INNE - FORUM
Najbardziej kontrowersyjna wypowiedź o muzyce, na jaką możesz się teraz zdobyć
3 stycznia 2011Było takie pytanie w wywiadach w Pulpie.
Zaczynam:
Madonna zostanie zapomniana w ciągu jakichś 5-10 lat po zakończeniu kariery.
-
>Twój Stary, no jest to element brzmienia, więc domyślnie zakładam, że traktujesz to identycznie. czy nie? Powiem tak: zespół z totalnie chujowym wokalistą może pisać i grać dziesiątkowe piosenki, ale czy ja bym chciał tego słuchać, to nie wiem. Wokal o totalnie chujowej barwie, ale czysto wykonujący poszczególne dźwięki = pełna akceptacja u mnie. Plusem współczesnej muzyki i tego naszego muzycznego wychowania w dzisiejszych czasach jest jednak ogromna tolerancja dla wokalu, który nie musi być dobry. Dla mnie też, wystarczy jak nie razi, a nawet jeśli, to można się przyzwyczaić (przykład: New Order).
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
@Twój Stary, no jest to element brzmienia, więc domyślnie zakładam, że traktujesz to identycznie. czy nie?
mja (11 stycznia 2011) -
Proponuję zmienić "nie ma znaczenia" na "jest przeceniane" i wszyscy będą zadowoleni.
PKS (11 stycznia 2011) -
Nie kumam tego o głosie; wkurwiająca barwa głosu albo rodzaj ekspresji czy nawet brak talentu was nie irytują? Nie wpływają na ocenę muzyki zespołu? A przynajmniej na przyjemność płynącą ze słuchania?
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
ma znaczenie, ale jest to tylko jakaś tam 'wartość dodana', nic istotnego. co do meritum w pełni się zgadzam. kocham wprost 'argument z głosu'.
mja (11 stycznia 2011) -
To, czy wokalista w zespole umie śpiewać (w sensie technicznym - ma dobry głos, barwę itd.) nie ma żadnego znaczenia, a opinie w stylu "Ale Doda ma doskonały głos!" tylko mnie śmieszą.
glootech (11 stycznia 2011) -
A w jaki sposób nie miał być przehajpowany skoro był PIERWSZYM wykonawcą, który został megagwiazdą światową i określił ramy popkultury. Ktoś taki musiał kiedyś zaistnieć. Przed Elvisem nie było niczego, no ludzie.
PKS (11 stycznia 2011) -
tym bardziej, że bitelsi byli jego zajebistymi fanami i mocno się nim inspirowali na początku. chętnie zgodzę się z tezą, że elvis jest mocno przehajpowany, ale brak pozytywnego wpływu?
mja (11 stycznia 2011) -
elvis presley nie miał żadnego pozytywnego wpływu na muzykę
birthday cock (10 stycznia 2011) -
Cieszy mnie to jak plejeru z radością podchodzi do obecnej muzyki. Uważam że nowy kanye west kopie dupe i nie jest overrated i ludzie na świecie nie hajpują go tylko przez zajebiste recenzje.
kikifas (10 stycznia 2011) -
–v/a, 10/1/2011 18:22 a dlaczego miałbym używać? jeżeli mam w miarę neutralne słuchawki, równe to wogóle nie muszę używać eq. Słuch się adaptuje do tego co słyszy. jak ja siadam do masterowania jakiegoś kału to piosenka A brzmi w poniedziałek mięsko i treść a innego dnia jak tektura mimo że używam tych samych słuchawek preampa i reszty najprostszy ekspretyment to puścić sobie piosenkę super jasno, samą górą, i posłuchać 15 minut. cały dzień normalne miksy będą brzmiały ciemno z drugiej strony nie znam się na profesjonalnej akustyce, to tylko doświadczenia. Mogę się mylić
rqttregwth (10 stycznia 2011) -
mnie najbardziej zadziwiła opinia tutaj ostatnio, że gdy mam dobre słuchawki to nie muszę używać ustawień dźwięku... bezsens
v/a (10 stycznia 2011) -
>nie chcę tutaj wcale przeceniać brzmienie. nie godzę się tylko na całkowitą banicję tego czynnika ze strefy - powiedzmy - artyzmu. inaczej symfonia zagrana na odpowiedniej ilości fortepianów będzie artystycznie tożsama z symfonią zagraną przez orkiestrę symfoniczną. to po prostu nie jest prawda, w sensie fenomenologicznym, rzekłbym. Oczywiście, że to nie jest prawda. Zagranie wszystkich ścieżek na jednym i tym samym instrumencie to przecież ingerencja w aranżację czyli duża zmiana. Nie, żeby to było coś strasznego.
