INNE - FORUM
Off Festival 2011
28 stycznia 2011http://twitter.com/DJAmeryka/status/31043756392194049
-
Dzien drugi tres b - bardzo przyjemny koncert nie tylko ze wzgledu na nogi Misi i tego ze byl chyba jakis konkurs. D4D - tez bardzo dobrze. Slyszalem porownania do Junior Boysow i cos jest na rzeczy. W ogole Dicki jakos porzucili wyglupy i jestem bardzo mile zaskoczony Blonde Redhead - w sumie to bylby dobry koncert ale odbior psulo mi to ze bardzo duzo rzeczy lecialo z tasmy. No i jesli ma sie dwa ladne glosy w zespole to moze tak jakies wspolne spiewanie a nie 'albo ja spiewam cala piosenke albo ty' Neon Indian - mimo plasow, theremina i Polish Girl nie porwal mnie nic a nic. Zmylem sie wiec do eksperymentalnego a tam... Barn Owl - ... o kurcze! totalnie zaluje ze nie bylem na calym koncercie. Swietna sprawa i potem sluchalem ich plyty ale na zywi bylo jeszcze lepiej. Ktos tu postulowal zeby bylo mniej gwiazd i headlinerow a wiecej takich rzeczy i chyba popieram Gang of Four - wszystkie zarzuty wobec tego koncertu sa uzasadnione. Od fatalnego naglosnienia (no serio, kto im taka krzywde zrobil?) po sam performans muzykow. Mialem tez wrazenie ze piosenki sa wolniej niz na plytach a nawet jesli to koncertowe prawo kaze grac szybciej. Anyway, od poczatku koncertu bylem przy bramkach i mimo tych wad bawilem sie dobrze, odspiewalem pare piosenek i mam wrazenie ze caly koncert powinien wygladac jak wykonanie Damaged Goods Primal Scream - nigdy nie bylem jakos fanem tej plyty (dobra, mailem tygodniowy odpal szesc lat temu ale tylko tygodniowy) i najbardziej sobie cenilem housowe momenty. Jestem tez ogromnym hejterem Rolling Stonesow. Wnioski wyciagnijcie sami Polvo - udalo mi sie doczekac ale po trzech piosenkach zwyciezyla mysl 'eee widzialem ich w warszawie <zieeew> nie musze <zieew> ogladac ich znow'. Mimo to jedna uwaga - perkusista jest wybitnie zbyt metalowy. Przejscia po tomach psuly mi cala radosc
moh (10 sierpnia 2011) -
jesli kogos to interesuje to ja tez walne pare spostrzezen bo juz w tym roku nie chce mi sie pisac na martwy musicspot co do organizacji to karny kutas za chujowe klopoty z dokupieniem pola namiotowego. okazalo sie ze w czwartek nie mozna do samego karnetu dokupic pola bo jak ktos potem mowil 'nie bylo kasy fiskalnej' i sporo osob mialo ten problem. na szczescie znalezlismy pytajac po uicy kogos kto zaofiarowal nam pokoj na jedna noc. na samym polu ilosc kontenerow prysznicowych byla chyba mniejsza niz rok temu ale i tak sa o klase lepsze od tych openerowych (ciepla woda chyba ze siadzie prad, zdarza sie) a namiot do ladowania telefonow tez byl porazka (co za szczescie ze nie mam w zwyczaju krecenia filmikow i robienia rozmazanych zdjec wykonawcom). Ochrona na plus. koncerty: Dzien pierwszy TCIOF - zdazylem tylko na koncowke i w sumie mi sie podobalo, Lazy Boy bardzo daje na zywca rade Lech Janerka - zaskoczyl mnie bardzo milo (pierwszy raz) rozmywajac swoje piosenki zwlaszcza w pierwszej polowie koncertu. Prawie w ogole nie czulem nowej fali ale to nie minus. Tylko ten musicman bongo mnie odrzuca AIDS Wolf - smieszny incydent, w namiocie znalazl sie jeden niesforny festiwalowicz ktory ewidentnie chcial robic ochronie na zlosc. Ochrona wyprowadzla go z fosy i na tym powinna skonczyc ale dala sie