PLAYLIST
Paul Wall
"Girl"
Taa... numer-kuriozum. Gość, któremu do pełni image'u dresa wielkomiejskiego w wersji heavy brakuje jedynie opasłego pitbulla przy boku, zabiera się do klimatów rzewnych, romantycznych. Od pierwszych taktów piosenka zabiera nas więc w krainę absurdu, gdzie psy szczekają dupami, a kolesie z posrebrzanymi zębami wykonują solo lovesongi do swoich czarnych oblubienic. Tak, faktycznie mam sporą rezerwę do takiej muzyki. W moim mikroświatku występują silne asocjacje z podżenuowującymi ziomkami z LO, doprawione na ostro poziomem wsi płynącym ze znacznej części znanej mi rodzimego HH. W rezultacie szok poznawczy z "Girl" ewokuje raczej dokonania 18L aniżeli szanowanych przeze mnie klasycznych przedstawicieli gatunku. Problem jedynie w tym, że ja właściwie ten kawałek kupuję. Flow Walla jest inteligentny i melodyjny, świetnie dobrany podkład (żadna niespodzianka, ten pan sprawdził się już jako producent) ciągnie numer do przodu i nadaje mu zadziwiającą płynność. Świetny sampel refrenu ("Oh Girl" Chi-Lites) zaś powoduje, że mimo najlepszych chęci nie udaje mi się o "Girl" zapomnieć. I choć kuriozalny z mojego punktu widzenia wygląd Walla stawia piosenkę (znaczy klip) gdzieś w połowie drogi między guilty pleasure a wysokim przeżyciem estetycznym, 7.0 się należy. Wzór dla naśladowania dla podwórkowych MC. BTW przeżyłem katharsis – siedemnastoletni ziom z mojego bloku robi HH. Dwa metry, potężny brzuch piwny (w tym wieku!), czerwone poliki, przepocony t-shirt z "Królewskim" oraz rozbita alkoholiczna rodzina. Mam nadzieję, że posłucha Walla i poszuka siebie gdzie indziej.