Twój Stary (10 stycznia 2011) -
thom yorke ma fajne cycki
skurwyński melanż z chopakami (10 stycznia 2011) -
tylko troszeczkę za dużo, co do baroku masz rację. ja natomiast inaczej odczuwam brzmienie. rozumiem te dotykowe analogie, ale to po prostu analogie. nie chcę tutaj wcale przeceniać brzmienie. nie godzę się tylko na całkowitą banicję tego czynnika ze strefy - powiedzmy - artyzmu. inaczej symfonia zagrana na odpowiedniej ilości fortepianów będzie artystycznie tożsama z symfonią zagraną przez orkiestrę symfoniczną. to po prostu nie jest prawda, w sensie fenomenologicznym, rzekłbym.
mja (10 stycznia 2011) -
@ mja - to może zabrzmieć dziwnie, ale dla mnie brzmienie należy już raczej do wrażeń dotykowych. Że wyobrażasz sobie fakturę instrumentów perkusyjnych, albo drganie strun, coś w tym stylu. Sytuacja się komplikuje, kiedy w grę wchodzi elektronika, ale też się da. Np. recki Szałaska często na tym polegają. Jakaś tam "satynowa wyściółka z elektro", i tym podobne sprawy. A muzykę zredukowaną do nut można odczytywać prawie jak literaturę. Lubię sobie wyobrażać, że fraza muzyczna jest podobnym znakiem jak np. słowo (wiem, że to nie do końca to samo, ale fajnie byłoby zbadać, co ludziom przychodzi do głowy, kiedy słyszą jakiś konkretny zwrot melodyczny, czy są to podobne rzeczy). O ile dobrze pamiętam z jakiejś lekcji, to w baroku melodie były rozumiane bardzo literalnie, funkcjonowały prawie jak język. Dzisiaj trudno sobie taką sytuację wyobrazić, bo w szkole na dobrą sprawę nikt już nie uczy nut, ale może ludzkość po prostu ma potencjał, żeby *rozumieć* muzykę. A może za dużo filozofuję.
gida (10 stycznia 2011) -
>Działają w Polsce sklepy sprzedające podkłady dla zespołów >weselnych,klubów karaoke itp.Można stamtąd ściągnąć wersje >demo (pierwszych 40 sekund). Ściągnąłem niedawno "Nasz >Disneyland" i "Byłaś serca biciem". Można takie pliki >otworzyć różnymi programami,posłuchać pojedynczych cieżek, >wyciągnąć jakieś akordy, melodie. Oprócz tego masz linię >melodyczną wokalu, fajna sprawa. >Brzmienie oczywiście nie każdemu pasuje i kumam to w 100%, >ale midi to trochę wersja ultra-studyjna, brzmienie tak >sterylne jak tylko się da. Czysta kompozycja. Lubię takie >rzeczy od czasu do czasu. > >–Twój Stary, 9/1/2011 15:33 Mam nadzieję, ze muzyka kiedyś będzie dystrybuowana w formie nie (nie tylko) zamkniętych, skończonych utworów, ale też "półproduktów do samodzielnego montażu". Żeby szybko i łatwo było można np. odsłuchać jeden instrument, zamienić z innym, wyciszyć wokal. Ile możliwości!
Szop (10 stycznia 2011) -
nie no, pełna zgoda. jako jakoś tam wykształcony muzyk doceniam coś takiego, rodzaj intelektualnych doznań można osiągnąć nawet kontemplując zapis nutowy na sucho i nie bardzo trzeba być do tego mozartem (co jest spoko, więc każdemu polecam, tzn. nie bycie mozartem, chociaż też, tylko nuty) ale wydaje mi się, że do - sorry - poruszenia serca potrzebny jest jeszcze ten brzmieniowy komponent.
