PLAYLIST

St. Germain
"Rose Rouge"

6.0

Przesiedziałem dziś sporo czasu przy książkach. Naprawdę dobrze mi się uczyło. Zaraz, zaraz, co tam w tle leciało? Aha, Tourist i muszę powiedzieć, że sprawdzał się w tej roli znakomicie. No tak, ale co dalej? Jakoś nie potrafię znaleźć innych, konkretnych zalet muzyki zawartej na tej płycie. Melodie, podkłady? Przeciętne. Ciekawe aranże, budowa? Nie za bardzo. Jedno przyznaję, jako muzyka tła – znakomite. Ale czy monsieur Ludovic Navarre nie ma większych ambicji? Czy grymas satysfakcji trafia na jego twarz, gdy pomyśli o swoich nagraniach puszczonych dyskretnie przy obiedzie? Bo chyba zdaje sobie sprawę, że nie jest to wiekopomna muzyka. Jeden kawałek Squarepushera wnosi więcej niż ta płyta. A chill-outowe składanki nie są już modne.

Pierwszy akapit sygnalizuje mój ambiwalentny stosunek do tej pozycji. Trudno mi ją specjalnie krytykować – ja wiem (rozumiem mniej), że są ludzie, którzy słuchają podobnego easy-easy na poważnie, podniecają się, że niby produkcja, że tu saksofonik, a tam barytonik, natomiast mnie to zwyczajnie nudzi. Może moje uszy są za bardzo chciwe konkretu? Nie, żebym słuchał jedynie Good Health czy SPITy, ale popatrzmy: taki Röyksopp też przecież czerpie ze stylistyki easy-listeningu, łączy to jednak z beztroską piosenkową formą i kompozycyjnym talentem, stąd osiągając o ileż ciekawsze rezultaty. Nie nużąc, z powodzeniem funkcjonuje jako "płyta do słuchania". Tu momentami zbytnio zbliżamy się do rejonów Relax To The Max, nowatorskiej płyty nowojorskiego psychiatry dr Johna Rydera, mającej służyć za środek psycho-higieny, pigułkę muzyczną dla pacjentów lekarza. A ja nie przepadam za muzyką użytkową. Nuda, nuda, choć opener i szóstka fajne.

Piotr Piechota    
21 marca 2005
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)