PLAYLIST

Smolasty
"Cały Klub To My"

7.5

W zeszłym roku skromne poletko krajowego r'n'b zostało zupełnie zdominowane przez Mr Hennessy ("Słodki Cham (Tyle Razy)"!), album, który nie tyle wypełniał ogromną dziurę gatunkową, co – patrząc w szerszej perspektywie – prezentował w miarę współczesny, lokalny pop o mainstreamowym potencjale – zupełnie inny niż reanimowane pod różnymi szyldami anachroniczne pop-rockowe hybrydy, coraz częściej przybierające groteskową formułę adult-alternative, czołową zarazę polskiej muzyki. Cóż, jedno BANG! wiosny nie czyni. Na tle wszechobecnej pseudo-modernistycznej chujni, kolejnej choroby toczącej nasz kraj, której symbolicznym apogeum pozostaje ohydny drop Chylińskiej w "Borderline", Smolasty jest jedną z największych nadziei na to, że polski pop pokaże wreszcie bardziej ludzką twarz. Nie chodzi już nawet o mityczne "doganianie zachodu" (choć akurat w tej kategorii Smolasty nie musi za bardzo się wysilać), które zazwyczaj, naznaczone desperackim ukrywaniem kompleksów, przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Liczę jedynie na to, że z pomocą takich gości jak Norbert pewien uniwersalny, wyrazisty język r'n'b przebije się do szerszej świadomości i zapewni większy wybór szukającym solidnego, polskiego charts-popu. Mimo wszystko, nie ma co siać defetyzmu – powolny "marsz przez instytucje" trwa. Zeszły rok przyniósł parę niezłych momentów. Wróciła Jusis, zaskoczyła Margaret, Nykiel zaserwowała całkiem przyzwoity, rzemieślniczy electro-pop, "Piątek" jakoś odnalazł się na liście Eski, zresztą "Cały Klub To My" też ma ku temu wszelkie podstawy. Jeśli ludożerka nie złapie BAKCYLA, nie skuma nic z tej małej, ale jednak fali, solidnych polskich poptymistów ocierających się o Gorącą 20 (lol), to będzie to znak, że "szkoda strzępić ryja", najwyższy czas zgasić światło, odwrócić się na pięcie, a na emigrację zabrać ze sobą tę garstkę polskich popowych płyt i singli z prawdziwego zdarzenia.

"Cały Klub To My", drugi singiel zapowiadający EP-kę Jestem, Byłem, Będę (premiera już w marcu), potwierdza wysoką formę Smolastego. To nienachalny, lekko wycofany, ale wciąż zapełniający parkiety banger. Niby mamy do czynienia z kopią pomysłów Mr Hennessy, ale to nie wada, to wciąż "pierwszy w Polsce pop", Smolasty dalej JEDZIE Z TEMATEM. Lead synthu przykuwa uwagę, jako groove dostajemy bujające trapowe r'n'b, a znakomity feeling wokalny wypełnia każdy zakręt zwrotki z refrenem na czele – właściwie to powinna być wystarczająca rekomendacja. Jeśli mdlił was zarzynany niegdyś do bólu w radiostacjach, upośledzony, bluesowy zaśpiew "a jak nie myy, too ktoooo" (od Mroza nie uciekniemy w tym pleju, wybaczcie), ale wciąż szukacie imprezowej "wolności, równości i braterstwa" w wersji cywilizowanej (czyli nie zaśmiecającej toaletowych kabin syntezą mojito i kebaba), to ten singiel przekona Was od razu, bez pytania o dowód. A jeśli tak jak ja nie lubicie klubów oraz selekcji i zwyczajnie tęsknicie za "dobrym, skocznym, energicznym" popem po polsku, okazuje się, że "Cały Klub To My" też jest propozycją nie do odrzucenia. "Kiedy wchodzę wiem, co chcę/z tego klubu zabrać cię", bo jak mawiał klasyk: "Love (...) is an extremely violent act. Love is not "I love you all." Love means I pick out something (...)", hehe. Ja też już wybrałem – śledzenie tej przejrzystej, eleganckiej produkcji będzie pewnie moją singlową mantrą na najbliższe dni. Jak widać, "inny polski pop jest możliwy".

Jakub Bugdol    
17 lutego 2017
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)