SPECJALNE - Artykuł
Na Nielegalu, Część 1
18 kwietnia 2008
Polskie podziemie hip-hopowe, szczególnie po roku 2000 od kiedy dostępność Internetu i komputerów znacznie ułatwia zarówno dystrybucję jak i tworzenie, działa niezwykle prężnie. Podczas gdy mainstream od paru lat umiera powolną śmiercią (jako tako można liczyć w zasadzie tylko na Asfalt), podziemie udowadnia, że hip-hop jeszcze nie umarł i póki co nie ma podstaw by wieścić jego upadek. Nawet jeśli undegroundowe wydawnictwa funkcjonują w obiegu w niewielkim gronie pasjonatów gatunku, którzy nie pozwolą mu udejść i będą wychwalali niektóre rzeczy znacznie bardziej niż one na to zasługują, głównie po to by utrzymywać wrażenie, że wszystko ciągle jest ok i hip-hop's not dead, cały czas nie można odmówić pewnej części albumów swoistej ponadczasowości oraz znakomitego poziomu.
Patrząc z perspektywy 2008 wydaje się, że to rok 2005 był swego rodzaju punktem zwrotnym. To wtedy w ręce fanów polskiego undergoundu trafiła cała masa znakomitych albumów z pamiętnym Najebawszy (EP) na czele. Od tego momentu można również zaobserwować jakby większe zainteresowanie gatunkiem – z tą różnicą, że zamiast dzieciaków w za dużych ciuchach, podziemie eksplorują Ci którzy cenią sobie inteligenty tekst okraszony nieszablonowym bitem, a nie sztampę inspirowaną komerchą ze Stanów z paroma idiotami rzucającymi wulgaryzmami odmienianymi przez wszystkie przypadki. Przez to można odnieść wrażenie, że rodzimy hip-hop wrócił do punktu wyjścia i dzisiaj bardziej liczy się przekaz bądź sama radość i przyjemność wynikająca z tworzenia, a nie zrobienie kariery i klipy w MTV. Większość raperów zdaje sobie sprawę i otwarcie przyznaje, że nie robią tego dla pieniędzy czy sławy, a zwyczajnie z potrzeby serca. To się ceni.
Nie przedłużając już zachęcam do zapoznania się z każdą z pozycji. Gościnnie na majku kinol, dla którego respekt za pomoc w przygotowaniu tego i rekomendacje. Elo. –Łukasz Halicki
3H
Wuwua
[1996]
Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to najlepszy i najrówniejszy materiał w jakim Tede kiedykolwiek maczał palce. To właśnie te utwory pozwoliły mu się wybić, a przemianowanemu na Warszafski Deszcze Trzyha wypuścić jeden z najważniejszych albumów w historii polskiego hip-hopu. Wuwua może odrzucać swoim iście amatorskim brzmieniem i prymitywizmem bitów, ale o jakości nie decydują tutaj produkcyjne efekciarstwo i dźwiękowa perfekcja, lecz to o co w hip-hopie chodzi – teksty, technika, autentyczność i to wszystko za czym coraz bardziej tęsknimy widząc rodzimą scenę hh. Rzucając pierwszą z brzegu analogią – taki Saturator Ostrego, gdzie zwrotki są tak słabe, że każą się zastanawiać jakim cudem udało się temu kolesiowi zaistnieć i zdobyć kontrakt, stanowi zupełne przeciwieństwo pierwszego tchnienia Trzyha, gdzie jakość brzmienia ma zerowy wpływ na odbiór całości dodając wręcz albumowi posmaku uczestniczenia w narodzinach rodzimego hip-hopu. Wuwua zwyczajnie rozpierdala warstwą liryczną, udowadniając że dobra nawijka broni się sama.
Najmocniejszym elementem tego zestawu jest bez wątpienia "Płonąca Pochodnia" śmiało aspirująca do największych osiągnięć polskiego hip-hopu. Fragmenty tekstu utworu pojawiają się gdzieś tam na Nastukafszy, ale to oryginał miecie, już od momentu wejścia Tedunia ("Mój jest chory / Generuje metafory / Dlatego uprawiam liryczny terroryzm") aż po sam koniec ("Twardsze przetrwają / Wygniną te słabsze"). Przeważają tu tego rodzaju masywne, gęste formy jak chociażby "Wyłącz Mikrofon" czy "Robię Swoje", ale nie brakuje również miejsca na lżejsze, imprezowe w które później udał się Tede – jadące na Maanamie "40 Stopni W Cieniu". I wypada raz jeszcze zaznaczyć – to nie jest dzieło, które zasługuję na uwagę ze względu na aspekt historyczny – te kawałki bronią się do dziś i niejeden rodzimy MC mógłby się z nich nauczyć na czym polega zabawa w hip-hop.
