PLAYLIST

Jamiroquai
"Automaton"

6.5

Piosenkowa formuła Jay Kaya i spółki właściwie nigdy się nie zmienia. Zespół w swojej bogatej karierze siekał hymny disco, prowadził akordowe sekwencje z jazzowym wyczuciem, funkowe partie basu były naznaczone nadludzkim feelingiem, a główny bohater formacji czarował wokalnymi popisami. W najmocniejszych momentach wszystkie te elementy łączyły się na przestrzeni jednego utworu z chirurgiczną precyzją. Jak możecie się domyślić, nie jest to żaden zarzut, singlowy pochód Brytyjczyków z lat dziewięćdziesiątych do dziś jest dla mnie jedną z największych muzycznych zagadek – w sensie, jak można natrzaskać tyle bezbłędnych killerów, praktycznie bez jednego potknięcia? Panowie dostosowywali jedynie sposób podania swojej wypracowanej przez lata mieszanki na potrzeby konkretnych numerów. Przykładowo, kiedy trzeba było nagrać numer na soundtrack Godzilli dodawali patetyczne smyki w intro i brudzili bas mocnym przesterem, ale dalej poruszali się w przyjaznej sobie stylistyce.

W przypadku "Automaton" Kay po raz kolejny zmienił nakrycie głowy, tym razem zakładając kosmiczny hełm, a swoje disco-funkowe jamy zespół idąc z duchem czasu postanowił zdigitalizować, opierając kawałek na syntezatorowych electro hookach. Arpeggia z intro są może trochę obciachowe, ale później wracają jako jeden z niezbędnych elementów mocno uzależniającego refrenu, a zwrotka, która do niego prowadzi, buja nie gorzej niż jakieś "Too Young To Die", powiedzmy. Pod koniec utworu do gry na parę chwil wkracza funkująca gitara, na tle której Jay zapodaje jakieś pseudo-rapsy, więc kierunek, który obrali Jamiroquai wcale nie jest taki oczywisty, a nowy album, który ukaże się już w przyszłym miesiącu może kryć jeszcze sporo niespodzianek.

Stanisław Kuczok    
8 lutego 2017
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)