Ol' Dirty Bastard 1969-2004

16 listopada 2004

Nic gorszego nie mogło mi się przytrafić w niedzielę, 14 listopada. Z samego rana pierwszą informacją jaką zarejestrował mój przytomniejący umysł był news o nagłówku: "Russell Jones dead at 35". Odruchowe spojrzenie na kalendarz. Nie, to nie okrutny żart 1 kwietnia. To się stało naprawdę. Uskarżający się uprzednio na bóle w klatce piersiowej raper składu będącego w czołówce tych najbardziej wpływowych i utalentowanych, Wu-Tang Clanu, nie żyje. Dziś autor jednego z bardziej niesamowitych zlepków słów ("A-a-a are you a warrior / Killah / Slicin' shit / Like a samuraaaai / The Ooool' Dirty Bastard from the bar") skończyłby 36 lat. I jak zawsze w takich sytuacjach wszystko co bym napisał zabrzmi nieistotnie. Nie musi.

Uderzający zawsze dawką hardkorowego humoru, jeden z najlepszych mikrofonowych szaleńców, po odsiadce za posiadanie i problemach z narkotykami, autor jednej z najbardziej pokręconych i jednocześnie wywołujących same pozytywne skojarzenia płyt w historii rapu, Return To The 36 Chambers: The Dirty Version, odszedł bez uprzedzenia sobotniej nocy. Akurat kiedy zgubiłem swój egzemplarz wyżej wymienionego albumu. Akurat kiedy przechodziłem okres ponownej fascynacji jego dokonaniami. Nieważne. Dlaczego nie mogę przyjąć do wiadomości że on już niczego nie nagra? Że nie będzie off-bitowego, zachrypniętego melodyjnego wokalu? Rest in peace ODB.

Mateusz Jędras    
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)