sprowokowac i goscia chyba dwa razy potem wyganiali z namiotu. Wokalistka pokazala wiec im faki i tak dalej. zalosno/smieszne widowisko Warpaint - na koncowke poszedlem i nie zaluje. Jak dla mnie brzmia jak jam na probie The Cure z okresu Kiss Me/Disintegration Junior Boys - Greenspan ma ruchy sceniczne jak emerytowany czlonek ejtisowego boysbandu ale tez piekny glos. Mimo wszystko mam wrazenie ze to nie to Junior Boys ktore lubie, za malo minimalu za duzo piosenkowosci Omar Souleyman - ordynarnie banalna sprawa i az sie dziwie czemu sie tak dobrze bawilem. Genealnie 'podklady' skladaly sie z krotkiego zapetlonego basu, ciaglych przebiegow po arabskiej skali i stopowaniu bebnow na nawijke Omara. No i ciagle Wooooaaaa! Ale jednak fajnie... Mogwai - nie jestem fanem i koncert tez mnie nei zachwycil i w sumie nawet nie wiem co mam na ten temat napisac. Factory Floor - w przewodniku napisali ze Throbbing Gristle i Sonic Youth a poczulem sie jakby new rave nadal zyl. Wiem, widzialm tylko poczatek i ktos tu chyba pisal ze potem bylo bardziej 'eksperymentalnie'
moh (10 sierpnia 2011) -
kolejna relacja http://buklakkultury.blogspot.com + pozdro dla kolesia, który na koncercie Liars złapał Rojka za spuściporty
kleję psychologię (10 sierpnia 2011) -
no ja dostałem w ryja właśnie z boku,laska z jakimś typem chyba specjalnie szukali choć trochę wolnej przestrzeni gdziekolwiek,aby łapskami powywijać nie,nie dissuję,ale do cholery samemu się na koncert nie przyszło,brykać można z innymi brykającymi a nie komuś na łbie prawie
kacperski (10 sierpnia 2011) -
zdawało mi się, że na koncertach zasada jest dość prosta: jak chcesz doznawać w spokoju, to stań bardziej z tyłu/z boku, a do baunsów idzie się do przodu/na środek?
V79 (10 sierpnia 2011) -
@ matka siedzi z tyłu no ja dostałem plaskacza po pysku na koncercie Xiu Xiu od pewnej damy wykonującej właśnie dziwne ruchy.spoko,bawcie się jak umiecie i lubicie,ale bez takich
kacperski (10 sierpnia 2011) -
czekam na relację z tego co robił na festiwalu 17.
lu_kii (10 sierpnia 2011) -
zasłyszane na koncercie Souleymana: "Najbardziej podoba mi się, że on patrzy na nas jak na takie tanie dziwki" Poza tym: mega diss na ludzi którym przeszkadza kiedy ktoś sobie krzyczy albo wykonuje dowolne ruchy.
matka siedzi z tyłu (10 sierpnia 2011) -
>A przecież pole namiotowe mogło być spokojnie mniejsze o 2 sektory ono w ogóle nie było powiększone w trakcie? bo miałem takie wrażenie. generalnie chyba lepiej żeby było więcej miejsca dla ludzi niż dla samochodów, natomiast totalnei nie znając się na tym jak to wygląda administracyjnie, wydaje mi się, że wszystko generalnie mogłoby być większe, miejsca mnóstwo. natomiast z tym wrzątkiem to w sumie niby detal, ale w sumie totalne kretyństwo żeby był jeden gar któremu podgrzanie wody zajmuje około godziny na dobre parę tysięcy osób.
em c (10 sierpnia 2011) -
taaak, z parkingiem straszna chujnia, w godzinach popułudniowych można było mówic o wielkim farcie, jeżeli znalazło się miejsce na chodniku w stronę Reala, w nocy natomiast można już było sobie gdzieś podjechać czy przeparkować na Francuską. całe szczęście, że był jeszcze parking przy ul Dobrowolskiego, o którym nikt nie wiedział, a który nie był wcale tak bardzo oddalony od terenu festiwalu. do poprawki za rok.
