PLAYLIST

Shins
"Phantom Limb"

6.5

Najgłupszą opinią, jaką przeczytałem na temat zespołu The Shins jest ta, że "Phantom Limb" to najbardziej "punkowe" dokonanie zespołu. Jeśli są dwa największe przeciwieństwa, o jakich mogę pomyśleć to The Shins i punk. Nowy singiel nic w tej kwestii nie zmienia. Autorowi chodziło z pewnością o prostotę kawałka i o to, że jest on ewidentnie "cięższy", bardziej szorstki od przeciętnego utworu kwartetu z Albuquerque. W każdym razie skromny, grzeczny i ułożony jak na punkowca ten James Mercer – popiskuje sobie pięknie a tęsknie, choć jego wysiłków nie poparto specjalnie nowatorskim podkładem. Przesterowany, statyczny bas daje sygnał do startu równie niemrawej perkusji, a szarpana średnio jeden raz na takt brzęcząca gitarka pogłębia monotonię. Kawałek sprawia wrażenie potwornie gnuśnego. Surfowa solówka na koniec jest tak oczywista jak start/stop w kawałku Pixies.

Na papierze wszystko wygląda fatalnie – świetna melodia ratuje jednak "Phantom Limb" od totalnej klapy. Znów wychodzą im harmoniczne zawijasy, znane z co bardziej melancholijnych fragmentów Oh Inverted World. Może gdyby kawałek bardziej podkręcić kompozycyjnie/rytmicznie, mógłbym napisać, że natchnienie wciąż Mercera nie opuszcza. Ale niestety nie wywołuje on we mnie nawet ułamka emocji takich jak "New Slang" czy "Saint Simon". Wciąż jednak do opchnięcia McDonald’s-owi, Starbucksowi na świąteczną kompilację czy też innemu Mercersowi (rodzinny biznes?) zdecydowanie się nadaje. Albo do wzmianki w "Garden State 2". W każdym razie tym razem Shins prawdopodobnie nie zmienią twojego życia.

Piotr Kowalczyk    
6 listopada 2006
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)