• ściągnij »
Dinal
W Strefie Jarania I W Strefie Rymowania
[2006]
Gdzieniegdzie na forach i blogach można zauważyć nieśmiałe stawianie debiutu Dinal nad Najebawszy (EP) Smarka i ja się również do tego trendu przyłączam. O ile Kasetę Demonstracyjną (EP) można potraktować jako początki, gdzie jeszcze nie wszystko do końca grało, to W Strefie Jarania I W Strefie Rymowania wypada uznać za album, na którym technicznie już wszystko jest w porządku, a ekipa z Opola pokazuje na co ich naprawdę stać. Zacząć należałoby od jednego z najlepszych obecnie polskich raperów, jakim bez wątpienia jest Papa Wankz. Wielokrotnie złożone rymy, świetny flow, znakomita rytmika, ciekawa barwa głosu plus zabawne i błyskotliwe teksty to jego podstawowe atuty i przykładowo lektura "Bułki Z Szynką" jest tego znakomitym dowodem – "To nie są rady z magazynu "Forma Pisiorka" / Dla zimnych łokci w Fordach Escortach / To dobre słowo na serio dla chłopów". Inna sprawa, że pozostałej części załogi również nic nie brakuje – wyśmienite, nieco funkujące podkłady autorstwa Urba i Mejdeja ("Siewka, Bity, Ściema", można śmiało ¾ tracklisty przytoczyć) plus wspomagający Wankza Karol K. to równie nieszablonowe osobowości bez których Dinal Dinalem by nie był. Lekkość, humor i delikatne bujanie – to jest ten rodzaj hip-hopu, którego można słuchać w kółko, micha się cieszy i ma się w dupie głęboki przekaz, bo nie po to się to tworzy. Jedyna zła wiadomość jest taka, że cedeka (tylko 500 sztuk) już raczej nie dostaniecie, a jeśli już to na aukcji cena będzie na pewno nie mała. Klasyki to do siebie mają.
• posłuchaj »
Dywizjon Despekt
Miejska Rewelacja
[1999]
Reprezentant północy – Dywizjon Despekt – zasłynął kawałkiem "Więc Po Co Zgrywasz", kiedyś tam dołączonym do Pepsi Fazy (nom, takie czasy). Zanim jednak ten uznany szlagier powstał, swoje pomysły trójmiejska ekipa szlifowała kreując takie perełki jak "Domówka Z DWD", "Pan Ogórek", "Diabełki I Aniołki" i wiele innych z LP Miejska Rewelacja. Siłą Despektu były wyluzowane i naszpikowane niecodziennymi, nieraz totalnie absurdalnymi, porównaniami teksty. Obczajcie: "Ej dziecinko popieszczę Cię lecz nie prądem / Zarywam laski jakbym był Jamesem Bondem / Widzę, że wolisz imprezę od różańca / Lecz ostrzegam jestem bez kagańca / Chodź na stronę szepnę ci słowko / BLA BLA wypijmy za twe zdrówko". "Bla Bla" jest najlepsze (a propos, kojarzycie Ariesa Spearsa w skeczu gdzie Biały vs Czarny ściemnia laski w klubie, a potem parodiuje Jacksona? – wypas) i trafia w sedno. DWD jest cool też dlatego, że ma śmiechowe, często z przymrużeniem oka, dissy – "Na twe rymy DWD sra / Ciepluteńką sraczką, zjesz ja wykałaczką", "Dostał po pysku / Zmiękł jak chuj po wytrysku". Powolny, offbitowy rap, oderwany od stereotypów z rozkosznie amatorskimi podkładami. "GDA górą! Nie akceptujesz faktu? Wsadź se bena do kontaktu." –Jacek Kinowski
• posłuchaj »
Gres|Snatch|DJ Bartech
Noc (EP)
[2005]
Patrząc na to zestawienie można łatwo dojść do wniosku, że nasi rodzimi raperzy lubują się w EP-kach, co trzeba przyznać jest rozwiązaniem bardzo rozsądnym – nagranie albumu trzymającego poziom na całej długości nie należy do najłatwiejszych zadań, a krótka forma EP-ki pozwala skutecznie zamaskować niedobory materiału i ułatwić jego wybór. Dodatkowo można niewielkim nakładem sił pobawić się w koncepty, co właśnie łódzka ekipa na Noc (EP) uczyniła.
