PLAYLIST
Avril
"Like Everybody Else"
Coraz częściej na ślad fascynujących, otwierających oczy i wyobraźnię dzieł
trafia się dziś poprzez telewizję. Przypadkowo przełączony kanał, herbata w
drugim pokoju, zasłyszany znienacka motyw, natychmiastowy alarm, bezwładne
wbijanie oczu w ekran (jakby miało to poprawić jakość odbioru), szok,
masakra, a potem wielotygodniowe, wielomiesięczne nawet uczucie tęsknoty,
wahanie co do decyzji o kupnie, wreszcie nabycie albumu i jakieś takie nagłe
zdziwienie: gdyby nie tamten wieczór, gdyby nie program muzyczny na niszowej
niemieckiej stacji, to może teraz nie trzymałbym w ręku wypasionej
tekturowej nakładki na ślicznie wydany compact disc.
Ze mną było dokładnie tak samo. Był pokój, był w nim telewizor; byłem w nim
też ja. Zmroził mnie, poraził przewodni hook utworu, robiący w nim za
bezsłowny refren. Wyglądało to, jakby ktoś wyciął chwytliwy fragment
przeboju dziś już zapomnianej college-rockowej rewelacji sprzed pół dekady,
albo wręcz wziął skrawek czystej zajebistości z With The Beatles, a
następnie zwolnił go kilkukrotnie i zdekonstruował od podstaw, od wewnątrz.
Głos kolesia wibrował jak Robbie Williams po odkryciu "niezal". Hojne aranże
w swojej metodzie rywalizują ze zmiennym układaniem puzzli rytmu
praktykowanym przez Solex: nie istnieje grunt rytmiczny, ani aranżacyjny;
kolejne elementy przejmują wiodącą rolę i zazębiają strukturę. To część
większego zjawiska, rewolucji narracyjnej w muzyce.
Wiele ziaren przesypało się w klepsydrze zanim posiadłem That Horse Must
Be Starving, album oryginalnie wydany w 2002 roku. I nie zaprzeczam,
"Like Everybody Else" jest jego najjaśniejszym wycinkiem, centralnym
punktem. Całość potwierdza ogromne ambicje Francuza, obejmując rozległe
około-elektroniczne i avant-popowe poszukiwania zakreślone choćby przez
znajomych z wytwórni F Communications, ale także redefiniując pojmowanie
popu w skażonym syntetyką świecie dźwięku. Zawiła fabuła tego filmowego
concept-albumu, pogrążona w ambientowych plamach i nieoczekiwanych zwrotach
akcji melodycznej najlepiej sprawdza się pewnie w chłodne, śnieżne dni
spowite mgiełką rześkiej melancholii. Po prostu czasem nie wyłączajcie
telewizorów zbyt pochopnie. (PIAS dopiero co wznowił album w USA, podpisany
pełnym nazwiskiem artysty, Fred Avril.)