PLAYLIST

Black Eyed Peas
"Boom Boom Pow"

2.5

Czterdzieści lat po Kraftwerk, a jeszcze więcej po innych, za każdym razem, kiedy ktokolwiek z kręgu billboardowego popu wypowiada się na temat digitalizacji (cokolwiek), kończy raczej źle. Raczej, bo różnice w potencjałach widać gołym okiem, ale jednak robiono to już i wcześniej, i lepiej ("That's what she said" – przyp. red.). Na przykład, kończy się raczej wokoderyzacją środków wyrazu. Niestety, ponieważ one same nierzadko są dosyć poślednie, musimy liczyć albo na sentymentalizm (Kanye) albo, zwyczajnie, songwriting. Który jednak przyprawia nas o ciężki kaszel jak okiem sięgnąć.

Bo co też tym razem wysmażyły popularne Groszki? Fergie o strukturze () numeru, za Wikipedią: "We've always been kind of misfits, and so it kind of fits. The song is to the left, but it works, because we're being true to ourselves". Kind of spierdalaj głupia cipo. Niemniej jednak kilka wersów wyszłych z jej już-aseptycznych podobno hemisfer wynosi singiel całkiem sporo ponad jego wrodzoną jedynkowość, więc z sympatii do day-saverów pozwolę sobie umotywować przypływ bluzgów w znanym i lubianym trybie ex-post.

Źródłem miał być oficjalny radio edit, ale nie jest, bo co źródło, to inna wersja.

A. Krok po kroczku ("musimy poczekać kilkanaście sekund na pojawienie się wyraźnie zarysowanego rytmu", mawiała pani od muzyki w podstawówce tak) zapoznajemy się z przyjętym przez BEP refrenem, w którego kolorowy świat wprowadza nas poszatkowana iteracja tego Murzyna który się śmiesznie ubiera. Pozostali członkowie ansamblu dołączają z dużo krócej zapętlonym "boom boom boom" (którego cały cykl dzieli się na dwie części, po cztery powtórzenia każda).

B. will.i.am oznacza swój teren, prawdopodobnie tkwiąc w przekonaniu, że redefiniuje pojęcie zwrotki. Znane już "boom boom boom" wtóruje bitowi, pomagając kreślić szkielet utworu i zapowiadając refren, swoiście wryty w partię willa.i.am-a.

C. Fergie, jako jedyna, dostarcza swoją znośną zwrotkę. Cośtam, że "I'm so 3008, you're so 2000 and late". Wypolerowana. Dobre, trójkowe.

A'(a). Znany już z pierwszych trzydziestu sekund, zapowiadany przez i.am-a refren. Niezakłócony niczym, dostojny i przeczołgany.

D. Taboo i jego minimalistyczna zwrotka. Z przeklinaniem.

E. Zwrotka innego typa. Nawiązania do współczesności, przyszłości i weekendów w Paryżu.

F. W końcu staje się coś zaskakującego, mianowicie Fergie wznosi się na wyżyny swojego warsztatu wokalnego, kładąc nam przed oczy apostrofę do will.i-a, żeby zrzucił teraz bit.

G. On jednak za nic ma sobie rozpaczliwe nawoływania swojej przećpanej koleżanki z zespołu i serwuje nam, rozpopularyzowane przez Timbalanda na ostatnim Timberlake'u, pseudo i płaskie syntezatorowe arpeggio, sugerowane już w F. Sam przybiera wściekłą, ociekającą kofeiną pozę rapera o klarowności artykulacji spotykanej u wszystkich wściekłych uptempo raperów (myślmy Outkast). Wkradają się, znane z nurtu euro-techno, augmentowane frazy męskim głosem. A konkretnie "let the beat rock" (czy coś; wyobrażamy sobie siłownię na przedmieściach miasta do 60 tys. mieszkańców, siłownię w której wszyscy modulują sobie głosy, żeby utwierdzić nas w przekonaniu, że nie jesteśmy tu najlepsi).

C'(a). Znana już zwrotka Fergie, upstrzona teksturowo w stosunku do czystego C. Dupa.

A'(b). Nie mniej znany refren.

H. Żegnamy się, a bit, niejako po kilku gładko emulowanych synkopacjach z C', nabiera jungle'owego sznytu i wiedzie nas ku końcowi nagrania, stanowiąc szkielet dla dwu wirujących, następujących po sobie linii syntha. "Let the beat rock" powraca nawet na chwilę, tym razem także w bardziej zachodniej, zwokoderyzowanej i wyższej wersji. Nawiązania do G oraz kultury Indochin.

Ponadto, zauważamy 60s-owe podejście do proporcji ("kult piętnastu sekund"). Panna Ferguson za chuja nic nie wie o tensorach metrycznych i pewnie dlatego tak sobie ceni ten singiel.

posłuchaj »

Mateusz Jędras    
1 czerwca 2009
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)