SPECJALNE - Wywiad

Wywiad z Junior Boys

23 sierpnia 2011



Wywiad z Junior Boys
z dnia 6 sierpnia 2011
autor: Ryszard Gawroński

Tegoroczny Off dostarczył mi dziesięciu tysięcy wrażeń i emocji, ale chyba jedną z najbardziej intensywnych było lekkie uczucie absurdu, że oto zaraz pogadam z kimś, kogo płyty uwielbiam, choć już prawie zapomniałem, jak to było je poznawać. Jasne, że to typowe uczucie świeżaka, ale jak inaczej reagować, gdy przed chwilą stało się blisko sceny i przeżywało, a teraz nagle autorzy tych emocji mają przyjść na rozmowę ze mną przy świecach?

Zachowanie Junior Boys podczas wywiadów dobrze odzwierciedla ich muzykę. Jeremy jest wyluzowany, dużo się śmieje i otwarcie mówi o sobie, ale zawsze jest gotowy wystrzelić z przemyślaną analizą. Matt jest bardziej introwertyczny, skupiony na sobie i zamknięty. Podobno trudno sprawić, by się uśmiechnął, ale mi się udało!

* * *

Last Exit jest w Polsce jednym z kultowych albumów. Powiedz, jak Ty odbierasz ten album po wielu latach od jego wydania?

Matt: Wiesz, dopiero od niedawna jesteśmy w stanie spojrzeć z jakiejkolwiek perspektywy na to, co tworzyliśmy na początku naszej kariery. Dla nas proces nagrywania jest tak ciągły, że ciężko postawić granicę: "Tak i tak było podczas nagrywania tego albumu, a przy następnym było to i to". Ciężko nam powiedzieć, czy Last Exit jest kultowy... Na pewno był dobrze odebrany przez media, ale my prawie nie gramy utworów z tego albumu, bo są ciężkie do odtworzenia. Fajnie, że w Polsce jest lubiany.

Po tych wielu latach staliście się swojego rodzaju gwiazdami na scenie alternatywnej. Johnny Dark może sobie teraz pluć w brodę, nie?

Jeremy: (śmiech) Nie, nie, nie, to zupełnie inaczej wygląda! Tak naprawdę to częściej widuję teraz Johna niż Matta! John ma pracę, o której nie mogę powiedzieć ani zdania, ale wierz mi – jest zdecydowanie bardziej czadowa od naszej. Ciągle się kumplujemy, on wciąż tworzy muzykę, a w następnym roku zacznie coś kombinować z nowym materiałem, w którym będę mu pomagał. Nie mogę się doczekać !

Styl Johnny’ego mocno różni od siebie od Twojego. Nie czujecie czasem potrzeby powrotu do tych bardziej pokomplikowanych struktur z początków Waszej kariery?

Matt: Może nawet chcielibyśmy powrócić do tego, co było na Last Exit, ale ja i Jeremy jesteśmy zbyt leniwi, żeby programować automaty perkusyjne w tak skomplikowany sposób.

Jeremy: Kiedy ludzie rozmawiają o Last Exit, często sobie wyobrażają, że John zajął się tylko perkusją, a ja skomponowałem resztę muzyki. To w ogóle tak nie wyglądało! Kiedy tworzysz muzykę elektroniczną, nigdy nie jest tak, że w zespole jest tylko jeden perkusista albo tylko jeden wokalista. Ludzie przyjmują różne role! Zawsze trochę śmieszy mnie czytanie wypowiedzi o Last Exit, bo nikt nigdy nie kuma, kto za czym stoi. Pamiętam, że kiedyś przeczytałem w jakiejś recenzji: "Dark odszedł z zespołu, więc Junior Boys już nigdy nie zrobi tak zacinającej się perkusji, jak w When I'm Not Around". Ale to była moja piosenka! Johna nawet w niej nie było! Albo jak mi przypisują w "More Than Real" te new wave’owe synthowe sprawy - to wszystko były pomysły były Johna!