Ten album należy docenić głównie za poetyckie teksty Gresa, połączone z mrocznymi, spokojnymi podkładami Snatcha i DJ Bartecha, które doskonale oddają atmosferę nocy. Sporo tu brzmienia starych winyli, świetnie zresztą dobranych i doskonale wpasowujących się w koncept. Znalazło się tu nawet miejsce na instrumental – nieco zalatujący Noonem z Bleak Output "Półmrok". Tytułowy utwór to z jednej strony najlepszy i najbardziej różnorodny podkład w całym zestawie, a jednocześnie najciekawszy utwór od strony tekstowej. Zresztą łódzka załoga przede wszystkim znakomicie operuje atmosferą i klimatem ("4 Kroki"!), sprawiając że ta EP-ka pomimo pewnych mankamentów, jak chociażby niespecjalne warunki Gresa, zdecydowanie daje radę, a cały pomysł bez wątpienia wyróżnia ją wśród innych wydawnictw polskiego podziemia.
• ściągnij »
Jimson
Gorączka W Parku Igieł (EP)
[2008]
Jimson to jedna z aktywniej działających postaci na rodzimej scenie hh, jednak do tej pory, poza znakomitym singlem "Oddychaj" nie udało mu się nagrać niczego, czego ocena nie wyglądałaby niczym sinusoida z dużymi amplitudami. Tegoroczna Gorączka W Parku Igieł (EP) zmienia tę sytuację i wreszcie otrzymujemy równy materiał, gdzie od początku do końca wszystko jest w porząsiu. Ok, może te kowbojskie skity można by sobie darować, ale ostatecznie nie są one aż tak drastycznie słabe.
Niektórzy mają problemy z odbiorem i sprawiedliwą oceną Jimsona, wszystko za sprawą przebijających z jego tekstów poglądów, delikatnie mówiąc niekiedy dość kontrowersyjnych – "Nawet Żyd spuściłby Ci się na bar micwie w ryj" czy "Ten konus wygląda jakbyś zapiął geja słomką" to takie mocniejsze przykłady. Najdziwniejsze w tym, że wbrew przytoczonym fragmentom, nie jest to kolo w typie drecha nagrywający tru hip-hop dla kumpli z osiedla – należałoby go raczej postrzegać jako frustrata nie bojącego się powiedzieć co myśli, czego dowodem niech będzie "Umrę Młodo" i następujące po nim "Zamykam Grę". I za tę szczerość i autentyczność wypada go docenić, a nie obrażać się, bo powiedział coś nie tak.
Co do całości to generalnie przeważają tu chwytliwe formy z bitami o zabarwieniu komercyjnym jak "Eenie-Meenie-Miney-Moe" z gościnnym Te Trisem, ale jest też miejsce na bardziej stonowane tracki jak "Malorie". Wszystko spaja przewijająca się tematyka westernu. Chciałoby się krzyknąć – Jimson, wreszcie!
