PLAYLIST
Name The Pet
"Get On The Bus"
Gdyby ta typiara (1) była typem, (2) była czarnym typem, (3) była czarnym typem z Wielkiej Brytanii, a do tego (4) byłoby lato, a nie popierdolone przedwiośnie, to skojarzenie z "Dance Wiv Me" byłoby chyba oczywiste. Że imprezowy tan, wykorzystujący niemal wszystkie środki, które są na tyle znane, że podobają się każdemu, a nie są na tyle ograne, żeby nie podobały się pozostałym. Mocarny, gęsty, trzaskający niczym z karabinu, dół, cienka góra, tekst o komunikacji miejskiej (to co najmniej pół punktu w górę na wstępie - nie wiem jak od innych, ale ode mnie na pewno) (z drugiej strony niweluje tę połówkę fakt, że jest ze Szwecji, rzygać się chce po prostu) i trochę o uczuciach, ale nie nazbyt ortodoksyjnie. Bujamy się, bujamy się wszyscy do tego agresywnego rytmu, który kojarzy się z Braxe'em łapiącym agresora po dużej ilości wódki. Od stycznia nie spotkałem lepszego, bardziej skłaniającego do rozrywania się, a jednocześnie tak demokratyzującego gusta, utworu. A nawet od listopada.
I teledysk. Teledysk mistrz. I ta kobieta mistrz. Wlewająca nadzieję w serca normalnych pięknych pań, które też mają nieco tu i ówdzie, ruszają się nie do końca wedle wytycznych choreografów, delikatnie zezują i śpiewają też pięknie, ale bez efektów produkcyjnych. Nieskazitelność jest dobra na krótką metę. Big Mac jest dobry, ale czasem trzeba wrzucić na ruszt lekko żylastego schabowego, by poczuć smak życia i wolności. Bo musicie wiedzieć, moi kochani, że pomimo kiepskiego porównania, to to jest właśnie tekst, który miał się ukazać z okazji dnia kobiet, ale skrewiłem z terminami i dlatego reszta musiała na szybko wysmarować ten tam ranking czy coś... Co było, a nie jest, nieważne; słuchać!
I patrzeć!