PLAYLIST
Notwist
"Good Lies"
Nie wszyscy się przyznają, paru wstydzić się będzie, ale powiadam wam – większość nas jak tutaj siedzimy uległa w magicznym czasie przełomu wieków zwodniczemu czarowi tak zwanej emo-troniki (aczkolwiek pamiętam, że znany dziennikarz Księżyk Rafał zachował tradycyjnie jako jedyny rewolucyjną czujność obsobaczając tego i owego za peany nad marzycielskim onanizmem hehe).
Ja tam się nie wstydzę bo to fajny epizod był, patrząc z dystansu. Niektórzy właśnie wtedy zrozumieli, że nie muszą się opowiadać po którejś ze stron barykady rozdzielającej elektronikę i indierock. Inni stwierdzili, że ta cała "alternatywa" jakaś taka znośna, bo wreszcie nie zgrzyta i ma refren.
No i te piękne chwile przed pierwszym poznańskim koncertem Múm, kolejka biegnąca na ulicę i mijająca skrzyżowanie, stężenie emocji przekraczające normy BHP, łzy w oczach dziewczyn pod sceną...
To se ne vrati. Niemal wszystkie bandy reprezentujące "gatunek” (z Lali Puną, Dntel i Múm na czele) są dzisiaj wyjałowione z kreatywności jak copywriter z dwudziestoletnim stażem. Zresztą sama idea uwrażliwionego wokalu z klikającą melodyjnie ciepłą elektroniką w tle doczekała się już bardziej kreatywnych rozwinięć.
Posłuchacie tego singla i tak jakbyście znali całą płytę. A jak się link nie załaduje, to możecie jeszcze raz włączyć Neon Golden. No, prawie, bo "Good Lies” odróżnia się troche brakiem klikającej pajęczyny utkanej z elektronicznych efektów. Niemcy nowym kawałkiem wracają nieco do rejonów Shrink czyli czasów "zwykłego" rockowego grania. Riffowe budowanie napięcia w pierwszej części sugeruje nawet że doczekamy się kumulacji w postaci noise'owych sprzężeń i anarchii totalnej, ale obiecanki cacanki, Sonic Youth to nie jest, jeśli już to po pięciu melisach.
Poza tym constans – Markus Acher wciąż śpiewa zamszowym głosem ulubionego konsultanta call center i z zacięciem świeckiego kaznodziei klaruje w prostych słowach co zrobić by żyło się lepiej, wszystkim. "Let’s imitate the real until we find the better one".
Co nie oznacza, że takiej powtórki z rozrywki nie słucha się miło. Ale na podstawie tej notki o wzajemnych relacjach upływu czasu i progresji autoświadomości twórców najlepiej, drodzy Państwo, widzimy, dlaczego to Portishead są bossami.