• ściągnij »
Jurgen Kaczówka
Nawąchawszy (EP)
[2005]
"Rap buraku / Nie dla frajerów". Pozycja dla ludzi z poczuciem humoru i chociaż w niewielkim stopniu zorientowanych w hip-hopie. W przeciwnym razie Nawąchawszy (EP) można niesłusznie odebrać jako idiotyczne zabawy rapem paru kolesi z gimnazjum, gdzie w rzeczywistości mamy do czynienia z najbłyskotliwszym wyśmianiem zjawiska hip-hopolo, kultury hh plus paru fenomenów polskiej rzeczywistości, a wszystko w formie jednego wielkiego, bezlitosnego żartu. Ale może po kolei – "U Ciebie W Gminie" to prześmiewczy hołd dla całego nurtu, w którym obrywa się równo wszystkim raperom. Z kolei "AniELO (Ani Nawet Joł)" to gigantycznych rozmiarów brecht z Meza i całego trendu, który on niejako sobą reprezentuje. Dalej mamy "Ateeny". Ten numer z ultraleciutkim podkładem brzmiącym niczym któryś z przebojów Mariah Carey, to taki parahymn olimpijski śmiało wyśmiewający sport polski, światowy i kto wie jaki jeszcze. Całość kończy, uderzający szczerością i autentycznością, przejmujacy obraz rzeczywistości, gdzie dochodzi do rozbrajającej analizy polskiej reality, zakończonej pełnym rozpaczy wykrzyczeniem tytułowej frazy. Nie, ale serio, w tym hardkorze jest tyle bystrych i celnych obserwacji, że gdyby wyrapował to Pezet na podkładzie Noona, to wszyscy byśmy klękali i bili pokłony.
• ściągnij »
Kada/Lilu
103% (EP)
[2005]
Lilu rządzi i ciężko byłoby mi znaleźć kobietę na rap scenie, którą bardziej cenię. Ta EP-ka jest w ogóle strasznie naiwna, prosta i kobieca. Ale prostota nie snobstwo, szacunek budzi i przysięgam, że słuchałem jej wiele razy, chociaż sam nie wiem do końca czemu (to znaczy wiem, dla przyjemności po prostu). Zresztą to, że dziewczęta nie mają problemu z mówieniem głośno o zaufaniu, miłości i bezgranicznym przywiązaniu to tylko in plus dla nich. Skoro jest tu energia i emanujący pozytyw (rozbraja: "Nie ma co rościć pretensji do świata / Bo masz mnie tu zawsze jak Hewlett ma Packard"), to nawet nie mam chęci szukać mankamentów. Trochę jak z komedią romantyczną. Słuchacie, mordka się śmieje, niby wiemy, że to nie tak ładnie i przyjemnie, ale ostatecznie nikt nie każe nam non stop słuchać złożonych formalnie rozprawek o tym, że życie gra nie fair. Hej, co by się nie działo, możesz postawić na mnie, bo jestem tylko twoja i to na zawsze. Dobra opcja. A "Spontan" najlepszy. –Jacek Kinowski
• ściągnij »
Król Maciuś I
Baju-baju
[2002]
Baju-baju ma w sobie coś przekochanego, urzekającego lo-fi z czym niezwykle rzadko można się spotkać w hip-hopie. Wiadomo więc – technicznie nie ma tu mowy o rewelacjach (a będąc bardziej dosadnym – bida że aż piszczy), ale o dziwo instrumentale mają w sobie coś chwytającego ("Mieciu Się Jąka (Tango Milo-o-o)", choć i tak przeważają proste, prymitywne bity, których słyszało się tysiące. Samego Maciusia też nie można zaliczyć do najlepszych polskich raperów. Flow poniżej normy, głos dosyć nużący, na szczęście tekstowo jest tu coś w stylu wczesnego Łony – wiecie, dobry storytelling, dystans, humor, czego idealnym przykładem niech będzie brzmiąca niczym bajka Brzechwy historia o bocianach w "Tak Łatwo...". Wypadałoby jeszcze dodać, że jest to krążek zdecydowanie za długi i skrócenie tracklisty nawet o połowę i zrobienie z tego EP-ki nie byłoby wcale takim złym pomysłem. Tym niemniej, mimo wszystkich minusów, wrażenia pozytywne i dowód, że dobry materiał wcale nie potrzebuje znakomitych warunków studyjnych.
