INNE - FORUM
Najbardziej kontrowersyjna wypowiedź o muzyce, na jaką możesz się teraz zdobyć
3 stycznia 2011Było takie pytanie w wywiadach w Pulpie.
Zaczynam:
Madonna zostanie zapomniana w ciągu jakichś 5-10 lat po zakończeniu kariery.
-
"Z tego, co wiem, depresję w pewnym momencie w młodości przechodzi dokładnie każdy i chyba jest to część rozwoju człowieka." Stary, wft, co ty za bzdury piszesz? Stawiasz znak równości między rozechwianiem emocjonalnym w czasie dojrzewania a ciężką chorobą, z której prawie niemożliwe jest wyjść bez zewnętrznej pomocy? Część rozwoju człowieka, dobre sobie. Zgadzam się przy tym, że osoba przechodząca depresję zapewne ma olbrzymie trudności w tworzeniu (choć tworzenie może być częścią wychodzenia z choroby, sztuka jako autoterapia) - w końcu nie na darmo wielu wielkich artystów na całe lata wycofywało się z powodu depresji ze sceny (Brian Wilson przecież). Równocześnie jasnym jest, że przy łagodniejszej formie choroby można tworzyć, i że także po niej można odtworzyć "tamte" uczucia.
rozkmiń obczaj (14 stycznia 2011) -
wyszło głupio, mój minimalistyczny komentarz odnosił się do życzliwego, ale napisaliśmy posty niemal równocześnie.
mja (14 stycznia 2011) -
>nie? Mi na przykład większość z nich zwisa. "raczej uznane".
Twój Stary (14 stycznia 2011) -
nie?
mja (14 stycznia 2011) -
>Porcysiaki znają, podobnie jak "recenzenci" teraz rocka, dziesięciu artystów na krzyż i każdą jebaną teorię odnoszą tylko do nich. Przejrzyjcie ten wątek - Beatles, Stones, Modest Mouse, Radiohead, Animal Collective, Robyn, XTC. Pomijając Robyn to nawet zrozumiałe. Do czegoś trzeba się odnosić, a to są znane i raczej uznane zespoły.
Twój Stary (14 stycznia 2011) -
Porcysiaki znają, podobnie jak "recenzenci" teraz rocka, dziesięciu artystów na krzyż i każdą jebaną teorię odnoszą tylko do nich. Przejrzyjcie ten wątek - Beatles, Stones, Modest Mouse, Radiohead, Animal Collective, Robyn, XTC.
życzliwy (13 stycznia 2011) -
–Twój Stary, 13/1/2011 15:30 Olać offtop.Chodzi mi o to,że wielu konstytuuje tę "szczerość" tylko dla zespołów,ktore lubią.Po prostu to jest termin,którego czasem ktoś używa,a jest trochę bez sensu. Wystarczy poczytać nawet stare recenzje na porcys,łatwo zauwazyć straszliwie emocjonalnie pozytywny ton w stosunku do płyt ocenianych powyżej 7.0.
kacperski (13 stycznia 2011) -
(off topic się robi)
Twój Stary (13 stycznia 2011) -
>Tak,uniosłem się,ale nawet ten wyjęty fragment z szerszego kontekstu zdradza,że raczej masz niewielkie pojęcie o tym,o czym piszesz (o depresji,nie o muzyce). Nie wiem, co ma to, co piszę do tego, co wiem o depresji. Zresztą depresja to pojemny termin. Z tego, co wiem, depresję w pewnym momencie w młodości przechodzi dokładnie każdy i chyba jest to część rozwoju człowieka. Więc można powiedzieć "depresja" i mieć na myśli masę rzeczy. >Inną kwestią,której chyba tu nie dostrzegłem,jest tzw. "szczerość" w muzyce.Nigdy nie potrafiłem ocenić,czy zespół X jest bardziej prawdziwy od zespołu Y,bo moim zdaniem to po prostu wyraz uczuć odbiorcy w stosunku do danej muzyki.Na zasadzie - podoba mi się,doznaję,czyli kupuję te emocje,uważam je za prawdziwe vs nie podoba mi się,czyli pewnie chujki udają. A niech sobie udają. To, co ktoś czuje, kiedy śpiewa mnie nie obchodzi, ważne jest to, co zawarł w tekście i muzyce.
Twój Stary (13 stycznia 2011) -
@Twój Stary Tak,uniosłem się,ale nawet ten wyjęty fragment z szerszego kontekstu zdradza,że raczej masz niewielkie pojęcie o tym,o czym piszesz (o depresji,nie o muzyce).Poza tym,dołujących płyt nie powstało/powstaje znowu tak wiele.Zresztą bezsensem byłoby twierdzić,że muzyka robiona w konkretnym nastroju jest jakby z musu lepsza. Inną kwestią,której chyba tu nie dostrzegłem,jest tzw. "szczerość" w muzyce.Nigdy nie potrafiłem ocenić,czy zespół X jest bardziej prawdziwy od zespołu Y,bo moim zdaniem to po prostu wyraz uczuć odbiorcy w stosunku do danej muzyki.Na zasadzie - podoba mi się,doznaję,czyli kupuję te emocje,uważam je za prawdziwe vs nie podoba mi się,czyli pewnie chujki udają. A indie dzisiaj to jeden wielki pierdolnik (co do tematu o ograniczeniach),czekam aż jakiś band pokroju Band of Horses czy Morning Benders nagra trylogię na sukę biłgorajską,drumle i kafelki.Może bym się nawet zainteresował?
