INNE - FORUM
prawdziwie niezależna scena w polsce
22 marca 2011wpisujemy tu wszystko o polskiej scenie prawdziwie niezależnej,
mam tu na myśli wszelkie projekty wydające materiały self-released, najmniejsze wytwórnie, diejłaje itp..
tylko fizyczne nośniki, cd-ry, taśmy, 7" i cała reszta. żadnych plików internetowych.
zaczynam od labelu XV Parówek
http://xvp.pl/plabel.html
noise i experimental, cd-ry i kasety, małe nakłady do 100 sztuk, różne zabawy w klimacie dodawania sznurków do wydawnictw i swojej podartej koszuli.
-
@dentat: artyści udostępniający w sieci bardzo często są sceną niezależną, nazwa tematu nie jest do końca na serio. pośród internetowych wydawnictw często można znaleźć ciekawe materiały, sam lubię sobie pobuszować. w temacie chciałem poruszyć jednak sprawę niskonakładowych wytwórni wydających na nośnikach tradycyjnych. netlabele to osobna kwestia, tym bardziej, że rosną jak grzyby po deszczu, w przeciwieństwie do tych wcześniej wspomnianych - chyba że tym tematem zaprzeczymy moją tezę.
Michał Gawryluk (23 marca 2011) -
radio rodoz wygląda ciekawie, nigdy wcześniej nie słyszałem o tej inicjatywie. mi z kolei znajomy, któremu wspomniałem o tym temacie pokazał dziś chyba młody kasetowy label Sangoplasmo records http://sangoplasmo.com opisy, szata graficzna i wszystko dla mnie perełka. sample też wydają się w porządku, nie siedze zupełnie takiej muzyce ale 15 złotych za kasetę kolesia współpracującego z current 93 to chyba nie jest cena zaporowa. wątek bardzo fajny i będę obserwował.
Czerwony (22 marca 2011) -
Out OF Pring - dobre :)
pryk (22 marca 2011) -
w Out Of Pring na screenagers sa czasem polskie wydawnictwa i polecam BARDZO BARDZO BARDZO Radio Rodoz http://radiorodoz.blogspot.com/
moh (22 marca 2011) -
fajny wątek
. (22 marca 2011) -
Z tego wynikałoby, że artyści, którzy nie bawią się w fetyszyzm i udostępniają utwory w sieci a) nie są sceną prawdziwie niezależną (tzn. są koniem trojańskim majorsów, mającym za zadanie odebrać target heroicznie dokładającym do interesu wydawcom cede-erów), b) nie są żadną sceną, c) nie są warci uwagi, bo muzyka nie ma racji bytu bez zajebiaszczej okładki, najlepiej ręcznie grawerowanej w zaschniętym miodzie z uszu. C'mon, świat po 1991 r. trochę się zmienił.
denat (22 marca 2011) -
Nie wierzę że w PL poza brudnymi hardcorowcami ktoś tak robi
Technik (22 marca 2011)