• ściągnij »
Ortega Cartel
Podziemne Disco
[2006]
Ortega Cartel tworzą patr00, jeden z ciekawszych producentów podziemia, a także odpowiedzialny za rap Piter, wyróżniający się przede wszystkim naprawdę ciekawą barwą głosu. Sami określają się mianem spisku, a generalnie to nagrywają kolejne płyty i wrzucają je do netu aż z Kanady. Tam pracują i żyją, a w wolnym czasie tworzą hitów przebłyski i rap dla wszystkich, cytując za "Rob In Hood". Skupiają się na tworzeniu lekkiego, imprezowego rapu, gdzie podkłady muszą być chwytliwe, a nawijka niekoniecznie musi powalać głębią obserwacji. Zresztą tytuł albumu doskonale oddaje, o co im chodzi. Sporo tu instrumentali, którymi patr00 popisał się już na znakomitym Random Note, chwilami podkłady jadą wczesnym Kanye z okresu The College Dropout, tym niemniej słychać, że patr00 wypracował już swój własny styl. Nie zmienia to jednak faktu, że potrafi się odnaleźć w różnych klimatach – jest tu mocna "Niezależna Komercja", pachnąca Noonem "Ucieczka Z Kina Akcji" czy energiczne, przebojowe "Podziemne Disco". Piter skupia się na tematach imprezowych i mało istotnych, co czyni z tego albumu idealną pozycję do posłuchania bez spinki, ot tak dla czystej przyjemności obcowania z dobrym hip-hopem. Mało co trwa tu więcej niż 3 minuty, a więc wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie – jest różnorodnie, przebojowo i przede wszystkim na znakomitym poziomie.
• ściągnij »
patr00
Random Note
[2005]
Równo połowa tracklisty Random Note to instrumentale, reszta to tradycjny hip-hop z mnóstwem gości wśród których Te Tris, Esdwa, Piter, Klimat, Moral i inni (samemu autorowi też zdarza się zapodać pare linijek). Po raz kolejny dostajemy dowód, że do tworzenia dobrych podkładów niekoniecznie potrzeba milinów dolarów, kosmicznego studia i jazzowych bądź soulowych sampli, które i tak już wszyscy znają na pamięć. Dla sprawiedliwości jednak wypada napomknąć, że ostatnie "Breakin The Scalp" bez skrupułów korzysta z dobrze znanego nam motywu z debiutu Skalpela. Najzabawniejsze jest w tym albumie, że najlepiej wypadają te podkłady, które dorobiły się rapu – delikatnie jazzujące "Lustro" z genialnym Te Trisem ("I patrzę w te oczy zmęczone jak moje / I co jest ze mną nie tak, że się boję o koniec na co dzień"), przedsmak Ortegi Cartel w "Idę Dalej Część 2" i klikające "I Watch And Observe", również nie wyzbywające się jazzowych wstawek. Instrumentale spinają wszystko tworząc z albumu logiczną całośc. A że niektóre numerki "Random Note#x" (gdzie x równa się numerek) do najlepszych nie należą to już wolę przemilczeć, by nie psuć ogólnego pozytywnego wrażenia.
• ściągnij »
Perki Pat
Turkusowy Grafit
[2005]
"(Turkusowy grafit storyline)
Nie tak dawno temu, na przedmieściach pewnego miasta, w zatęchłej ruderze należącej do starego szaleńca - pijany profesor, potknąwszy się, przewraca stół z probówkami. Eksplozja pozbawia go życia. Jedna z fiolek niefortunnie toczy się w kierunku klatki z laboratoryjnym misiem Roko.
Tylko ruch łapy i zwierzak wypija jej zawartość, by przeistoczyć się w inteligentnego mutanta, który niebawem zapanuje nad światem. Do budowy śmiercionośnej maszyny potrzebuje turkusowego grafitu, takiego jaki wystawiają właśnie w naszym muzeum..."
Czemu o Perki Pacie i Turkusowym Graficie krążą niemal legendy?:
1. Pierwszy track to 26-minutowa suita, jakiej próżno szukać na jakiejkolwiek innej polskiej płycie hip-hopowej. Historia powyżej.
2. Oprócz tego znajdziemy tutaj przynajmniej 4 mega rozwalające tracki jak - "...I chuj" (r-e-f-r-e-n!), "120%" (czemu tylko 1:38?!?!?!), "Martwe Zło II" ("Jej ciało się rozkładało kiedy była u mnie imprezka...") i "Przeminęło" (i znowu r-e-f-r-e-n!).
3. Roszja! Lu! (ale nie tylko)
4. Tekstowo zdarzają się tutaj linijki, których nie powstydziłby się Smarki czy Papa Wankz, ale jest zdecydowanie mniej poważnie i nie do końca sensownie.