V79 (10 sierpnia 2011) -
O właśnie: dziewczęta, nie zostawiajcie syfu pod prysznicem. Podpaski, zużyte damskie maszynki do golenia + opakowania od nich, gumki do włosów, tego nie potrzebujemy i nie chcemy. Poza tym w ogóle, golenie nóg w trakcie festiwalu? Naprawdę trzeba to robić codziennie? Nie można zrobić tego przed offem? Co do parasoli to było ich dużo mniej niż w zeszłym roku. Tylko raz jakiś buc zasłonił mi Ariela, ale przesunął się szybko na boczek. Odniosłem wrażenie, że mimo wszystko zdecydowana większość wybrała pelerynki przeciwdeszczowe. Za to w sumie dziwię się, że nikt nie narzeka na parking, który nie dość, że był mały to przede wszystkim tragicznie (!!!!!) umiejscowiony. Duży regres w stosunku do zeszłego roku. A przecież pole namiotowe mogło być spokojnie mniejsze o 2 sektory, w tych przy wyjściu od strony ulicy Francuskiej stało raptem po kilka namiotów.
glootech (10 sierpnia 2011) -
nasz ojciec: http://i.imgur.com/W456T.png
syn (10 sierpnia 2011) -
ariel wygrał tego offa
belzebub (10 sierpnia 2011) -
Greg Saunier upuścił pałeczkę w pewnym momencie w trakcie koncertu Deerhoof. Okazało się, że koleś jednak jest tylko człowiekiem, a nie cyborgiem jak wcześniej myślałem. Choć późniejszy trans w jaki wpadł na Konono sugeruje, że może jednak nie do końca...
klapsztanga (10 sierpnia 2011) -
a, i totalnie popieram zjeby w kierunku osób używających parasoli w trakcie koncertu, totalne bucostwo.
em c (10 sierpnia 2011) -
przeklejam: w ogóle kiedyś był czytelny podział kontenerów prysznicowych na damskie i męskie, co biorąc pod uwagę nawyki prysznicowo-toaletowe obu płci było dla brzydszej części z nas zbawienne. może by tak wrócić do tego, hm?
em c (10 sierpnia 2011) -
jakbym po zajebistej zeszłorocznej edycji stworzył taki lineup jak w tym roku to też bym się bujał z ochroną
hehe (10 sierpnia 2011) -
Narzekanie na prysznice (za mało o 1-2 kontenery) + stanowiska do ładowania (tutaj już żenada totalna i opad rąk) - spoko. Ale narzekanie na ilość toi-toiów na terenie festiwalu? Srsly? Ani razu nie czekałem dłużej niż 3 minuty na wejście. Jedyne wytłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy, to to, że chodziłem za potrzebą akurat w trakcie nudnych koncertów.
glootech (10 sierpnia 2011) -
oj, uniosłem się ;< nie poradzę nic, że mam alergię na tych typów
V79 (10 sierpnia 2011) -
>KILL ALL HIPSTERS, kurwa, DEATH TO FALSE INDIE http://www.blogdelamusica.com/wp-content/uploads/manowar1.jpg
em c (10 sierpnia 2011) -
no really, naprawdę tak paru gości mówiło, bodaj na Junior Boys! też się uśmiałem setnie
V79 (10 sierpnia 2011) -
w ogóle, to co się stało z hipnozą? bo wysiadłem przed północą w czwartek i mając w pamięci ultra sympatyczną najebkę rok temu (ledwo trafiłem na pole) z miejsca tam uderzyłem a tu remont i jakiś klub z chujową muzyką na dole, więc z niesmakiem zabrałem swoje tobołki stamtąd.
