PLAYLIST

Sigur Rós
"Gobbledigook"

6.5

Zaskoczenie. Jeśli objawia się w postaci porno tapety na pulpicie, po imprezie, która odbyła się w twoim pokoju, może być niemiłe. Jednak w przypadku gdy zespół, na który nie bardzo się już liczyło, zaskakuje zmianą wizerunku na lepsze, nowsze, bardziej świeże, to jest się z czego cieszyć. Sigur Rós nie bawią się w Kolumba i może faktycznie rżną zdrowo z Animali, ale kogo to obchodzi skoro dostajemy naprawdę dobrą kompozycję? Bo "Gobbledigook" jest radosne, dynamiczne, nieco szalone i chwyta. Nie za serce tak jak zespół starał się kiedyś. Teraz bardziej łapią nas za ucho, oddziałując na ośrodki mózgu odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności. Nie jest to specjalnie intensywne dozna(wa)nie, ale parę razy można sobie utwór zapętlić i stratą czasu tego nazwać nie można.

Radosne, jednostajne uderzenia w bębny, dziwne animalowe zaśpiewy w refrenie, gitara używana już w sposób tradycyjny, czyli śmiałych pociągnięć smyczkiem brak. Zero smutków, patosu i długaśnych form. Jest za to nieco ponad trzyminutowa afirmacja życia. Takie to proste. Smutni fani nie są do końca zadowoleni. Spróbujmy jednak spojrzeć na "Gobbledigook" z punktu "nowy kawałek, jakiejś tam grupy". Czujecie? To jest naprawdę dobre. Teraz wraca kontekst. "Jak oni mogli?". "Chciałem sobie znowu w pokoju popłakać, a oni walą w bębny! Wracam do Radiohead!". Ok, ale pożartowaliśmy sobie, a teraz tak na poważnie – ten singiel nie budzi żadnej nowej nadziei, raczej rodzi strach przed tą nową płytą z okładką, na której są golasy. Pogódźmy się wreszcie, że Agaetis Byrjun 2 już nie będzie, przyszykujmy się na Takk 2: Islandzka Nijakość. Jeśli się nie spełni to bomba. A na razie, pozostaje cieszyć się dobrym singlem.

Łukasz Halicki    
16 czerwca 2008
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)