5. A jeszcze jak taki towar trudno dorwać, to legendy są zjawiskiem całowicie naturalnym. Klikać poniżej!
• ściągnij »
Roszja I Lu
Przez Ścianę (EP)
[2007]
Ta EP-ka mimo stosunkowo młodego wieku już zyskała sobie renomę, na którą zdecydowanie zasługuje. Zwolennicy brzmień typu Skalpel powinni znaleźć tutaj coś dla siebie, choć Przez Ścianę (EP) to rzecz bardziej dynamiczna i nieśmiale mrugająca w stronę hip-hopu. Właśnie, jest tu więcej swingu i jazzu niż rapu, dlatego pozycję tę można nazwać swojego rodzaju eksperymentem (choć Jazzmataz to nie jest), co bez wątpienia dodaje albumowi oryginalności. Lu całymi garściami czerpie ze starych polskich jazzowych winyli, sklejając bogate brzmieniowo podkłady, zdecydowanie wyróżniające się na polskim podwórku. Inna sprawa, że nasi hip-hopowcy niechętnie czerpią w swoich bitach z jazzu, szkoda. Ze wszystkiego najbardziej wyróżnia się "Klucz" i następujące po nim, cudownie bujające, "Miejsce I Czas". A oprócz tego jest jeszcze przecież rozszalałe "Pod Tęczą", a także nieco bardziej wyważone instrumentale "Włamania" i "Po Drugiej Stronie". Do podkładów dostajemy w zestawie znakomitego Roszję, którego artykulacja wręcz fascynuje idealnie wpasowując się w swobodny, wyluzowany klimat całego krążka. Jedzie on sobie z leciutkimi, radosnymi tekstami, które bardziej pobudzają wyobraźnię niż starają się zmusić do myślenia czy wklepywania kolejnych złotych myśli na gadu-gadu. Od czasu do czasu Roszję wspomagają wspamplowane wokale choćby Miry Kubasińskiej, co również okazuje się być znakomitym i bez wątpienia przemyślanym posunięciem. Kończąc już tę laurkę wypadałoby wspomnieć, że cały material brzmi na swój sposób przebojowo, dzięki czemu wracanie do niego to czysta przyjemność i pomimo upływu czasu ciężko o tej EP-ce zapomnieć.
• posłuchaj »
Smarki / Pysk / Kixnare
Najebawszy (EP)
[2005]
Gdyby t-studentem przerobić wszystkie blogi i fora hip-hopowe okazałoby się, że w powszechnej opinii Najebawszy (EP) funkcjonuje nie tylko jako najbardziej kultowy, najlepszy, najbardziej wyjebany w kosmos nielegal, ale i też nie ma w swojej kategorii praktycznie żadnej konkurencji, w co należałoby już wierzyć w mniejszym stopniu. Prawda jednak jest okrutna – jakkolwiek głęboko byście szukali, być może jedynie ekipa Dinala dorównuje Smarkiemu, podczas gdy reszta, nawet w swoich najlepszych momentach co najwyżej zbliża się do tego poziomu. To jest pozycja kultowa i nikt nie może tego zanegować. Borys regularnie rzuca cytatami z Najebawszy (EP), Wojtek jeszcze niedawno wychwalał mi pod niebiosa na gg, a kinol zaciekle broni Smarka, gdy ja rzucam, że w W Strefie Jarania I W Strefie Rymowania jest lepsze i nawet Eldo coś tam o nim na 27 wspominał.
Za co więc te wszystkie medale, nagrody i pomniki? Kultowe teksty, przede wszystkim rozbrajająco szczere, gdzie co druga linijka nadaje się do wpisania do kanonu lektur hip-hopowych. Druga sprawa – BITY KIXA. Co z tego, że niekiedy sample mogą się wydawać zbyt oczywiste, skoro jest to klasa sama w sobie – wyraźne inspiracje złotą erą hip-hopu, rozwinięte potem na jego solowym Class of 90's oraz niesłychane bogactwo pomysłów i nieszablonowe brzmienie, czynią z Kixnare czołowego rodzimego beatmakera, co udowadnia nie tylko tutaj. Tymczasem wróćmy jeszcze do głównego bohatera – jego wali tytuł superemce, a ja jeszcze pozwolę sobie na cytat z innego klasyka: "Smark jest bossem – rzadkim typem inteligentnego ziomala z: otwartą głową, darem obserwacji i zdolnością do nadawania własnym spostrzeżeniom formy przyswajalnych opowiastek. Nie tak dowcipny i olśniewający jak Łona, za to z flowem na poziomie szczytów Mesa, a to już taki trochę Pezet." Koniec reklamy.