kacperski (13 stycznia 2011) -
>Może nie ujmę tego w tak drastycznej formie jak kacperski, ale nie masz racji. I nie wierzę, że ktoś radosny i bezgranicznie szczęśliwy mógłby napisać 'drinking songs'. Pomiędzy depresją nie pozwalającą wstać z łóżka, a bieganiem z uśmiechem po łące jest masa różnych uczuć. To raz. Dwa, cytat, który podał kacperski jest trochę wyjęty z większej całości. Sedno tamtego akapitu skomentował V79 w poście "–V79, 7/1/2011 21:03". Krótko mówiąc: W naprawdę koszmarnej depresji raczej nie ma się siły nic robić. Ale chyba się nie znam. Mogę sobie wyobrażać, że najsmutniejsze kawałki, jakie znam, napisali ludzie przytłoczeni depresją, zawierając w tych utworach cały swój smutek i zmieniając swe cierpienie w sztukę. Ale dla mnie to oczywiste, że generalnie tak nie jest. *** Uważam, że o wiele trudniej jest napisać dobry utwór ściśle, skrajnie popowy trzymający się wszelkich ram i tradycji komercyjnego popu, niż dobry utwór indie. Wyobraźmy sobie najprostsze, najbardziej prymitywne italo, bo o tym tu mówię: to prawie zawsze jest obiektywnie słabe, ale gdyby do tych syntezatorów dorwał się wybitnie utalentowany pop-kompozytor, ze zwykłego rytmu 4/4, prostej linii basu (choćby znienawidzone przez em c oktawy) i jednej ścieżki klawiszy wyciągnąłby coś zajebistego. To też jest miara talentu. W indie ograniczeń właściwie nie ma.
Twój Stary (13 stycznia 2011) -
sierżant pieprz to 3 piosenki reszta to fillery
b. wilson (13 stycznia 2011) -
podkreslanie, ze cos nam nie odpowiada, bo jest za malo gitar - be, rockizm. podkreslanie, ze cos nam nie odpowiada, bo jest za duzo gitar - ok, wyrafinowanie. taki trend zauważyłem.
em c (13 stycznia 2011) -
Zapomniałbym: polscy fani muzyki, nazwijmy to, okołoporcysowej, chuja lubią, a nie pop. Zwykle każdy potrafi napisać: Jackson>>>>>wszystko; nowa Robyn! Jej!; W Animal Collective cenię melodie; ale jak przychodzi co do czego, to jako ulubione płyty podają takie artystowskie gówno jak Kid A właśnie, godspidy, słansy, kojle, sladże i inne - wszystko, tylko nie pop. Trudno znaleźć kogoś, kto ma pojęcie wykraczajce poza ogranych Prince'a , Pet Sounds, Abbey Road itd
Sajmon (13 stycznia 2011) -
Kid A to artystowskie gówno Am i nie rozumiemludzi słuchających tylko albumów, które dopiero co wyskoczyły na Magisce, jak gdyby chcieli się z kimś ścigać. Po co omu znać po 20 albumów z takiego np. chillwave'u, skoro to wszystko brzmi tak samo ( i tak samo przypadkowo), do tego talentu do melodii tam zero, więc trudno jedno od drugiego odróżnić.
Sajmon (13 stycznia 2011) -
–Twój Stary, 7/1/2011 20:53 Może nie ujmę tego w tak drastycznej formie jak kacperski, ale nie masz racji. I nie wierzę, że ktoś radosny i bezgranicznie szczęśliwy mógłby napisać 'drinking songs'.
dzieciak (13 stycznia 2011) -
Nie wierzę w depresyjną muzykę, tworzoną pod wpływem smutku. Myślę, że człowiek w przytłaczającej depresji nie ma siły wstać z łóżka, a co dopiero komponować. –Twój Stary, 7/1/2011 20:53 Sorry Batory,ale jak tak patrzę co piszesz,to gówno wiesz,co to jest depresja.Zatem podaruj może swoje debilne psychoanalizy dla siebie,ok?
kacperski (13 stycznia 2011) -
e tam Peszek nie ma tak dobrych singli jak Robyn. muzycznie raczej mi się kojarzy z tym tworem ballady i romanse i całościowo niestety ten sam polski poziom "Powiem tak, dla mnie czysty wokal, pozbawiony emocji >>> pełen ekspresji i emocji, ale na granicy fałszu." no to dla mnie tak jest z muzyką. pixies lepsze od xtc
mailman (13 stycznia 2011) -
Są kontrowersje. *** Robyn ma w sobie coś z Marii Peszek i nie mówię tu o jej fryzurze. Poziom też nie ten sam, ale mam skojarzenia. Każdy singiel o tym, że ty mnie nie chcesz, nie wracam z tobą do domu, "and if you do me right", eee tam
Twój Stary (12 stycznia 2011) -
xtc
w tym samym kontekście, mistrz! (12 stycznia 2011) -
OTO ZWYCIĘZCA: "są zespoły całkowicie puste , bez emocji prawdziwych, np. cocteau twins" ????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
??????????????????????????? (12 stycznia 2011) -
wokal jest dobry albo nie (podoba się albo nie), po co rozdrabniać to na czynniki pierwsze?