Wydaliście już czwarty album, znowu zbieracie same pozytywne recenzje… Czy Wy macie jakiś specjalny przepis, formułę na bycie zawsze kozackim?

Jeremy: (śmiech) Mamy swój kozacki proszek, który bierzemy codziennie rano!

Matt: I taki plugin w sprzęcie, nazwaliśmy go "kozacki", po prostu go włączamy i mamy mistrzowski bas w każdej z piosenek!

Jeremy: Ustawiamy ten bas na "kozacki" i lecimy z następną!

Matt: Mogę Cię zapewnić, że stworzyliśmy parę rzeczy, które są bardzo dalekie od kozackich.

Jeremy: Nasz ostatni album bardzo dobrze nam się tworzyło. Byłem naprawdę zadowolony, gdy skończyliśmy, dużo bardziej niż przy innych naszych płytach. Ten album po prostu wyszedł taki, jaki miał wyjść.

A jakie miało wyjść It's All True?

Jeremy: Bardzo trudno odpowiedzieć na takie pytanie, bo pokazuje ono zupełnie inne postrzeganie muzyki niż nasze własne. Dziennikarze cały czas pytają nas o takie rzeczy, co pokazuje trochę błędne dziennikarskie podejście do sprawy. Często macie takie wyobrażenie, bo oczywiście dużo myślicie o muzyce, że muzyk sobie siada i myśli "wow, ciekawe, o czym ten album teraz będzie". To nigdy nie działa w ten sposób! Poza tym, gdy wy słuchacie naszego albumu po raz pierwszy, a po jakimś czasie następnego, to macie wrażenie, że pomiędzy nimi jest jakaś wyrwa czasowa. Dla muzyka nie ma czegoś takiego, bo nagrywasz album, jedziesz w trasę, potem nagrywasz kolejny album…

Matt: To ciągły proces.

Jeremy: To ciągły proces! I naprawdę nie masz wrażenia, jakbyś nagle wkraczał w zupełnie nową fazę. Zupełnie nie czuję, że jestem inną osobą od tej, która nagrała Last Exit, So This Is Goodbye czy Begone Dull Care. My sobie nie siedzimy i nie rozkminiamy, co zmienimy w naszym brzmieniu. Nasze brzmienie zmienia się wraz z nami.

Matt: To zupełnie przypomina sytuację, kiedy zapytałeś mnie o Last Exit. Dla mnie nie było żadnej przerwy od tamtego momentu. Dopiero teraz, w tej chwili, mogę z jakiejś perspektywy odnieść się do płyty, która ma siedem, osiem lat. Poza tym naprawdę trudno jest wyznaczyć jakąkolwiek granicę czy coś w tym stylu, bo jest za dużo czynników, faktów i za dużo osobistych spraw, by spróbować je porozdzielać i powkładać do jakichkolwiek kategorii.

Ale z tego ciągłego procesu można wyciągnąć parę inspiracji! Na przykład podczas nagrywania Begone Dull Care duży wpływ miał na Was krótkometrażowy film Normana McLarena. Co was inspirowało tym razem?

Jeremy: Na inspiracje składa się parę rzeczy. Po pierwsze jest to muzyka, której właśnie słuchamy. Mam wrażenie, że z Mattem słuchamy zupełnie innej muzyki. Ja ostatnio słuchałem dużo 10cc i Steely Dan, wiesz, głównie tych wszystkich studyjnych zespołów, a poza tym mnóstwo amerykańskiego house'u i techno ze wczesnych lat dziewięćdziesiątych, Roberta Hooda czy Pala Joeya… Trudno powiedzieć jak na mnie to wpłynęło, bo na pewno teraz nie nagrałem minimalu z Detroit.

Dużo ludzi znajduje mnóstwo wpływów r&b w twoich piosenkach.