em c (10 sierpnia 2011) -
hahaha
ja (10 sierpnia 2011) -
Popieram. A przy tym: >słyszałem pogłoski, jakoby Artur Rojek miał bujać się po terenie z ochroną to monitor oplułem...
anlgmt (10 sierpnia 2011) -
swoją drogą, niezmiernie bawi mnie kontrast między OFFem, jego klimatem, ideami i organizatorami (słyszałem pogłoski, jakoby Artur Rojek miał bujać się po terenie z ochroną, a to wielki chuj prawda), a lwią częscią publiczności. normalnie można było odnieść wrażenie, że co niektórym to się północ z południem i lipiec z sierpniem pojebały. KILL ALL HIPSTERS, kurwa, DEATH TO FALSE INDIE
V79 (10 sierpnia 2011) -
Moje spostrzeżenia o Offie: Piątek: *liczyłem,że zdąże na the ciof ale to co słyszałem z namiotu było niemożliwym wręcz cipoleniem i nie żałuję *Janerka bardzo dobry,poza tym to taki Pan,który zawsze ujmuje szczerością i mądrością życiową (btw,pozdrawiam oczywiście Małgosię aka wtrakcie,spotkaną przed Janerką przy kasach - gadała zdaje się z Konatowiczem i kurde,na bank usłyszałem że coś tam "na Twitterze",no LOL po prostu) *potem był Dezerter (hehe) - nudna muzyka,mało lotne zaangazowane politycznie/społecznie teksty,jest 2011 rok a oni jeszcze grają,pytanie tylko po co? - "dla zysku/dla zysku/dla zysku" hjehje *Warpaint - spoko koncert,ale nic więcej,z ciekawostek to dwa dni później jakieś typy wychowane na Ajron Majden przy piwie dyskutowali o zespole WarPain (że zespół to nie "ból wojny" tylko WarPaint - "barwa wojny") *Junior Boys – fajnie było się pogibać do tych kawałków,ale to nie jest zespół na otwartą scenę i godzinę 19:40 *Matthew Dear – nierówny koncert,jeden kawałek wychodził fajnie,drugi szkaradnie,aż w końcu poszła taka przymuła,że nie zniesłem i wyszedłem *Jon Spencer Blues Explosion – nieśmieszne,ale tak wogóle,wcale a wcale *Mogwai – kurwa,przez ten zespół zawędrowałem na Porcys,od tego zespołu zaczęła się moja przygoda z taką,a nie inną muzyką,mam ogromny do nich sentyment,lubię prawie wszystkie ich płyty,ale to jest skrzywienie i tego już się nie pozbędę (podobnie mam z Xiu Xiu),koncert solidna kasza ze skwarkami (bez ogóreczka),kto nie widział nic nie stracił,Hunted by a Freak najlepsze,Mogwai Fear Satan wogóle nie oczarowało (liczyłem na My Father My King i się przeliczyłem) *Low – spoko koncert,ale nic więcej,fajnie było wtedy poleżeć,zapalić papierosa,a Monkey to bardzo fajny kawałek,odczepcie się od Great Destroyer *Oneohtrix Point Never – najfajniejsze były na koncercie gify (pół gigu zastanawiałem się,co to przedstawia),niby mało było tych syntchowych plam,dużo łamańców,wygibasów,leżenia plackiem na deskach,powinno mi się podobać,ale 20 minutach po koncercie wszystko jakby ze mnie uleciało Sobota *Kamp! - nie byłem na nich,ale może ktoś mi wyjaśni,o co cho z nimi?ich muzyka to totalne gówno,ale takie wielkie że o Boże.wcielenie wszystkiego tego,czego nienawidzę w muzyce,no nie ma gorszego syfu jak electroindiepop.muzyka dla niedojebów *D4D – starali się,jakieś pogaduchy,fajny koncert *Mikrokolektyw – pierwszy koncert który mi się naprawdę spodobał,o dziwo innym też *Blonde Redhead – nie wiem,czy Ekstraklasa,Serie A czy może A-klasa,nie obchodzi mnie to,było fajnie,Kazu Makino wijąca się na scenie jak jakiś wonż czy inny gad – super! *Kury – wytrzymałem do 5 kawałka,męczące te improwizacje były,nie podobało mi się *YACHT – kiedyś przesłuchałem "See Mystery Light" i było to nudne pitupitu – na koncercie tylko potwierdzili "klasę",po dwóch kawałkach ucieczka *Barn Owl – Ancelestar Star to zajebista płytka,na żywo udało im się oddać jej klimat,tylko dlaczego jak usiadło z 80 % sali to ktoś inny musiał kurwa stać? *Gang of Four – żenada festiwalu nr 1,Jon King nie śpiewał ale dychał do mikrofonu,jak się tarzał po scenie to ja myślałem,że zasłabł i będzie trzeba go karetką zabierać (a potem nagłówki w zagranicznych gazetach "muzyk umarł na scenie w Polandzie",to by się garnęli do przyjadu tutaj,nie ma co),nic mi się nie podobało.a przecież pierwsze płyty <3.Zawód na maksa,a mogłem pójść na GaBLe *Xiu Xiu – uwielbiam Jamiego i Xiu Xiu (tak,tak,można już zacząć się ze mnie śmiać) i byłem ciekawy co pokaże.energia go wręcz rozpierała,raz nawet wyczesał z dyńki w mikrofon,napieprzał w talerze tak jakby chciał je rozpierdolić.sceniczna partnerka wpatrzona w niego jak w obrazek,uroczy był widok,jak przed samym startem przybijali sobie piątki i dawali buziaki.Nie było Crank Heart ale I Luv the Valley Oh i Sad Pony Guerrila Girl były.Podobało się,a Destroyer śpiewa jak koza *Primal Scream – bardzo fajny koncert,nie dało się nie gibać,stadionówka pełną gębą (je siano) *Suuns – bez rewelacji,na płytach pewnie jest podobnie *Dan Deacon – nie mogę jego muzyki,po dwóch kawałkach człowieka głowa boli od tego nadmiaru *Polvo – w porównaniu do tego co przed rokiem w Warszawie – obniżka formy,nie rozumiem tych 3563725326 minutowych kombinacji w kawałkach,które prowadziły w chuj nigdzied.może to przez późną porę,bo to tak nie bardzo na koncert o 2:40 Niedziela *RingoDeathstarr – początek koncertu zacząłem w leżaczku z piwem w ręku (myslałem,że Grolsch to sikowiny,ale całkiem znośne się okazało) i z początku strasznie rzęziło,potem się poprawiło i koncert strasznie sympatyczny.płyta mnie nie przekonała,ale trzeba dać jej znów szansę.duży plus *Kapela ze Wsi Warszawa – nie moje klimaty i mnie nie ruszyło wcale,a potem był deszcz i piorun,który walnął centralnie w pole namiotowe *Junip – też na plus,spodziewałem się smęcenia,a wyszło całkiem fajnie *Liars – dali radę,ale jakoś bez rewelacji ale za to *Oneida – tego się nie da opisać słowami,warto było przyjechać ze względu na nich,liczyłem po cichu na ten koncert,ale takiej bomby się naprawdę nie spodziewałem *Twin Shadow – po drugim kawałku zacząłem ziewać i się zmyłem do namiotu *chuj – gdzie przespałem koncert Konono/Ariela,biję sobie ironiczne brawo <klap,klap> bo zjebać się bardziej nie dało (chciałem iść na Konono,a potem czytam,że Deerhoof,szkoda ogromna) *PIL – nie no,z daleka robiło całkiem całkiem wrażenie,ale pić mi się chciało po 1,5 godzinnej drzemce w namiocie *Emeralds – sceniczna ekspresja ala Slipknot (hehe) ale Does It Look Like I'm Here zabrzmiało wybornie.tylko po co było rzucać laptopem na koniec o scenę? Ogólnie było fajnie,w kolejce do prysznica też było fajnie,w Realu także było fajnie,w pociągu było fajnie (gdzie jakimś cudem ujebałem w smarze namiot),Katowice są fajne,za to bardzo fajne piwo mają w Raciborzu,Zamkowe czy jakoś tak.Jadymy za rok!
