PLAYLIST
Niemen
"Doloniedola"
Od wschodu teraz: najpierw jest Peczora, potem Dźwina chyba, tak? Kurna,
nie, Dwina, Dźwina jest następna. Kurna, jak ja nienawidzę geografii! Już
dwudziesta, a ja dopiero przy Europie, masakra. O ja pieprzę, jeszcze
playlist mam na jutro! I o czym tu napiszę? Ehh, dobra, jeszcze raz:
Peczora, Dwina, Dźwina, i na końcu, hmm, Niemen. Niemen! I niestałości stał
się ciemnej jasności blask.
Zjawisko, jakim niewątpliwie jest Spodchmurykapelusza,
przybliżyliśmy wam w recenzji jakoś w zeszłym roku, warto chyba jednak o
sprawie przypomnieć. Dobrą okazją może być obśmianie, yyy, to znaczy chciałem
powiedzieć opisanie, "Doloniedoli", utworu, który wybrałem zresztą
przypadkowo (niczym się spośród reszty albumu nie wyróżnia), po tytule.
Kawałek utrzymany jest w aranżacji przypominającej podkłady do kręconych na
potrzeby polskich szkół, komunistycznych filmów edukacyjnych, tych o budowie
komórki czy też o reakcjach hydrolizy. Tak a propos, zaskakująco spośród
muzyki do owych produkcji najbardziej pozytywnie wyróżniają się lekko
jazzujące (!), tudzież nawet psychodelizujące (!!) kompozycje wklejone w
programy o tematyce... PO! Inne skojarzenia, które budzi "Doloniedola", to
głównie klimaty ścieżki dźwiękowej do Kingsize'u Juliusza
Machulskiego. Ale, jak to zwykle bywa, słowa nie są w stanie oddać muzyki na
tyle, byście, zupełnie nie znając ostatniego krążka Czesława Niemena,
prawidłowo wyobrazili sobie kształt jego, hmmm, neurotycznych wizji.
Dlatego, w trosce o nie nadużywanie przez czytelników Porcys wyrażenia
"najgorsza płyta jaką słyszałem/am w życiu!" przy opisywaniu innych krążków,
odsyłam do Spodchmurykapelusza. "Listen, you've got to feel it in
your bones!".