Jeremy: Suchałem sporo r&b podczas nagrywania pierwszego albumu, ale podczas pracy nad drugą i trzecią płytą bardziej zaczęło mnie kręcić disco. Teraz znowu powróciłem do tego gatunku i słucham dużo współczesnych rzeczy, zwłaszcza takich artystów, jak Miguel, Trey Songz, no gości tego typu. Gdy nagrywaliśmy It's All True, miałem pomysł na nagranie albumu r&b z mocno zmiennymi tempami, wiesz, żeby nie myśleć, by piosenki były "dj-ready", tylko zrobić mieszaninę r&b, downtempo, ballad, midtempo. Na tym albumie są piosenki, które są nagrane w metrum 3 / 4 i inne tego typu rzeczy, które rzadko zdarzają się w tanecznej muzyce.

Matt, a czego Ty słuchałeś podczas nagrywania albumu?

Matt: Mniej więcej tego samego, co Jeremy. Słucham dużo starszej muzyki, ale staram się skupiać także na przeróżnych współczesnych rzeczach. To wszystko jednak jest zbyt porozrzucane po gatunkach i eklektyczne. Nie miałem takiej sytuacji, że się w coś specjalnie wkręciłem albo nagle stwierdziłem "no, teraz to tylko dubstep".

W Waszych wywiadach często wspominaliście o tym, że nudzi Was współczesna muzyka taneczna. It's All True jest zdecydowanie bardziej taneczne, na końcu pojawia się dziewięciominutowy "Banana Ripple" … Co zmieniło się od tamtej pory?

Jeremy: Rzeczywiście, słucham teraz o wiele więcej współczesnej muzyki niż na przykład dwa lata temu. Możliwe, że po prostu muzyka taneczna jest teraz zdecydowania lepsza niż przez ostatnie pięć lat. Albo przez ostatnie pięć lat byłem wkurzonym, zgorzkniałym kolesiem, nie wiem do końca. W tym momencie zdecydowanie bardziej niż wcześniej jara mnie muzyka, pewnie dlatego, że powstają rzeczy, które mogą mnie zainteresować. Zmieniły się trochę zasady gry w przemyśle muzycznym i po prostu teraz jest tego więcej. Mam wrażenie, że jakbym był na festiwalu tego typu pięć lat temu, to chyba nie byłoby za wiele rzeczy, które chciałbym zobaczyć. Teraz patrzę na książeczkę Off Festivalu i wow, jest tu naprawdę dużo niesamowitych koncertów.

Wybacz, ale muszę zadać to pytanie, bo naprawdę wiele osób jest ciekawych jak to jest naprawdę: to wszystko, co się dzieje w piosenkach to rodzaj artystycznej konwencji czy przekazujesz w nich swoje przeżycia?

Jeremy: Całe It's All True jest właśnie o tym, o braku szczerości w wielu dziedzinach sztuki, który uderzył we mnie w momencie, kiedy zostałem profesjonalnym muzykiem. Wtedy poczułem presję robienia rzeczy nie do końca zgodnych ze mną i zobaczyłem, ile nieszczerych rzeczy dzieje się w muzyce. Jeżeli It's All True ma jakikolwiek temat, to jest to prawda, bo (śmiech) używam słowa "prawda" w każdej piosence. Dla mnie szczerość w muzyce oznacza, że musisz mówić o sobie jako muzyku. Musisz mówić, co cię fascynuje, co jest twoją obsesją podczas tworzenia. Musisz mówić w swojej muzyce o neurozach i naciskach, o tym jak się czujesz niezadowolony z siebie. Wielu muzyków nie mówi o swoich karierach, emocjach z nią związanych i to jest naprawdę fałszywe.

W tym roku zagracie chyba z dwa, trzy koncerty w Polsce. Lubicie nasz kraj?

Jeremy: Bardzo! Niedawno rozmawialiśmy z Mattem o tym, że bardziej lubimy grać koncerty we wschodniej Europie niż w zachodniej. Nie wiem, dlaczego czemu tak jest, ale publiczność bardziej nas tutaj lubi. Mam wrażenie, że pomiędzy nami jest jakaś więź, której nie ma nigdzie indziej. Jeżeli wejdziesz na naszą stronę na Facebooku, to zobaczysz, że Warszawa jest jednym z miast, w których mamy najwięcej fanów. Nie kumam, ale bardzo się cieszę z tego powodu!

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)