco-polo (no bo wesele) i dobra obsada:
Janerka, Robert M. Brylewski czy wspomniany dosłownie przed kilkoma
sekundami klawisz Ścianki. Jak już tak wymieniam wszystkie ciekawostki i
informacje całkiem przydatne, to przyznam, że trzeba zarejestrować fakt
zarejestrowania kultowej piosenki polskich wsi, "Białego Misia". Wokal
Brylewskiej tam, no przecież zajebista rzecz, lekka psychodelia
wkomponowana. Też chciałbym to usłyszeć w radiu. Aha, zagadka: znajdźcie na
płycie Fisza (tego głośniejszego) jego lekko satyryczną, kilkusekundową
wersję. Ale ja nie o tym przecież (za dużo nawiasów, za dużo nawiasów).
Ja chciałem o "Mówisz Mi", czyli o kawałku rześkim jak poranny wietrzyk. O
kawałku dalej mieszczącym się w konwencji płyty, ale nie tak oczywistym. Bo
mogłaby to być piosenka zwykła, której puszczenie w radiu wcale nie
musiałoby prowokować wywlekania z każdego wersu jakiegoś żartu, a z samej
kompozycji parodii jakiegoś stylu. Że podskórnie część utworów na tej płycie
jest śmiesznych, a niektóre oczywiście śmieszne, to wiadomo. Tak samo jak
to, że czasem humor jest ukryty pod warstwami gitar i wieloma punktami
składającymi się na jedną aluzję, a czasem jest lekko prostacki i niekiedy
dosadnie swojski. Kiedy do tekstów i pseudo-zaangażowania wokalu dochodzi
jakość kompozycji, to już wiadomo, że Ryszardowi T. się udało. Jak tutaj.
Akustykiem i klawiszami tworzy się tu taką magię, że ten prosty kawałek
mógłby spokojnie wymiatać na weselach, zadowalając zarówno ledwo
trzymającego się na nogach pana Mundka, jak i delegację pisemka dla
kulturoznawczej młodzieży. I Tymański jadący cudno-ironicznie wygładzonym
timbre: "Powiedz mi / Powiedz mi / Czy nie możemy uciec stąd / Nie chcę
kłamać i wiem że nie chcesz kłamać też". Oczywiście czuć prześmiewczy posmak
(choć nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało że to temat do dyskusji), ale ja
nie potrafię oprzeć się skojarzeniom ze ściankowymi "Miasta i Nieba" czy
nawet "Harfą Traw". Czystsze, prostsze są piosenki Tymona, ale Lachowicz
delikatnie wklejając plamki dźwięku – rozmyte a jednak precyzyjne – jawi się
jako nasz najlepszy klawiszowiec, którym się możemy chwalić na świecie.
Nawet jeśli gra w kapeli weselnej. A Tymon boss, tak po prostu.