• ściągnij »
Szybki Szmal
Mixtape
[2005]
Trochę na wyrost, ale pokusiłbym się o stwierdzenie, że warszawski Szybki Szmal to nasz rodzimy odpowiednik Wu-Tanga. Ekipę reprezentują Kali, Ciech, Mały EszEsz, Emazet, Proceente, Łysonżi, Stempel, Rest , Szu, Baner oraz scalający wszystko mastermind tego projektu, odpowiedzialny za większość podkładów, Szogun. Do wyliczanek można byłoby dodać mocno rozbudowaną listę gości, nie tylko rekomendujących Szybki Szmal w skitach, oraz odpowiedzialnego za mastering Noona i już macie obraz tysiąca osób w studiu. Na szczęście ten rozmach i natłok raperów, pomimo niemożliwości większego skupienia się na jednym temacie, niesie różnorodność i bogactwo, a nie chaos i burdel.
Koncepcyjnie dostajemy tutaj przebojowe, wypolerowane bity i topiki typowe dla komercyjnego rapu, choć ze sporą dozą dystansu. Album otwiera chwytliwe "Idziemy Po Swoje", na czwórce mamy "Niepoprawnych Terapeutów" muzycznie śmiało rżnące z "Warszafki" Fisza Emade, do tego zaltujące crunkiem "Szczeniaki" ("Rosną im karki, kulturystyka na sterydach / Na robotach nie przydaje się matematyka", rytmika tej zwrotki genialna), świetne "Joint Dla Wrogów" i serio, jeśli ma się od czasu do czasu ochotę na porcję znakomitych, zawiadacko dobrych bitów z przyzwoitymi ulicznymi nawijkami, to Mixtape jest idealną propozycją. Plus rispekt za ich dystans do tego co tworzą – może i chwilami brzmią jak grupka dresów, ale uwierzcie mi – taka konwencja.
• ściągnij »
Te Tris
Naturalnie (EP)
[2004]
Jedna z najbardziej znanych postaci polskiego hip-hopu, głównie za sprawą zdolności freestylerskch. Naturalnie (EP) to jak do tej pory jego jedyne wydawnictwo, oprócz tego można złapać Te Trisa od czasu do czasu na różnych gościnnych występach (patr00, Jimson). Zaczyna się dosyć dynamicznie z apogeum w postaci genialnego "Magnum", zachwycającego znakomitym wyczuciem rytmu i pierwszej klasy nawijką, a do tego świetnym, żywiołowym bitem. Od utworu tytułowego dostajemy już bardziej stonowane, żeby nie powiedzieć refleksyjne, kawałki w których Te Tris czuje się chyba jeszcze lepiej niż w bardziej dynamicznych numerach, które reprezentowane są przez pierwsze 4 tracki. Widać, że koleś ma coś do przekazania i bardziej niż serwowanie czystej rozrywki interesują go przemyślenia i niekiedy bardzo trafne spostrzeżenia (fenomenalny "Rum") czy też osobiste historie i wspominki ("Pamięć"). Często jego teksty przypominają freestylowy swobodny napływ myśli, gdzie nie ma konieczności ścisłego trzymania się tematu, co nie zmienia faktu, że tak czy siak wypada znakomicie. Właściwie gdyby niekoniecznie udane "Psycho?" czy "Pandemonium", może i byłby to panteon, a tak Te Tris tylko wzbudził apetyt i miejmy nadzieję, że kiedyś go jeszcze zaspokoi.
Aha, jeszcze z ciekawostek – dostajemy tu początkującego Kixnare i już w tamtym czasie kolo był bossem. Respekt.
