PLAYLIST

Sistars
"Sutra"

0.0

Spacer ulicami Warszawy tudzież zejście w dowolną stację metra grozi zetknięciem oko w oko z billboardami gigantycznego impaktu, przedstawiającymi grupę Sistars reklamującą quasi-anonimowo (brak sygnatury, choć każdy przechodzeń posiadający telewizor doskonale rozpoznaje postacie) sportową odzież. Przeznaczenie błaga los o uniknięcie komentarza kultowego polskiego serwisu muzycznego online Porcys odnośnie zjawiska Sistars. Mijają miesiące, ale cierpliwość losu się kończy i w eter idzie fama, że ojciec Jędrzeja kupił album Siła Sióstr, najwyraźniej w celu kontrolowania ważnych wydarzeń pop-kulturowych, od strony magazynu "Polityka" etc. Pożyczam płytę od Jędrzeja, i przemógłszy wstręt poświęcam bitą godzinę na słuchanie dysku od deski do sreski. Do połowy jakość materiału sięga rejonów *niewiarygodnie* zamulonych. Całkiem możliwe, że są to najgorsze dziarskie imitacje hip-hopu i r&b jakich zaznałem w życiu. Kasztan za kasztanem, ej ja nie wierzę, określenie "kiepskie" stosuje się w kontekście Sistars do zwykłej komercyjnej piosenki. Album eM mnie zasmucił. Old Time Radio mnie szczerze wnerwiło. Przy Sistars więdną uszy, boleśnie, i przypuszczalnie daaawnooo nie słyszałem w całości czegoś tak potwornie żałosnego.

Jeeesuuu, ich pierwszy singiel "Spadaj" ratował honor tych rzygów i najgorszych gościnnych występów minionych lat (i to tacy ludzie jak TDF, O.S.T.R. i Numer Raz czy Wujek Samo Zło). Bo choć nadal niesamowicie słaba piosenka pod wieloma względami, jest to mimo wszystko normalna kompozycja, z chwytliwym motywem przewodnim, zdublowaną harmonią wokalną w refrenowym hooku i melodyjną dramaturgią, nawet jeśli najniższego sortu. Wciąż, ciężko nie załamać rąk nad przekazem tekstowym i zwłaszcza jego performansem. Z butnego hymnu anty-mężczyznom bije niemoc, przerażenie i strach. Karen O może sobie krzyczeć facetowi prosto w twarz że na niego sra. Karen O ma charyzmę. Natalia i Paulina brzmią jak by "chyba były pojebane" ("Nie chcę brudzić się o twoją skórę", wtf??) i kiedy koleś wytyka to przez telefon, następuje szczyt komizmu: laska wykonuje z zaangażowaniem godnym soulowej divy walczącej o życie (natchniona chrypa, wywołująca dreszcze!): "I chuj mnie obchodzi co o mnie myślisz!". Serio, ten kaliber śpiewnej parodii wiązałem zwykle z Tymonem ("Szatan", dla przykładu). Nie wspominając o irytującej czarnawej manierze głosowej obu dziewcząt ("-1 za wokal, z miejsca").

A tegoroczny przebój, "Sutra" (z SiStars EP), jest jeszcze gorszy. Akustyczne intro gitarki i dwugłosowe harmonie jak z chórków backujących Cohena zmuszają mnie do rewizji definicji pojęcia "nędza". Wkracza solowy zawijas wokalistki, a potem klasyczny chorus, który chcieliście udusić już miesiące temu. Liryczny aspekt utworów Sistars, co stwierdzam po lekturze Siły Sióstr, gwarantuje zdania puste treściowo co dwa wersy. (W ogóle nazwa projektu. Kurcze no.) I tu też, weźmy "W wodzie umarłam dawno / Teraz opadam na dno". Ale sam tytuł "Sutra", jak zauważył właśnie Jędrzej, wymaga dużego znaku zapytania. "Sutra"?? O HELLO. Może "kama sutra"? Przypomina mi się anegdota kumpla o piśmie "Markiz", dotyczącym wyrafinowanych technik seksualnych. Ja pierdolę, że takie periodyki istnieją! "Teoretycy praktyk seksualnych". Oj biedni ludzie. "Właśnie". Bo podobno ktoś przeprowadził ankietę na reprezentatywnej próbce Polaków, z której wynika wprost, że 70% naszego społeczeństwa deklaruje otwarcie, iż nie potrzebuje w życiu muzyki. Spośród pozostałych 30% większość wybiera Sistars. Schodzisz do metra: Sistars. Otwierasz konserwę: Sistars. Twój kot kupowałby Sistars. Zatem jedzmy gówno: miliony much nie mogą się mylić.

Borys Dejnarowicz    
31 października 2004
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)