PLAYLIST

Eazy-E
"Hit The Hooker"

9.0

Okładka Straight Outta Compton przedstawia zdjęcie sześciu czarnych chłopców, wykonane z perspektywy leżącej na ziemi ofiary. Jeden chłopiec mierzy w nas pistoletem, dokonuje egzekucji. Ten sam człowiek w kultowym "Fuck Tha Police" po skardze Ice Cube'a i M.C. Rena, żalących się na niesprawiedliwość rasistowskich stróżów prawa gnębiących młodocianych Murzynów za niewinność, z rozbrajającą szczerością obwieszcza "Yeah, I'm a gangsta", następnie przyznając się do swojego "criminal record" i bogatej w przestępcze wrażenia ulicznej działalności. Eazy-E potwierdza, że może i jest gangsta, ale za to ma flejwa, a to liczy się najbardziej. W ten sposób, przeprowadzając zupełnie inny tok argumentacji niż Ice Cube, dochodzi do wniosków identycznych – fuck tha police. Hwdp. Gangsta gangsta.

Takie świadome wprowadzenie w specyfikę postaci jednego z głównych architektów sukcesu N.W.A. bezwzględnie konieczne jest przed zapoznaniem się z niedokończonym solowym sofomorem Eazy-E Str8 Off Tha Streetz Of Muthaphu**In Compton (niedokończonym, bo u Wrighta wykryto AIDS na samym początku 1995, już w marcu tego samego roku dosięgła go śmierć). Co prawda drugi album najgroźniejszego ze wszystkich "niggas with attitudes" pozostaje w cieniu klasycznego AmeriKKKa’s Most Wanted, ale nie należy go z tego powodu ignorować, bo to naprawdę intrygująca podróż w egzotyczny (dla wszystkich nie biegających na co dzień z pukawkami) świat ważnego dla historii hip-hopu artysty.

Jeśli ktoś w 1995 spodziewał się ze strony członka N.W.A. surowego gówna nie na czasie, miał rację tylko częściowo. Posmak ol'skulowy czuć na Str8 Off Tha Streetz bardzo wyraźnie, przede wszystkim sam autor wnosi swój klasyczny flow przynależny wcześniejszej dekadzie – pełen pasji, ale niekoniecznie wirtuozerski. Również w sferze produkcji i doboru materii dźwiękowej Eric Wright raczej stoi w miejscu, ale będę się upierał, że trafiają mu się zarówno przebłyski poszukiwań artystycznych, jak i rewelacyjne potwierdzenia znanego już talentu.

Kandydatów na wyróżnienie jest tu co najmniej kilku. Fajowe "Ole School Shit" objawia dresiarsko wulgarną Sylk, przy której ekspresja Missy Elliott może wydać się potulna. Brutalne "Sorry Louie" udziela wglądu w dwa główne wątki życia Eazy-E – przestępczy i pornograficzny. "Nutz On Ya Chin" poraża chwytliwością odrażającego w treści refrenu: "Said you put yourself on my dick / I put my nuts on your chin". Jednak to króciutka perełka "Hit The Hooker" dostarcza największych doznań. Poetycki podkład tego tracka to dla mnie rzecz na poziomie Outkastu z ATLiens. Pozornie prostacki hardkorowy tekst teoretycznie powinien kontrastować, ale podany jest w sposób tak niesamowicie współgrający z wieczorną urodą warstwy muzycznej, że tylko pogłębia wzruszenie. W tym wyjątkowym kawałku Eazy-E nieświadomie w szlachetny sposób opowiedział o tym, co później miało okazać się powodem jego śmierci.

Michał Zagroba    
26 lutego 2004
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)