mja (9 stycznia 2011) -
>robiłeś tak? pytam zupełnie poważnie. Tak, m.in. przerabiałem na midi tabulatury Sonic Youth, bo chciałem (chyba, dawno to było) ogarnąć jakoś ten hałas. To bardzo fajna rzecz, takie przerabianie - można podszkolić się z zapisu nutowego no i posłuchać surowej muzyki. Działają w Polsce sklepy sprzedające podkłady dla zespołów weselnych, klubów karaoke itp. Można stamtąd ściągnąć wersje demo (pierwszych 40 sekund). Ściągnąłem niedawno "Nasz Disneyland" i "Byłaś serca biciem". Można takie pliki otworzyć różnymi programami, posłuchać pojedynczych ścieżek, wyciągnąć jakieś akordy, melodie. Oprócz tego masz linię melodyczną wokalu, fajna sprawa. Brzmienie oczywiście nie każdemu pasuje i kumam to w 100%, ale midi to trochę wersja ultra-studyjna, brzmienie tak sterylne jak tylko się da. Czysta kompozycja. Lubię takie rzeczy od czasu do czasu.
Twój Stary (9 stycznia 2011) -
robiłeś tak? pytam zupełnie poważnie. mnie na przykład wersje karaoke fajnych piosenek zwykle wkurwiają nawet jeśli struktura kompozycji nie jest zmieniona. brzmienie też jest jednak kategorią estetyczną.
mja (9 stycznia 2011) -
>obawiam się, że nie będzie się dało tego słuchać z choćby minimalną przyjemnością Zdziwiłbyś się.
Twój Stary (9 stycznia 2011) -
brzmienie nie jest jednak 'czystą formą', wystarczy prosty eksperyment myślowy. weźcie wasz ulubiony kawałek i wyobraźcie go sobie zarejestrowanego w brzmieniu ala guitar pro. ciągle będzie można docenić kompozycje i nawet dostrzec jej geniusz i poddać go analizie, ale obawiam się, że nie będzie się dało tego słuchać z choćby minimalną przyjemnością. nie jest to więc element całkowicie redukowalny. nadal uważam, że to jakoś kompozycji decyduje w pełni o jakości muzyki, ale czas zainwestowany w 'sound' nie jest czasem straconym. to nie jest po prostu opakowanie dla cukierka. może kurwa jakaś polewa, nie wiem, szukam analogii.
mja (9 stycznia 2011) -
post-punk to gatunek o którym za 20 lat nikt nie będzie pamiętał.
jakub (9 stycznia 2011) -
Brytyjczycy to niewolnicy historii swojej muzyki. Pamięć o sukcesach w przeszłości nie pozwala im zauważyć, że mają obecnie lekko zjebany gust (na podstawie ichniej listy przebojów), a na pewno nie lepszy od polskiego. Mówimy o komercyjnym, krajowym (dla nich i dla nas) popie. Mam o wiele niższe wymagania wobec polskiej muzyki. Wystarczy coś co brzmi zachodnio (jest takie słowo?) i zwracam uwagę. Jednocześnie wiele muzyki po angielsku, która mnie nie jara zwróciłaby moją uwagę, gdyby była zaśpiewana po polsku. Wyjdzie na podlizywanie się: "To rewelacyjna płyta, posłuchajcie!" kogokolwiek z otoczenia Porcys = prawie na pewno sprawdzę. "To rewelacyjna płyta, posłuchajcie!" kogokolwiek w drukowanej gazecie/piśmie = prawie na pewno nie sprawdzę.
Twój Stary (9 stycznia 2011) -
>nie wiem, czy jest jedna rzecz, ktora podobalaby mi sie w popie z lat 80tych pod wzgledem brzmieniowym. sama gora, bas bez basow, wszystko co sie dalo z klawiszy, jakis koszmar ktorego nie ogarniam. tudziez: ideal muzyki do sluchania z glosnikow laptopowych, czesto sie zastanawiam czy revival tych klimatow nie jest zwiazany ze sprzetem grajacym uzywanym przez ich zwolennikow. :-O! To bolało tu <głowa> i tu <serce>. Nie, ale serio przywaliłeś, nawet nie wiem, w ilu miejscach w tak krótkim tekście! Mam taką teorię, że muzyka, której słuchamy dużo w dzieciństwie jakoś na nas wpływa. Jak byłem mały to królował w moim otoczeniu komercyjny pop, nikt nie słuchał grunge'u (a mógłby, bo to akurat te czasy). Może jestem przyzwyczajony do takich dźwięków. Poza tym lubię, pewnie nie tylko ja, prostą, wpadającą w ucho muzykę, a tej w latach osiemdziesiątych była masa (a brzmienie ułatwia dotarcie do mózgu). To chyba ma sens - tacy Smiths też pewnie grali to, co grali, pod wpływem tego, czego słuchali w dzieciństwie.