kacperski (10 sierpnia 2011) -
Udział Baby Dee to taki bonus (wyjeżdżając na festiwal nawet nie wiedziałem kto zacz, ale po tym co zobaczyłem musiałem nadrobić). –anlgmt, 9/8/2011 22:34 Razem z Tobą już trzy osoby wyszły z szafy ;> –anlgmt, 9/8/2011 23:19 jaki tam bonus, Lady Dee gra z c93 prawie (jak nie ma wlasnej trasy) zawsze :D szkoda, ze tym razem nie byla na supporcie jak ostatnio. ale Trembling Bells tez bylo fajnie zobaczyc live :D
sivi (10 sierpnia 2011) -
Blindead- naprawdę szkoda było chłopaków po informacji, że im się spalił procesor, ale cóż... Złe miłego początki. TCioF- będę musiał się bliżej przysłuchać w końcu, bo koncert był fajny, mimo raczej mało żwawej reakcji publiczności- nie ma się co dziwić zresztą... Lech Janerka- "Ja bez Janerki nie chcę spaać, ja bez Janerki nie chcę spaaać..." fajne, fajne, ale to oczywiste jakby... Warpaint- wyczerpano temat (jakby) Junior Boys- jeden z koncertów, na który się mocno nastawiałem, o dziwo dopiero w piątek doszło do mnie, że nie zagrają w namiocie; spodziewałem się porażki, ale wyszło fajnie, choć liczyłem na Hazel. Meshuggah- "napierdalać, napierdalać" było zabawne, koncert jakoś dziwnie skojarzył mi się z zeszłorocznym Raekwonem, głównie przez desperackie próby rozruszania niemetalowej publiczności, no i jednak uwielbiam "Bleed" Matthew Dear- chyba największe zaskoczenie Offa, rewelacyjny koncert, będę musiał dokładniej posłuchać płyt, bo jakoś zupełnie do mnie nie trafił. Omar- he he. Jakoś się dostałem do środka, ale tak się zacząłem zastanawiać: gdyby Don Wasyl lekko zmodyfikował brzmienie to chyba nie zostałby tak dobrze przyjęty. Nie zmienia to faktu, że chyba wszyscy bawili się świetnie... Mogwai- leżałem sobie na (jeszcze suchej) trawce, w pewnym momencie zachciało mi się sprawdzić internet. Niezły szok przeżyłem czytają o śmierci pewnego polskiego polityka. Także sprawdzili się idealnie jako soundtrack do przyjęcia tak szokującej informacji... Po za tym: nie przepadam. Low- całkiem fajnie biorąc pod uwagę, że nie przepadam. Actress- ostry rzeźnik, szczególnie początek był trudny, a wyszedłem po pół godzinie, akurat jak postanowił puścić Maze... Kury- nic nowego: z jednej strony cholernie ciężko zagrać tę płytę na żywo (szczególnie mocno czuć to było przy "Śmierdzi mi z ust"- ze słodyczy disco-polo zostało niewiele i "Nie mam jaj"), a z drugiej strony kto nie wierzył to chyba przekonał się, że grają na poważnie... Po za tym oczywiście uwielbiam Tymona, ale nie w 100% (czyli dedykacja dla Andrew jednak trochę niesmaczna, podobnie jak swego czasu występ u Wojewódzkiego), ale i tak było rewelacyjnie Neon Indian- świetne, ale jednak w kategorii "Przystojni-utalentowani" Matthew Dear bezkonkurencyjny, Palomo jednak to fajny gość, a do tego przecież album świetny. Gang of Four- żartowaliśmy później z kolegą, że wszyscy, którzy pisali o rozpadających się dziadach powinni posypać głowę niedzielnym, offowym błockiem. Koncert super, nie