abcdefgh (12 stycznia 2011) -
Według mnie idealnym przykładem na to, że przeciętny wokal towarzyszący genialnej sekcji nie musi razić czy przeskadzać jest Source Tags & Codes. No śpiew który mógłby pojawić się w trzeciorzędnej garażowej kalifornijskiej kapeli a mimo tego całość tej płyty nie dość że potrafi zgrać się z nim idealnie to jeszcze w niektórych momentach wychodzi na dużą zaletę. No ale niestety po następnych,dość przeciętnych płytach Trail Of Dead widać że takie rzeczy mogą się dziać w rzeczach przynajmniej bardzo dobrych.
topman (12 stycznia 2011) -
Powiem tak, dla mnie czysty wokal, pozbawiony emocji >>> pełen ekspresji i emocji, ale na granicy fałszu. Kwestia upodobań, jednak nie ma tu za bardzo o czym dyskutować.
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
Nie kumam tego o głosie; wkurwiająca barwa głosu albo rodzaj ekspresji czy nawet brak talentu was nie irytują? Nie wpływają na ocenę muzyki zespołu? A przynajmniej na przyjemność płynącą ze słuchania? –Twój Stary, 11/1/2011 14:16 barwa - tak, ale to nie ma nic z techniki. przykład: wkurwia mnie barwa Stinga, ale wokalista chyba z niego dobry. rodzaj ekspresji - tak, ale to nie ma nic z techniki. przykład: nie lubię wokalu ariela pinka, ale ogarniam, że stylistyka i że spójny. brak talentu - chyba wiadomo, ale co to ma do rzeczy. natomiast czystość dźwięków - zupełnie nie, ale toczyłem o tym długie dyskusje z ludźmi wykształconymi muzycznie i wyszło, że ich to boli bardziej. albo kwestia idącej w parze z talentem wrażliwości na harmonie/dysonanse (co przy współczesnej muzyce musi boleć), albo ktoś im przeprał mózg w tych akademiach.
rozkmiń obczaj (11 stycznia 2011) -
Aha, no to w takim razie znowu nieporozumienie - możemy po prostu powiedzieć, że z innym wokalem takie The Cure nie byłoby tym samym. I tyle. Też tak macie, że niektóre wokale (a może tylko linie melodyczne wokalu) są tak melodyjne, że traktujecie je jako kolejny instrument, a w innych przypadkach w ogóle tak nie robicie? W takim "Yesterday" wokal to kolejny instrument, a w np. "100 Years" The Cure wokal to coś osobnego.
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
Jasne, rozumiem, ale przykłady można mnożyć: Joy Division, Sex Pistols, Television, Neutral Milk Hotel, Bob Dylan, Fall, Dinosaur Jr., Sonic Youth, Pixies, Wire, Beastie Boys... Przecież w każdym z tych zespołów wokal daleki jest od tego wyimaginowanego ideału (z czego np. jak dla mnie takie Sonic Youth to w ogóle całkiem spoko, ale pamiętam, że jak puściłem pierwszy kawałek z Daydream Nation znajomemu, to najpierw słuchał, skończyło się intro i powiedział - "no i wszystko zjebał wokal").
glootech (11 stycznia 2011) -
>Nie znam twórczości Modest Mouse Pisałem wyżej o Brocku; znam bardzo-bardzo pobieżnie, pojedyncze utwory.
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
Nie znam twórczości Modest Mouse, ale jeśli rzeczywiście jest tak: >We współczesnej muzyce nie liczy się przecież idealny technicznie wokal, bo znów korzystając z przykładu, taki wokal położyłby Modest Mouse po prostu. To nie kumam aż tak dużej popularności tej grupy w kręgach porcysowych.
Twój Stary (11 stycznia 2011) -
No to ja pytam, czy gdyby wokal Modest Mouse był "idealny" technicznie, to czy nadal byłoby to Modest Mouse? Wokal, sposób ekspresji definiuje całą resztę, można śmiało powiedzieć, że jest idealny właśnie dla tej kapeli i tylko dla niej (ale nie w jakiśtam obiektywny sposób). I chociaż na początku chciałem się zgodzić z tą wartością dodaną, to tutaj ten argument trochę się załamuje. We współczesnej muzyce nie liczy się przecież idealny technicznie wokal, bo znów korzystając z przykładu, taki wokal położyłby Modest Mouse po prostu. No i popadamy w paradoks, bo kiepski (mówiąc delikatnie, chyba wszyscy się zgodzimy, że Brock technicznie jest totalnie do bani) wokal jest tutaj strzałem w dziesiątkę. Na szybko to piszę, ale mam nadzieję, że zrozumiale dość.
glootech (11 stycznia 2011)