Twój Stary (9 stycznia 2011) -
w ilosci pisaniu o muzyce w pisaniu o muzyce jestem totalnie po stronie borysa, co troche mnie bawi, bo nie moglem sie przebic przez znaczna czesc jego recenzji wlasnie z powodu 'rozwazan ogolnych' ciagnacych sie przez przynajmniej jeden akapit za dlugo, zeby utrzymac moja uwage. natomiast generalnie to, jaka ilosc miejsca jaka poswieca sie na [ton recenzenta-wyjadacza]kontekst poznania[/tr-w] w pisaniu recenzji, jest dla mnie zaskakujace i obce, kiedy ja mysle o plytach (w ogole, jak i tych dla mmie najwazniejszych_, rzadko pamietam w jakich konkretnie okolicznosciach wpadly w moje rece, tzn. inaczej: jesli ostro pomysle, to sobie przypomne (przypominanie sobie czegokolwiek to dla mnie ostre myslenie, tak) ale jest to sprawa duza-liczba-rzedna w stosunku do tego co same dzwieki robily z moim jestestwem, to pamietam bardzo dobrze. natomiast za 10 lat ktos bedzie chcial poczytac o plycie uznanej za jedna z najlepszych dekady ('causers', powiedzmy), no i sobie poczyta, o tym czym roznila sie percepcja osob ktore poznaly ja w listopadzie 2009 przez linki na forach od spoznialskich z marca 2010 ktore dowiedzialy sie o jej istnieniu z recenzji (miesace zmyslilem, chodzi mi o tendencje ogolna, a nie konkretna recenzje). wyolbrzymiam, ale po prostu nie chwytam dlaczego to jest takie wazne, zeby tyle o tym pisac. chyba ze juz dawno wszyscy zgodzili sie, ze sama muzyka jedna z, i nawet nie nawjazniejsza, czesci z tego co czyni plyty czyms istotnym dla nas. w takim razie przegapilem dyskusje. z innej beczki: nie wiem, czy jest jedna rzecz, ktora podobalaby mi sie w popie z lat 80tych pod wzgledem brzmieniowym. sama gora, bas bez basow, wszystko co sie dalo z klawiszy, jakis koszmar ktorego nie ogarniam. tudziez: ideal muzyki do sluchania z glosnikow laptopowych, czesto sie zastanawiam czy revival tych klimatow nie jest zwiazany ze sprzetem grajacym uzywanym przez ich zwolennikow.
em c (9 stycznia 2011) -
Pomimo, że znam większość EPek MBV, padam na kolana przed Loveless, uwielbiam Beatlesów, Połykam całe Radiohead (prócz pierwszej i ostatniej płyty), słucham XTC, bardzo lubię Pavement (zwłaszcza Slanted and Enchanted) to wciąż najlepszym zespołem ever są dla mnie the Cure, a nie czuję też wielkiej tortury słuchając tych wszystkich śmiesznych zespołów ostatnich 10 lat (Franz Ferdinand, Killers, Klaxons, Bloc Party).
Klocki_Cobi (9 stycznia 2011) -
–Twój Stary, 9/1/2011 01:19 <pięć> –lu_kii, 8/1/2011 10:05 Mhm, bardzo fajna sprawa. Poza tym jaka to radość, gdy się taki muzyk cieszy, że ktoś go w Polsce słucha, mimo że czasem on nawet nie wie gdzie Polska leży.
plejeru (9 stycznia 2011) -
>I piąteczka, Twój Stary, <klap> >plejeru wydaje się również moim przeciwieństwem. Ok, ale jakby co, to ja to rozumiem i szanuję. Rozumisz, zero złych emocji u mnie.
Twój Stary (9 stycznia 2011) -
Napisałem, że nie rozumiem, bo jak mi się utwór podoba to po prostu mi się podoba, nigdy nie istniała dla mnie jakaś dająca się oddzielić warstwa emocjonalna. Zajebisty motyw to zajebisty motyw, nie jakieś emocjonalizmy. nie ma tam miejsca na coś co nie zostało wykalkulowane Dla mnie to żaden zarzut. Wprost przeciwnie. Największe arcydzieła to te wykalkulowane do ostatniego elementu, bezbłędnie skonstruowane. I piąteczka, Twój Stary, plejeru wydaje się również moim przeciwieństwem.
Qfwfq (9 stycznia 2011)