znam dokładnie dyskografii (jeno "Entertainment), ale było energicznie, żwawo, z wigorem i co tam jeszcze można... Destroyer- zawodowo, a że ostatnia płyta świetna... Primal Scream- jestem niemal psycho-fanem więc może oddam głos innym... Kode 9- świetny secik, ale mógłbym powtórzyć za Małyszem w tej chwili "Nogi już nie niosą jak kiedyś..." Liturgy- najbardziej zniewieściały lider black-metalowej kapeli? Jaki tam zresztą black-metal... Nie jestem osłuchany więc sorry, ale mi się to jakoś z Psychic Paramount kojarzyło bardziej niż z black-metalem (w dużej części). A głos lidera z kolei to fajny instrument, coś jak szelest liści na wietrze... Oneida- drugie odkrycie Offa, bo nie znałem; miażdżący koncert. dEUS- trzecie odkrycie... Fajny, energiczny koncert przy dużym deszczu Konono no 1- super Żałuję: niebycia na Arielu (nie lubię, ale z Gastro brzmiało świetnie; trzeba było jednak pójść na Konono...), to samo zresztą z How to dress well, ale to pewnie do nadrobienia. Podsumowując: żarcie dużo lepsze niż w zeszłym roku, ochrona to samo, do tego chyba lepszy dobór zespołów (sporo tych pomniejszych dylematów niestety było) no i przynajmniej 8 znakomitych koncertów.
rudestus (10 sierpnia 2011) -
Pogujących kretynów też nie uświadczyłem w nadmiarze, natomiast naprawdę wkurwiający byli ludzie z parasolami. Ludzie, proszę, używajcie peleryn. –anlgmt, 9/8/2011 22:34 OTFM, brat narzekał, że jakaś hipsterska pizda z parasolem zasłaniała mu koncert Pinka. chuj ci w zerówki, kimkolwiek jesteś! ok, no to kończymy tę opasłą relację: dzień 3 Ringo DeathStarr - jeden z najlepszych koncertów festiwalu! świetne piosenki, energia na scenie, prześliczna gitarzystka uśmiechająca się do widzów i pokazująca mi (albo v/a, zależy kogo spytacie o relację) serduszka, a przede wszystkim słońce! słońce, którego już za chwilę miało zabraknąć. na dodatek zespół wyszedł po koncercie zamienić parę słów z cierpliwymi fanami. super! Bielizna - kiedy wychodziłem na ich koncert, deszcz zaledwie leciutko mżył, a ja nie znałem wcale płyty. podczas wystepu deszcz niestety przerodził się stopniowo w oberwanie chmury, więc po zmianie strony winyla musiałem ewakuować się pod namiot. z bólem, bo zespół grał dobrze, a same kawałki okazały się być zajebiste! "Dwóch wchodzi, a jeden wychodzi" dosłownie ścięło mnie wpół! czy ta płyta wyszła na CD? Frankie & the Heartstring nawet nie słuchałem, bo 5 minut wgłąb ich koncertu deszcz ustał, więc można było wyjść na zewnątrz. Z tych 5 minut wychodzi mi, że nic nie straciłem. Na zewnątrz okazało się, że odwołano Abradaba z powodu zalania sceny i przesunięto go na 2:30 do namiotu, wyrzucając Awesome Tapes na scenę główną. Patrząc z perspektywy czasu - zrządzenie losu było raczej szczęśliwe. Deerhoof - bardzo sympatyczny koncert. nie znałem kawałków, co nie ułatwiało doznawania, ale na szczęście podziwianie Grega Sauniera na żywo jest rozrywką samą w sobie. szkoda, że nie obadałem Oneidy. Potem