• ściągnij »
Tema Temzki
Generalnie
[2007]
Teoretycznie jest to taki solidny razowy z momentami, ale Generalnie to przede wszystkim 14 równych tracków, bez fajerwerków, zbędnych podrygów i prób bycia cool. Hip-hop płynący prosto z serca – szczery i autentyczny – a to doprawdy chwyta. Otwierające "Cześć" to sprawa podobna do "Slangu" z Muzyki Klasycznej z tą różnicą, że tutaj Temzki skupia się na różnej maści przywitaniach w kontekście historycznym, środowiskowym i nie tylko. Kolejne "Mów Mi Temzki" to dobry refren, porządny podkład i w zasadzie tyle. Właśnie takie jointy jak ten czy "Lubię", "Generalnie" i "Znaki" to chwytliwe, przyzwoite tracki z odrobiną własnych, raczej mało istotnych spostrzeżeń czy wspomnień, utrzymanych w radosnym klimacie. Poważniejsze tracki, przede wszystkim przez popadanie chwilami w banał, wypadają tu nieco słabiej przez co krążek trochę się rozjeżdża, a ostateczna ocena nie należy do najłatwiejszych. Ale żeby sprawiedliwości stało się zadość – od czasu do czasu lubię sobię tego materiału posłuchać: niby zwyczajny, nie wyróżniający się zbytnio hip-hop, a cieszy. Może właśnie dlatego?
• ściągnij »
Tu Wolno Palić
Pluton
[2006]
Święty razem z Jeżem i Mussem u siebie w Tu Wolno Palić Studio nagrali kozackiego nielegala. TWP czyli Warszawiacy związani ze środowiskiem, powiedzmy, 2cztery7, aczkolwiek nie napinający się tak na granie G-funku, stylem bliźsi powiedzmy Dizkret/Praktik.. Święty wspierał Mesa już w czasach Flexxip, Jeża pamiętamy choćby z Zapisków TYPa (mocny featuring w kapitalnym, jak cały krążek, "…Widzę Szaleństwo"). Całkiem poprawne, "własne" podkłady, mało sampli, albo i wcale. Wszystko profeska i "na serio", co nie znaczy, że nie ma nic do śmiechu ("Restauracja"), bo chodzi tu bardziej o poważne podejście do nagrywania, studia etc, jako do przestrzeni demonstrowania własnych skillsów. Jak to faceci, potrzebują innym (i sobie) coś (że są zajebiści) w wolnej chwili udowodnić (poszpanować, powymądrzać się). Konkret, jak w "Lubię Się Zabić" czy "Chciałbyś Posłuchać" robi momentami wrażenie, bo nawet w tak oklepanym temacie jak chlanie i melanż wykręcili kilka fraz, które będzie się pamiętać. "Głód procentów, śmiechów dechów". Ostatecznie przechwałki są solą rapu, a jak ktoś dlaczegóż by nie oddać szacunku.
–Jacek Kinowski
• posłuchaj »
Zkibwoy & DJ Ader
Obskurw King (EP)
[2005]
"Zkibwoy solo / Kanapka z solą" zapowiada Smarki w pierwszym tracku. Wydali swoje solowe debiuty w tym samym roku, jednak tylko jeden z nich obrósł legendą. Obskurw King (EP) nie doczekało się takiej renomy jak Najebawszy (EP), nieco pozostając w cieniu, podczas gdy w rzeczywistości jest to krążek jedynie nieznacznie słabszy, który śmiało można wpisać do panteonu największych osiągnięć polskiego podziemia. Bity nie są tak dobre jak te od Kixa, ale zalatującemu Kanye "Skandale" czy prostemu jak cep "Ostatniemu Wersowi" wcale dużo nie brakuje do tego poziomu. Zkibwoy również reprezentuje rap pierwsze klasa, a z jego tekstów można śmiało wyciągnąć sporo ideologicznych podobieństw ze Smarkim, co w obliczu być-może-kiedyś-w-końcu udokumentowanej współpracy w ramach Brudnych Serc tylko robi smaku na kolejne tracki przez nich nagrane. Tak a propos, to od utworu o tym tytule mamy tutaj (z wyjątkiem ostatniego), jakąś cieniznę, ale i tak niejeden może pozazdrościć Zkibwoyowi takich słabiaków. Pierwszorzędne obserwacje, miejskie historie ("To Gówno Jest Nasze" z prawie Onarem Maluchem) i nienaganny flow w stylu mistrzów gatunku. Pozostaje mieć nadzieję, że ze strony Zkibwoya dostaniemy jeszcze coś więcej.
• ściągnij »
BIEŻĄCE
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.