rozpadało się ponownie, więc zamiast iść na dEUS czy Twin Shadow schroniłem się w namiocie eksperymentalnym popatrzeć jak Konono no. 1 się rozstawiają i rozważyć, co począć dalej. Ostatecznie mnie nie chciało się moknąć i zostałem w namiocie, natomiast brat poszedł na Ariela. Okazuje się, że raczej zjebałem - brat potwierdza w zasadzie wststkie doniesienia, które padły wyżej (zajebisty koncert, Ariel miał świetny humor, deszcz przestał padać w połowie koncertu). Konono natomiast rozkręcili kawał fajnej, afrykańskiej wiksy ("Bansa bansa bansa!" - cytując pana wokalistę). Nawet, jesli grali przez godzinę kilka razy tę samą piosenkę, to jednak był to kawał wałka! W dodatku, na scenie wsparli ich najpierw sam Saunier, a potem reszta zespołu Deerhoof. Było więc OK. PiL - a tutaj pozytywne zaskoczenie po mojej stronie! kawał porządnego koncertu. jednak nie doceniłem Lydona, koleś potrafi stworzyć dobre show. brzmienie też było nardzo dobre, wbrew temu co pisał em c - bas brzmiał zupelnie jak na nagraniach, co bardzo mnie zdziwiło! no i ten chwyt z podgłaśnianiem bejsu w "Religion" - prosty, ale cholernie skuteczny. nie żałuję. Sebadoh słyszałem z daleka. słabo ich znam, ale to co słyszałem bardzo mi się podobało, żałuję więc, że nie obejrzałem więcej. niestety, o tej porze scena leśna stanowiłą widok niczym z woodstocku. Abradab z K44 - miazga! Dab, mimo problemów technicznych, które trapiły nieprzystosowany do małej sceny koncert, jednak skorzystał na przenosinach do namiotu. nawet mimo tego, że instrumenty spillowały jak wściekłe, często coś się sprzęgało i zalewało namiot merzbowowskim noise'em, a po kilku kawałków z niewiadomego powodu znacznie podniesiono volume, co ja, stojący przy głośnikach, słyszę (raczej - nie słyszę) do tej pory. pomysł z żywym instrumentarium świetny. Dab w świetnej formie, z klasą przewinął swoje linijki. Jako, że był to koncert pod szyldem K44, na scenie znaleźli się też DJ Feelix i Joka. ku mojemu zdziwieniu, Joka zupełnie dobrze dawał sobie radę z nawijaniem swoich wersów, nawet jeżeli głos mu się zmienił. O ile dobrze pamiętam, zespół wykonywał głównie kawałki z 3:44 (wiadomo - unikali Magika) + "Film" i minimum jedną solówkę Abradaba ("Rapowe ziarno" z kolejnym gościem - Gutkiem). Aż dwa razy, po długim klaskaniu, wyszli na bisy, zagrali "Wenę" (<3 przecież ten kontrabas nie stał tam na darmo!) i - drugi raz tego wieczoru - "Normalnie o tej porze". tłum szalał, wiksa była gruba, pod koniec ktoś sobie zapalił jointa, takie tam. było zajebiście, kto opuścił, ten w sumie sporo stracił.
V79 (9 sierpnia 2011) -
A był ktoś na "Stoliku" Karbido? Bo ja zmieniłem plany w ostatniej chwili i wylądowałem na Janerce (tradycyjnie boss). Karbido mają dość ścisłe specyfikacje techniczne i ciekaw jestem, jak wiele atmosfery i niuansów akustycznych "Stolika" udało się odtworzyć w tym małym zgrzanym, zapewne pełnym ludzi i dającym spore pogłosy namiocie. Anyone?
anlgmt (9 sierpnia 2011)